Katastrofa wizerunkowa Tuska? Eksperci nie mają wątpliwości
Donald Tusk potwierdził na Twitterze, że przekroczył dozwoloną prędkość i stracił prawo jazdy na trzy miesiące. Czy grozi mu katastrofa wizerunkowa? Eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską stwierdzili, że nie. - Nie wydaje mi się, że będziemy za miesiąc do tego tematu wracać, chyba że prezes Kurski podejmie inną decyzję - stwierdził prof. Antoni Dudek.
Prof. Antoni Dudek z UKSW w Warszawie odniósł się w rozmowie z Wirtualną Polską do zatrzymania Donalda Tuska i odebrania mu prawa jazdy. - Jest wielu kierowców, którym zdarza się przekroczyć prędkość, płacą mandaty. Oczywiście można mówić, że on jest byłym premierem i od niego wymaga się więcej itd. - wskazał politolog.
Ekspert dodał, że główny przeciwnik Donalda Tuska nie mógłby tego zrobić, bo nie ma prawa jazdy. - Politycy pewnej rangi powinni po prostu jeździć wszędzie z kierowcami - wskazał prof. Dudek.
Politolog zaznaczył, że w jego opinii odebranie prawa jazdy Tuskowi na trzy miesiące nie będzie wielkim wydarzeniem, które wstrząśnie pozycją polityczną byłego premiera. Nie załamią się przez to też notowania Platformy Obywatelskiej.
Zobacz też: "Cwana ustawa". Tusk wprost o pomyśle PiS
Donald Tusk zatrzymany przez drogówkę. "Będzie atakowany"
- Oczywiście będą go teraz atakować. Jestem ciekawy, jak to zostanie wykorzystane przez propagandę rządową, czy będzie to dołączone do tego "festiwalu nauki niemieckiego", który obserwuję od wielu tygodni, czy będzie to po prostu jednorazowa informacja - powiedział rozmówca WP.
- Nie sądzę jednak, żeby to politycznie miało wielkie znaczenie - podkreślił Dudek i zaznaczył, że w tym przypadku nie spodziewa się "katastrofy wizerunkowej". - To jest po prostu potknięcie wizerunkowe - oznajmił.
- Nie wydaje mi się, że będziemy za miesiąc do tego tematu wracać, chyba że prezes Kurski (TVP - red.) podejmie inną decyzję - i tak jak różne inne wypowiedzi Tuska, ta sprawa będzie przypominana co drugi dzień i dołączy do "litanii zarzutów pod adresem Tuska", którą można obserwować cyklicznie, jak się ogląda "Wiadomości" TVP.
Według eksperta utrata prawa jazdy przez Tuska nie będzie miała większego wpływu na wyborców. - Prawda jest taka, że jak Tusk wrócił, to jego przeciwnicy w Platformie Obywatelskiej się skurczyli, bo PO przestało słabnąć w sondażach, ale "efekt Tuska" też już minął - wyjaśnił.
Tusk się przyznał. "Normalne obywatelskie zachowanie"
Katastrofy wizerunkowej w kontekście odebrania prawa jazdy Tuskowi nie spodziewa się także prof. Radosław Markowski z Uniwersytetu SWPS.
Ekspert stwierdził, że jazda w terenie zabudowanym z prędkością 107 km/h jest nagannym zachowaniem. Jednak, jak dodał, przekroczyć prędkość zdarza się wielu kierowcom. - Oczywiście tego nie usprawiedliwiam - zaznaczył rozmówca WP.
- Ja się jednak dziwię Donaldowi Tuskowi. To on nie wie, że pewnie ciągle za nim jeżdżą? Sprawdzają? Przecież ta władza prosi o to, aby przyłapać go na nagannym zachowaniu - wskazał politolog.
- Bardzo się dziwię, że to zrobił, bo powinien wiedzieć, że ma od rana do nocy ogon za sobą - wskazał specjalista.
Prof. Markowski, przekazał, że komunikat Tuska ws. zatrzymania to "normalne obywatelskie zachowanie". - Posypał głowę popiołem, przyznał się, zaakceptował mandat i zapłacił - stwierdził.
Profesor zaznaczył w rozmowie z WP, że Donald Tusk w tej sprawie nie mataczył. - Nie ma mowy o tym, że próbował ich przekupić, czy że jak go zatrzymali, to próbował mówić: "a panowie nie wiecie, kim ja jestem", bo tak by zrobiło 99 proc. obecnych rządzących - wskazał politolog i dodał, że "Tusk po prostu oddał prawo jazdy". - Jest wina, jest kara - podkreślił.