Każdy głos na wagę złota. Te liczby nie kłamią
- Oddałam nieważny głos z pełną premedytacją - mówi Wirtualnej Polsce Magdalena z Warszawy. Jest jedną ze 124 952 osób, które w pierwszej turze wyborów prezydenckich poszły do wyborów, ale nie poparły żadnego z 11 kandydatów. Różnica między Andrzejem Dudą, a Bronisławem Komorowskim wyniosła tylko 148 032 głosy. Teoretycznie, gdyby wszystkie osoby, które wrzuciły do urny nieważną kartę zdecydowały się zagłosować na Dudę, to jego przewaga była nieco większa. Lecz gdyby osoby te zechciały poprzeć prezydenta Komorowskiego wyniki jego i Andrzeja Dudy byłby niemal idealnie równe. Kandydat PiS wygrałby zaledwie 23 080 głosami. - To pokazuje, że naprawdę każdy głos jest na wagę złota - mówi w rozmowie z WP prof. Dorota Piontek, politolog z Uniwersytetu Adam Mickiewicza w Poznaniu.
13.05.2015 | aktual.: 13.05.2015 17:04
Nieważne głosy mogły dać remis
- Patrząc na kartę wyborczą zawahałam się przez chwilę czy dobrze robię marnując głos, ale pomyślałam, że robiąc inaczej postąpię wbrew sobie. Bo nie zgadzam się z tym, co dzieje się w polityce i naprawdę nie podobały mi się ani kampania, ani żaden ze startujących kandydatów - argumentuje pani Magda. - Nie wyobrażałam sobie zagłosowania na kandydata z PiS, ale tak samo nie wyobrażałam sobie poparcia obecnego prezydenta, który jest bierny, ospały i kompletnie mnie nie reprezentuje. A cała reszta to był jeden wielki kabaret - tłumaczy. - Ludzie wzięli udział w wyborach, bo chcieli zamanifestować, że akceptują reguły demokratyczne, ale równocześnie chcieli pokazać, że nie mają komu dać swojego głosu - mówi Wirtualnej Polsce prof. Dorota Piontek, politolog z UAM. Zauważa też, że w tym roku pojawiła się dziwna moda na oddanie głosu nieważnego czy dopisywanie na karcie do głosowania różnych rzeczy. Zdjęcia takich kart były następnie publikowane na portalach społecznościowych. - Jednak ci, którzy poszli i
świadomie, nie dla żartu oddali nieważny głos nie mogą być krytykowani. Mamy tu do czynienia z osobami, które nie kontestują reguł demokratycznych. To osoby, które chcą spełnić swój obywatelski obowiązek, a jedyne co manifestują to to, że nie mają komu zaufać. To postawa bardziej prodemokratyczna, niż niepójście na wybory - ocenia prof. Piontek.
Gdyby wszyscy, którzy nie poparli w ostatnią niedzielę żadnego kandydata zagłosowali na Andrzeja Dudę, to jego przewaga nad prezydentem byłaby nieco większa niż teraz. Leczy gdy zdecydowali się oni poprzeć prezydenta, to Andrzej Duda wygrałby z nim tylko nieco ponad 23 tysiącami głosów. To śladowa ilość. - I takie informacje należy popularyzować, one działają na wyobraźnię. To pokazuje prawdziwą siłę demokracji. A za dwa tygodnie różnica głosów między kandydatami będzie bardzo, bardzo mała - mówi Dorota Piontek.
To będzie głosowanie nie "za", a "przeciw" jednemu z kandydatów
- Tych prawie 125 tysięcy nieważnych głosów to nie jest jakaś zatrważająca liczba - ocenia w rozmowie z WP dr Marcin Gacek, socjolog polityki z Uniwersytetu Śląskiego. Według niego trudno się spodziewać, by były to głosy nieważne oddane przez pomyłkę. Głosowanie w wyborach prezydenckich nie należy do skomplikowanych. Jest zatem przekonany, że w ogromnej większości było to celowe działanie głosujących i rozumie takie podejście. - Zdecydowanie lepiej jest, gdy ktoś idzie do wyborów i oddaje nieważny głos, niż gdy zostaje w domu. Idąc na głosowanie pokazuje, że jest obywatelem oczekującym poważnych propozycji ze strony ludzi władzy. Ci obywatele są absolutnie świadomi swoich decyzji i odpowiedzialni za nie. Nie chcą wybierać mniejszego zła - ocenia dr Gacek.
Głosów nieważnych w wyborach prezydenckich w Polsce jest zwykle między 100, a 200 tysięcy. Przy czym w drugich turach jest ich więcej. W powtórnym głosowaniu w 2005 roku było 159 897, a w 2010 aż 197 396. Czy podobnie będzie tym razem? - W pierwszej turze był zdecydowanie większy asortyment wyboru. Te głosy rozeszły się na Kukiza, trochę na Korwin-Mikkego, trochę na Ogórek i innych. Teraz osób, które albo wcale nie pójdą, albo oddadzą nieważny głos będzie dużo więcej. Bo wybór między Komorowskim, a Dudą będzie dla nich diabelską alternatywą - prognozuje dr Gacek. - Ale spokojnie zostanie to zrekompensowane tymi, którzy nie poszli głosować w pierwszej turze, a pójdą teraz. I nie będą to głosy "za" którymś z kandydatów tylko "przeciw" Komorowskiemu lub Dudzie. To będzie głosowanie negatywne - tłumaczy socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.
- W drugiej turze, jeśli pójdę, postawię już tylko jeden znak X - mówi nam Magda. - Przy którym nazwisku? Jeszcze nie wiem. Poczekam na debaty. I na ich podstawie podejmę decyzję. Ale skończy się to pewnie tak, że wybiorę mniejsze zło - podsumowuje i zaznacza, że nie chciałaby, żeby prezydent i premier byli z tej samej partii.