Kazimierz Kik o programie 500+: to powinien być plan narodowy. Ale opozycja chce go storpedować
Czy program 500+ może zmienić obraz rządu i wpłynąć na podział sympatii politycznych? - To jest pierwszy rząd, który jest konsekwentny i z determinacją próbuje zrealizować element obietnic wyborczych - ocenił w programie #dziejesienazywo profesor Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Jego zdaniem program 500+ powinien być planem narodowym, problem w tym, że opozycja chce go storpedować.
02.02.2016 | aktual.: 02.02.2016 17:33
- Ten projekt ma tę zaletę, że dzięki niemu, poziom świadczeń na dziecko w Polsce, osiągnie stan średni - bliższy Europie Zachodniej niż wschodnim peryferium UE - ocenił drugi z gości programu doktor Tomasz Żukowski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jego zdaniem, program ma kilka ważnych celów. - Po pierwsze socjalny: wsparcie dla najbiedniejszych. Po drugie - demograficzny: jest szansa, że dzięki temu będzie rodziło się więcej dzieci. Po trzecie - ekonomiczny: to będzie bardzo silny czynnik stymulujący wzrost gospodarczy, zwłaszcza w tej Polsce biedniejszej, te pieniądze będą skierowane na zakup najprostszych, oczywistych rzeczy, wiążących się z podstawowymi potrzebami, które są produkowane przez małe i średnie polskie firmy - wyliczał Żukowski.
Profesor Kik zwrócił jednak uwagę, że "opozycja przyjęła sobie za punkt honoru storpedować realizację tego programu". - A w związku z tym, że opozycja dysponuje dużymi wpływami w samorządach, a to samorządy mają realizować ten program, to widzimy już dziś, że rodzi się "ruch oporu". Tak się składa w Polsce, że opozycja i rząd to śmiertelni wrogowie. Nie ma pojęcia dobra wspólnego: albo my albo oni. A jeśli oni - to róbmy tak, żeby im nic nie wyszło - stwierdził.
Tymczasem jego zdaniem, program 500+ powinien być "planem narodowym". - Mamy dwa największe zagrożenia: bezpieczeństwa militarnego od wschodu i demograficzne. Na tych dwóch odcinkach powinniśmy postawić punkt ciężkości polskiej polityki - ocenił Kazimierz Kik.
Utyskiwania opozycji, że program jest kosztowny, że pieniądze powinny być przeznaczone na coś innego, to według prof. Kika rodzaj "typowego imposybilizmu". Przypomina, że środki budżetowe przeznaczone na obronę stanowią około 2 proc. PKB, na politykę demograficzną ok. 1 proc. - To nie wystarczy, ale od czegoś trzeba zacząć. To jest dobry punkt, żeby opozycja zmieniła swój sposób postępowania w stronę myślenia kategoriami dobra wspólnego. To jest też sprawa socjalna - nie ma nic gorszego jak głodne dzieci i malejąca ich liczba. Ma rację opozycja mówiąc, że to nie wystarczy - żeby budować żłobki, przedszkola, zwiększać bezpieczeństwo ekonomiczne kobiet - na pewno tak. Ale od czegoś trzeba zacząć - twierdzi prof. Kik.
Tomasz Żukowski zwrócił uwagę na fakt, że Polacy na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, "nauczyli się kreatywnie załatwiać swoje sprawy w środowisku lokalnym". - Jeżeli w jakiejś gminie kilka tysięcy osób będzie miało to 500 zł, to żłobki powstaną same z siebie. Jest argument, że te pieniądze spowodują, że kobiety zejdą z rynku pracy. Ale one równie dobrze mogą się umówić, że niektóre założą żłobki, będą pracować. Dlaczego nie wierzymy w oddolną kreatywność Polaków? To się zawsze w Polsce sprawdzało. Jestem całkowicie pewien, że te pieniądze wykreują dużą liczbę miejsc pracy na rynku obsługi czy pomocy dzieciom. Jestem głęboko przekonany, że te pieniądze uruchomią całą masę kreatywnych działań, one oddolnie, prywatnie powstaną. To będzie ogromny bodziec - stwierdził Żukowski.