Katastrofa lotnicza we Włoszech: niewidzialna ręka zaciera ślady
To była największa tragedia lotnicza w historii Włoch. 81 ofiar i 10 podejrzanych, którzy mieli zeznawać w procesie. Mimo to po trzydziestu dwóch latach nadal nie ma winnych katastrofy nad Usticą, a sprawa nie została wyjaśniona. Dlatego właśnie Włosi rozumieją doskonale tragedię rodzin tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. I oczywiście współczują Polakom.
30.12.2012 | aktual.: 09.01.2013 10:34
Kiedy jednak włoski sędzia Rosario Priore prosił Warszawę o potwierdzenie pewnych faktów, które mogą potwierdzić lub zaprzeczyć teorii na temat przyczyn katastrofy, to nigdy nie dostał odpowiedzi, ani za rządów komunistycznych, ani później.
Muzeum z wrakiem samolotu?
Czy ktoś robi pomniki, a raczej muzea, gdzie można zwiedzać wraki samochodów, w których zginęli ludzie? - pytała Izabela Sariusz-Skąpska, córka Andrzeja Sariusz-Skąpskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej, zabierając głos w dyskusji o powrocie do Polski wraku prezydenckiego Tu-154 do kraju. Samochodów może nie, ale samolotów - tak. W Bolonii jest Muzeum Pamięci poświęcone ofiarom katastrofy nad Usticą, gdzie znajduje się wrak samolotu DC9. Francuski rzeźbiarz Christian Boltanski wykonał instalację złożoną z 81 pulsujących lampek zawieszonych na wraku i 81 czarnych "mówiących" lusterek. W drewnianych skrzyniach, pokrytych czarnym plastikiem zostały zamknięte przedmioty osobiste ofiar wyłowione z morza.
Tragedia miała miejsce pomiędzy włoskimi wyspami Ustica i Ponza, leżącymi na obszarze Morza Tyrreńskiego. W piątek, 27 czerwca 1980 roku, o godzinie 20:59, włoski samolot cywilny Douglas DC-9, należący do linii lotniczych Itavia, "rozerwał się" nagle w powietrzu i spadł do morza. Zginęło 81 osób (77 pasażerów i 4 członków załogi). Na pokładzie było trzynaścioro dzieci, a najmłodsza ofiara miała zaledwie 4 miesiące. Odnaleziono i wyłowiono z morza jedynie 38 ciał. Choć od tamtego feralnego piątku minęły trzydzieści dwa lata, do tej pory nie wyjaśniono przyczyn katastrofy.
Jak twierdzi były sędzia śledczy Rosario Priore, który prowadził dochodzenie w tej sprawie, jak i również trzecie dochodzenie w sprawie zamachu na Jana Pawła II - przyczyną katastrofy lotu Aerolinee Itavia 870 mogła być nieudana próba zamachu na Muammara Kadafiego, który mógł wtedy lecieć wtedy do Warszawy, by podpisać słynną umowę "zboże za ropę".
- Podczas dochodzenia wielokrotnie wysyłaliśmy do Warszawy zapytanie o to, czy była przewidywana wizyta libijskiego przywódcy. Nigdy nie dostaliśmy odpowiedzi, ani za rządów komunistycznych, ani później. A przecież ta odpowiedź byłaby bardzo przydatna w dochodzeniu, gdyż potwierdziłaby - lub nie - nasze hipotezy - powtarza z żalem emerytowany sędzia.
Samolot DC-9 Itavia z 81 osobami na pokładzie wystartował z Bolonii z opóźnieniem i leciał do Palermo. Rejestrator lotu zanotował całkowicie normalne parametry - prędkość około 323 węzłów, wysokość 7630 metrów. Kapitan Domenico Gatti - wraz z drugim pilotem Enzo Fontana, byli w dobrym nastroju i opowiadali sobie dowcipy. Nagranie zarejestrowane przez tzw. czarną skrzynkę urywa się nagle, w połowie zdania, bez żadnego alarmu, czy jakiegokolwiek sygnału wskazującego na niebezpieczeństwo. Pasażerowie być może nawet nie zorientowali się, że giną. Jak wykazała autopsja, wykonana na odnalezionych ciałach - najpierw utracili przytomność z powodu dekompresji. Śmierć nastąpiła na skutek poważnych uszkodzeń organów zewnętrznych i wewnętrznych.
