Katastrofa w gruzińskiej Raczy. Mieszkańcy ewakuowani ze strefy osuwiska
Sześć osób zginęło w ziemskim zawalisku w miejscowości Show, w regionie Racza w północno-zachodniej Gruzji, tuż pod pasmem Wysokiego Kaukazu przy granicy gruzińsko-rosyjskiej. Do osuwiska ziemi, która zeszła po górskich zboczach, doszło w czwartkowe popołudnie. Z zagrożonego regionu ewakuowano w nocy i nad ranem ponad 200 mieszkańców.
Nad ranem w rejon katastrofy, która zniszczyła osiedla i turystyczne ośrodki w malowniczym gruzińskim kurorcie, wysłane zostały śmigłowce. Ratownicy przeszukiwali obszar, na którym doszło pod wieczór w czwartek do zwału ziemi. Grunt osunął się po zboczach górskich na przełęczy w środkowym grzbiecie Kaukazu.
W piątek rano na miejsce przybył premier Gruzji Irakli Gharibaszwili. Minister infrastruktury i rozwoju regionalnego Irakli Karseladze poinformował nad ranem w mediach, że służby prowadziły w nocy akcję ratunkową, wiele rodzin trzeba było wyprowadzić z niebezpiecznego obszaru.
- Są osoby, z którymi nie możemy się skontaktować. Większość mieszkańców jest już bezpieczna dzięki pracy w godzinach nocnych ratowników, którzy poszukiwali ludzi w osuwisku. Dwie osoby nie żyją, a z sześcioma nadal nie ma kontaktu. Wciąż trwają poszukiwania na tym terenie - powiedział Irakli Karseladze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niestety pod dużą masą osuwiska ratownicy znaleźli zwłoki 2 osób, które nie zostały jeszcze zidentyfikowane. W strefie katastrofy pracuje około 400 strażaków i 150 ratowników.
Jak zapewniają gruzińskie służby wszyscy ewakuowani otrzymali niezbędną pomoc i zakwaterowanie. Mieszkańcy znaleźli schronienie w miejscowości Oni, gdzie ulokowano ich w hotelach.
Katastrofa w gruzińskiej Raczy. Mieszkańcy ewakuowani ze strefy osuwiska
Ocaleni opowiedzieli gruzińskiemu "Kurierowi", że masa ziemi praktycznie zniszczyła całą infrastrukturę turystycznego miasteczka Show. - Po południu nagle usłyszałem dziwny dźwięk i kiedy spojrzałem, zobaczyłem na własne oczy, jak jodły padają jak zapałki i zsuwają się po zboczu - powiedział jeden z mężczyzn, który był świadkiem zdarzeń.
- Wszystko potoczyło się w ciągu kilku sekund, zupełnie się tego nie spodziewaliśmy. Byliśmy jakieś 500 metrów od miejsca osuwiska. Trudno uwierzyć w rozmiar klęski, nie wiemy, czy będzie do czego wracać - opowiada inna ofiara. zabrała woda. Dzieci ofiarowano tym, którzy je mieli, a tym, którzy chcieli, zabrano – powiedział jeden z ocalałych.
- Wszystko to wydarzyło się w bardzo krótkim czasie. Nie było nawet chwili na refleksję i analizę tego, co się dzieje. Wiadomo jedynie, że ośrodek Showi już nie istnieje - dodaje inny mieszkaniec.