"Każdy gest jest potrzebny, choćby diabeł miał pomóc". Kukiz o proteście w Sejmie i wizycie Wałęsy

- Bez najważniejszej osoby w państwie to państwo się sypie. Rząd powinien spełnić postulat protestujących i przyznać dla nich dodatkowe 500 zł. Bo co to znaczy, że da im "w naturze"? Skoro tak, to niech sobie sami wypłacają pieniądze w ziemniakach i Johny Walkerach - mówi nam Paweł Kukiz.

"Każdy gest jest potrzebny, choćby diabeł miał pomóc". Kukiz o proteście w Sejmie i wizycie Wałęsy
Źródło zdjęć: © PAP
Michał Wróblewski

Michał Wróblewski, WP: Co powinien zrobić rząd w sprawie protestu osób niepełnosprawnych i ich opiekunów?

Paweł Kukiz: Jeśli partię władzy stać na "piórnikowe", czyli 300 zł na wyprawkę szkolną, 500+ dla wszystkich bez kryterium dochodowego, a nie stać jednocześnie na obniżenie opodatkowania i podwyższenie kwoty wolnej od podatku dla obywateli, to powinno ich stać również na 500 zł dodatku dla niepełnosprawnych. Dla mnie to jest jasne. Jakiekolwiek obietnice, że niepełnosprawni dostaną dodatki "w naturze", że będą mieli rehabilitantów... Proszę pana, pan doskonale wie, jakie jest wśród samych rehabilitantów napięcie związane z niskimi zarobkami, nieadekwatnymi do bardzo ciężkiej pracy, jaką wykonują. Tu jest potrzebna żywa gotówka, o której mówią protestujący, i takie rozwiązania systemowe, które sprawią, żeby rehabilitanci nie wyjeżdżali z Polski. Jeśli władza się mieni jako prospołeczna, to powinna zacząć od pomocy najsłabszym, tym, którzy są najbardziej pokrzywdzeni przez los. Bo co to znaczy, że rząd chce dawać coś niepełnosprawnym "w naturze"? Skoro tak, to niech politycy PiS wypłacają sobie pieniądze w ziemniakach czy w Johny Walkerach.

Protest przez niektórych jest wykorzystywany polityczne.

I to wygląda źle.

Niektórzy w tym kontekście krytykują wizytę Lecha Wałęsy w Sejmie. Pan się z tym zgadza?

Tutaj sprawa jest skomplikowana. Bo z drugiej strony trudno atakować kogoś, kto chce przyjechać do protestujących i ich wesprzeć. Interes niepełnosprawnych jest priorytetem i choćby diabeł miał się tam pojawić, byleby protestujący osiagnęli swój cel, to niech i tak będzie. Wtedy obecność każdego jest usprawiedliwiona. Ale jeszcze z trzeciej strony, przy protestujących widzę osoby, których nie było w 2014 r., gdy był pierwszy protest za rządów poprzedniej ekipy. Powiem tak - każdy gest, który w odczuciu matek i ich dzieci jest dla nich wsparciem, jest potrzebny.

Rządowi problem wymknął się rąk?

Gdyby Jarosław Kaczyński był na miejscu, w Sejmie, sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Wydarzenia miałyby inny obrót. Byłoby to wszystko załagodzone i być może rozwiązane na korzyść osób niepełnosprawnych. I to jest też problem tego ustroju. Mamy w Polsce jedynowładztwo. I widzimy rzecz straszną - gdy nie ma najważniejszej osoby w państwie, to całe państwo się po prostu sypie.

Rozmawiam z współpracownikami prezesa i ci zapewniają, że Jarosław Kaczyński jest o wszystkim na bieżąco informowany.

Co innego jest być informowanym, a co innego przejść obok tych ludzi i na własne oczy zobaczyć ich dramat. Wszyscy jesteśmy ludźmi.