Cztery hipotezy
Zostały postawione cztery hipotezy, co do przyczyn katastrofy:
1. Pęknięcie samolotu z powodu uszkodzeń strukturalnych.
2. Wybuch bomby ukrytej w toalecie.
3. Zestrzelenie przez rakietę "powietrze-powietrze".
4. Kolizja lub prawie kolizja (near collision) z niezidentyfikowanym obiektem latającym.
Pierwsza hipoteza została od razu wykluczona. Różne komisje wyraziły odmienne opinie, opowiadając się raz za wybuchem bomby, raz za zestrzeleniem samolotu przez rakietę. Hipoteza "prawie kolizji" została oceniona jako nieprawdopodobna, aczkolwiek nie została ostatecznie wykluczona. Po ponad trzydziestu latach, wiele osób skłania się jednak ku teorii, że być może właśnie to było bezpośrednią przyczyną tragedii. Tak myśli też sędzia Priore.
Do dziś społeczeństwo włoskie jest podzielne, co do ostatecznej wersji wypadków - niektórzy uważają, że przyczyną katastrofy była bomba podłożona przez prawicowych terrorystów z neofaszystowskich Zbrojnych Komórek Rewolucyjnych (NAR), inni, że samolot został zestrzelony przez myśliwiec jednego z krajów NATO. Były prezydent Republiki Włoskiej - Francesco Cossiga powiedział kilka lat temu, że samolot DC-9 został zestrzelony przez rakietę prowokującą "efekt blast" (nie pozostawia śladów wybuchu), wystrzeloną z francuskiego myśliwca, o czym poinformował go oraz ówczesnego ministra spraw wewnętrznych - Giuliana Amato wywiad włoski. Francuzi jednak zawsze wszystkiemu zaprzeczali, włącznie z tym, że w dniu katastrofy w bazie Solenzara odbywały się manewry wojskowe, a lotniskowiec Clemenceau stacjonował w pobliżu Korsyki. Ujawnienie faktu, że włoski samolot cywilny uległ katastrofie na skutek działań wojennych prowadzonych przez jednego lub kilku członków NATO, groziłoby niewyobrażalnymi konsekwencjami politycznymi,
których nikt nigdy nie chciał ponosić.
Kilka lat później Cossiga dodał, że "rakieta została wystrzelona przez pomyłkę z myśliwca francuskiego, który ukrywał się pod samolotem DC-9, aby nie być zauważonym przez samolot Kadafiego". Niestety były prezydent zmarł dwa miesiące później, zabierając ze sobą do grobu szczegóły największej i najbardziej kosztownej tajemnicy współczesnej historii swojego kraju.
Wojna powietrzna nad Włochami
- W trakcie dochodzenia ustaliliśmy, że samolot cywilny DC9 nie był sam. Był śledzony przez inne samoloty, których nieokreślona ilość znajdowała się w tym czasie w tej strefie - opowiadał mi sędzia Rosario Priore.
Tamtego feralnego dnia dwa myśliwce F-104 z 4 batalionu włoskich Powietrznych Sił Zbrojnych wracały z ćwiczeń do bazy w Grosseto. W jednym z dwóch samolotów znajdowali się instruktorzy: pułkownicy Mario Nardini i Ivo Nutarelli, w drugim pilot-uczeń. O 20:24, myśliwiec mijając DC-9 wydał sygnał "alarm generalny" (kod SIF1 73), potwierdzając go przez manewr, po czym został odwołany do bazy. Żołnierze nie odbyli żadnej komunikacji słownej z bazą, gdyż widocznie to, co zobaczyli było na tyle groźne, że nie należało mówić o tym przez radio. Nie zdążyli też powiedzieć, co widzieli na sali sądowej - zginęli w wypadku samolotowym w Ramstein 28 sierpnia 1988 r., przygotowując się do parady wojskowej.
Jak twierdzi sędzia Priore przynajmniej dwa inne myśliwce leciały za samolotem DC-9, ukrywając się przed radarami. Jeden leciał równolegle do samolotu cywilnego i kiedy go dogonił ustawił się do ataku pod słońce, aby nie być widzianym przez pilotów cywilnych. Potem radary zarejestrowały już tylko chmurę pyłu i odłamków DC-9 spadających do morza.
