Kazimierz Marcinkiewicz głosował w rodzinnym Gorzowie
Desygnowany na premiera Kazimierz
Marcinkiewicz oddał swój głos w wyborach w Gorzowie
Wielkopolskim - rodzinnym mieście, z którego pochodzi i gdzie
mieszka. Jego zdaniem każde głosowanie w wolnej Polsce jest
pewnego rodzaju świętem, ale i aktem odpowiedzialności.
23.10.2005 | aktual.: 23.10.2005 18:38
Dziś i przez te ostatnie cztery tygodnie, a więc już trzecie głosowanie, czuję tą samą odpowiedzialność. Podobnie jak odpowiedzialność za dzieło (tworzenia rządu), którego się podjąłem - powiedział po oddaniu głosu Marcinkiewicz.
Głosował on w obwodowej komisji wyborczej nr 31, mieszczącej się w budynku Państwowej Szkoły Muzycznej w centrum Gorzowa. Przyszedł tam z żoną Marią i trzema synami - Piotrem, Stanisławem i Maciejem. 10-letni Piotr obserwował jak rodzice i jego dwaj starsi bracia oddają swoje głosy.
Zdaniem Marcinkiewicza w II turze wyborów prezydenckich frekwencja będzie podobna jak przed dwoma tygodniami, podczas pierwszego głosowania. Ocenił on, że Polacy są już zmęczeni bardzo długą kampanią wyborczą i mają powoli dość polityki. Podkreślił jednak, że udział w głosowaniu jest bardzo ważny, "bo demokracja na tym polega, że oddajemy swój głos po to, by kontrolować i sprawdzać realizację programów".
Oceniając kampanię wyborczą Marcinkiewicz powiedział, że była ona momentami bardzo brutalna, ale miała i dobre strony. Sam także to odczułem. Było bardzo wiele prowokacji, nie wszystkie nawet ujawnione, ale jednocześnie była to kampania merytoryczna, pokazująca ważny dla Polaków spór o drogę naprawy państwa - mówił.
Marcinkiewicz dodał, że ów spór będzie się toczył nadal, po wyborach. Polityka i rządzenie nie są bowiem - w jego opinii - procesem raz na zawsze zamkniętym. To rzecz, która dzieje się codziennie - powiedział.
Zapytany o plany na najbliższy tydzień Marcinkiewicz powiedział, że czekają go długie godziny spotkań, debat oraz dyskusji i kłótni, a także podejmowanie decyzji. Wyraził jednocześnie przekonanie, że jest szansa na zakończenie podstawowych prac i podpisanie umowy koalicyjnej między PiS i PO w najbliższy piątek.
Jako najbardziej sporne w rozmowach koalicyjnych Marcinkiewicz uznał sprawy gospodarcze i związane z ochrona zdrowia. Jestem przekonany, że doprowadzimy do kompromisu i do końca października rząd będzie powołany - powiedział.
Marcinkiewicz, podobnie jak podczas pierwszej tury wyborów prezydenckich, na ostateczne wyniki głosowania będzie oczekiwał w Warszawie, gdzie wyjeżdża zaraz po głosowaniu w Gorzowie.