Obraz
© PAP | Jacek Turczyk

Czy w ruchu Kukiz'15 jest jakiś konflikt na tle zbliżających się wielkimi krokami wyborów samorządowych? Wiceszef Pana klubu, Marek Jakubiak, który sam miał wielką ochotę wystartować w wyborach na prezydenta Warszawy, uważa dziś, iż Kukiz'15 powinien postawić na własnego kandydata i wskazuje wicemarszałka Stanisława Tyszkę. Pan z kolei ostatnio bardzo mocno chwali Jana Śpiewaka i sugeruje, że poprze Pan lidera stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa. Jak to jest?

Myślę, że ani ja, ani Marek Jakubiak, nie zostaliśmy do końca zrozumiani. Niektórzy nie rozumieją istoty sprawy. My jesteśmy ruchem obywatelskim, nie jesteśmy partią polityczną, która ma jednego kandydata, którego poleca, promuje czy formalnie wspiera. Nas cechuje - w przeciwieństwie do partii politycznych - pluralizm. Mogą mi się pewne cechy u pana Śpiewaka podobać, tak jak mogą mi się podobać pewne cechy u pana Jakubiaka czy pana Tyszki, a nawet u Patryka Jakiego. Nie traktuję wyborów samorządowych w kategoriach partyjnych, jako typowo partyjnego działania pod tytułem "zbrojne ramię, jedna pięść". Każdy ma u nas w ruchu osobiste preferencje.

O co w tych wyborach będziecie walczyć jako ruch?

Jedna rzecz zasadnicza - my przede wszystkim walczymy o możliwość wybierania przedstawicieli obywateli w jednomandatowych okręgach wyborczych. W wyborach do prezydentów miast mamy do czynienia z ordynacją jednomandatową. I bardzo możliwe, że będzie dochodziło do sytuacji takich, że część ruchu będzie wspierała daną osobą, a inna część - zupełnie innego kandydata. Wiem, że być może w tym ustroju, strasznie ciasnym, zabetonowanym, scentralizowanym, brzmi to nieco nielogicznie i dziwnie, ale my jesteśmy pluralistyczni. To jest ordynacja jednomandatowa. Możemy mówić o koalicjach w przypadku wyborów do sejmików wojewódzkich, gdzie tych JOW-ów nie ma, tylko obowiązuje ordynacja "partyjna".

Więc jak to będzie z tą Warszawą?

Powiem w skrócie - mnie by nie przeszkadzało, gdyby jednocześnie kandydatowali w Warszawie i pan Tyszka, i pan Jakubiak, i pan Śpiewak. Każdy z nich ma i zalety, i wady. To ludzie wybierają gospodarza. Ja nie mam zamiaru ludziom tego gospodarza narzucać. Wsparłem Jana Śpiewaka, mówiąc o nim ciepło. Równie dobrze mogę dobrym słowem wesprzeć kandydaturę wicemarszałka Tyszki. Nie mam z tym problemu. Ja wiem, że w tym ustroju, który mamy, niektórym trudno zrozumieć to, o czym mówię.

Czyli na razie bez żadnych decyzji.

Żadnych decyzji jeszcze nie ma, kampania przecież oficjalnie nie ruszyła. Ale niech pan zauważy, jakie dramatyczne wady ma ten partiokratyczny system. Kampanii formalnie nie ma, a niektórzy naginają prawo, prowadzą kampanię od pół roku, jak w Warszawie. Dla mnie są to sytuacje niedopuszczalne. To świadczy o niedoskonałości tego ustroju.

Jan Śpiewak z partiokracją się nie kojarzy...

Zostałem zapytany o Jana Śpiewaka w mediach i przyznałem, że to byłby dobry kandydat na prezydenta Warszawy. Z całą pewnością od dawna wyróżnia się tym, że naprawdę szczerze, żywo interesuje się sprawami miasta, jest w tym autentyczny. To on zaczął nagłaśniać aferę reprywatyzacyjną, a nie partia władzy. Robił to jeszcze w czasach, gdy wszystko było zamiatane pod dywan.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (259)