- Nie udało nam się nigdy ustalić, do jakich krajów NATO należały samoloty wojskowe, choć możemy postawić hipotezy. Celem myśliwca nie był DC-9, lecz inny obiekt ukrywający się pod nim. W tym samym czasie w powietrzu znajdował się także samolot AWAKS, który wyruszył najprawdopodobniej z bazy natowskiej w niemieckim Ramstein - choć jego lot o tej godzinie był anomalią. Niedaleko przelatywały angielskie bombowce w drodze z Malty. Także w bazie Solenzara na Korsyce trwały intensywne manewry wojskowe, w których najprawdopodobniej brały udział samoloty różnych krajów - to wiemy z zeznań generała karabinierów Nicolo Bozzo, który znajdował się na wakacjach w pobliżu bazy. Wiemy też, że francuski lotniskowiec Clemenceau znajdował się na południe od Korsyki. Tak, więc włoski samolot cywilny znalazł się w samym środku kilku operacji wojskowych - mówił o swoich odkryciach sędzia Priore.
Dwadzieścia dni po katastrofie, 18 lipca 1980 r., w Castelsilano, w górach Sila w Kalabrii, zostały odnalezione szczątki libijskiego MIG-a 23 MS. Zgodnie z wersją oficjalną był to dezerter, któremu zabrakło benzyny. Włosi w pośpiechu oddali samolot Libijczykom, tak, aby nikt nie zdążył dokonać dodatkowych oględzin.
Zacieranie śladów i seryjni samobójcy
Dochodzenie w sprawie katastrofy nad Usticą trwało 9 lat, było bardzo trudne i utrudniane przez ciągłe zacieranie śladów, fałszywe zeznania, znikanie materiałów dowodowych oraz śmierci kolejnych świadków. - Odnosiło się wrażenie, że jakaś niewidzialna ręka wyprzedza nas i zaciera wszystkie ślady - wspominał sędzia Priore. Śledztwo rozpoczęło się od razu, pomimo, że wrak samolotu leżał na dnie Morza Tyrreńskiego na głębokości ponad 3700 metrów. Od 1990 sprawę prowadził Rosario Priore - był trzecim z kolei sędzia badającym te sprawę.
Ponieważ orzeczenia ekspertów, co do przyczyn katastrofy, były sprzeczne, rząd włoski zdecydował się na wydobycie wraku. Zadanie powierzono francuskiej firmie Infremer - jednej z niewielu pracujących na takich głębokościach i powiązanej z francuskim wywiadem. W 1987 roku została wydobyta jednak tylko część samolotu. Drugą próbę podjęto w 1991 r., wydobywając wrak i kompletując go w 96 procentach. Przy tej okazji znaleziono na dnie także bak myśliwca produkcji amerykańskiej. Resztki DC-9 zostały złożone w hangarze w bazie wojskowej Prattica di Mare i pozostały tam do dyspozycji włoskiej prokuratury do 5 czerwca 2006 r. Później przeniesiono je do Muzeum Pamięci w Bolonii. Podczas dochodzenia wydarzyło się wiele dziwnych rzeczy. Taśmy z nagraniem tego, co działo się w bazach wojskowych, albo zniknęły albo zostały wykasowane w kluczowych momentach. W niektórych bazach, w rejestrach radarowych brakowało kartek z 27 czerwca 1980 r. Wyglądały jakby wycięto je żyletką. Nie można też było ustalić, kto był na służbie
w tym dniu. Udało się to cudem, dzięki bezpłatnym bonom na kawę, bo sędzia Priore kazał pokazać sobie zeszyt w barze bazy lotniczej, w którym zapisywano żołnierzy, którzy z nich korzystali tamtego wieczoru.
Niestety nie przesłuchano najważniejszych świadków, gdyż umarli nagle - blisko 10 osób! Dwóch pilotów z Grosseto zginęło w słynnym wypadku samolotowym w Ramstein w 1988 roku. Młody kapitan z bazy w Poggio Ballone, który tamtego dnia był przy radarze i na pewno widział to, co pułkownicy Naldini i Nutarelli, zmarł na zawał serca, choć nigdy wcześniej nie chorował. Jego przełożony Mario Alberto Dettori "powiesił się w sposób nienaturalny" w bazie w Grosseto. Nieostrożnie wyjawił rodzinie, że widział "bitwę powietrzną". Także podpułkownik Francesco Parisi pełniący służbę w sali radarowej w Otranto, który mógł widzieć upadek libijskiego MIG-a w górach Sila, też się "powiesił" - tuż przed złożeniem zeznań.
30 sierpnia 1999 r., sędzia Rosario Priore zamknął swoje dochodzenie, opisane na 5000 stronach akt. Dzięki naciskom rządu Romano Prodiego otrzymał także do dyspozycji nowe ekspertyzy radarowe z Dowództwa NATO w Mons koło Brukseli, z których wynikało, że w bitwie powietrznej, która rozegrała się na niebie nad Usticą 27 czerwca 1980, roku brało udział w sumie 9 myśliwców.
Wielu włoskich wojskowych zostało postawionych przed sądem za utrudnianie dochodzenia, fałszywe zeznania, zniszczenie dowodów, nadużycie władzy. Przed sądem postawiono także czterech generałów: Corrado Melillo, Zeno Tascio, Lamberto Bartolucci i Franco Ferri. Po 25 latach od katastrofy, w grudniu 2005 r., sąd apelacyjny oczyścił ich jednak z zarzutów. Sąd kasacyjny podtrzymał ten wyrok.
Cała prawda o katastrofie?
Choć katastrofa nad Usticą nadal nie jest wyjaśniona i nie ma nadal winnych, to po ponad trzydziestu latach istnieje pewna hipoteza wyjaśniająca sprawę, wysunięta przez sędziego Priore i opisana w jego książce "Intryga międzynarodowa", która ukazała się dwa lata temu we Włoszech.
Najprawdopodobniej to właśnie libijski MIG, znaleziony w kalabryjskich górach Sila i zwrócony w pośpiechu Kadafiemu, ukrywał się pod samolotem cywilnym DC-9 i był celem drugiego, niezidentyfikowanego myśliwca. Stan dekompozycji ciała libijskiego pilota wskazywał na to, że samolot nie mógł rozbić się 18 lipca 1980 roku, lecz znacznie wcześniej.
W okresie Zimnej Wojny kraje NATO były chronione przez System NADGE - sieć radarów, która w Europie miała "dziury" na włoskim niebie. Włoski wywiad poinformował o tym Kadafiego i libijskie samoloty przelatywały tamtędy systematycznie, zarówno w celach cywilnych jak i wojskowych. Libijskie MIG-i wykorzystywały "dziury", aby latać do naprawy w Jugosławii. Libijskimi samolotami podróżował także Jaser Arafat oraz wszyscy inni przywódcy arabscy, udający się z wizytą do krajów Paktu Warszawskiego. Choć Włochy były członkiem NATO, stanowiły najsłabsze ogniwo w Bloku Zachodnim, z najsilniejszą partią komunistyczną i nieskrywanymi sympatiami proarabskimi. Włochy miały swoje interesy w Afryce, które przeszkadzały innym potęgom europejskim. Libijczycy mieli ponad 13 proc. udziałów w turyńskim Fiacie.
Najprawdopodobniej feralnego 27 czerwca 1980 r. Muammar Kadafi miał przylecieć do Warszawy. Jego samolot z Trypolisu leciał w obstawie zwiadowczych MIG-ów, które miały eskortować go nad Morzem Tyrreńskim, na terenie NATO poprzez "dziury" w sieci NADGE. Niektóre kraje NATO-wskie, wiedząc o tej wizycie, przygotowały pułapkę na Pułkownika, uważanego już wtedy za główny "problem" polityki międzynarodowej.
Libijski MIG zwiadowczy, który po przejściu przez sieć radarową, zorientował się, że czekają na niego wrogie samoloty i ukrył się najprawdopodobniej pod "brzuchem" cywilnego DC-9. Rakieta wystrzelona z NATO-wskiego myśliwca nie trafiła jednak w MIG-a, lecz przeleciała pomiędzy nim a DC-9, powodując uszkodzenie libijskiej maszyny, która spadła w górach kalabryjskich. Nieszczęśliwie spowodowała też rozerwanie włoskiego samolotu cywilnego, którego szczątki spadły do morza. Kadafi zawrócił do Trypolisu.
To oczywiście tylko hipoteza, która stara się wyjaśnić historię najbardziej tajemniczej włoskiej katastrofy lotniczej, w której zginęło 81 niewinnych osób i w wyniku, której 10 świadków zmarło w bardzo dziwnych okolicznościach. Informacje o relacjach i spotkaniach Kadafiego z przedstawicielami polskiego rządu komunistycznego w tamtym okresie, może mogłyby ją potwierdzić i pomóc włoskim rodzinom zrozumieć, dlaczego zginęli ich bliscy.
Specjalnie dla Wirtualnej Polski Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu