Katastrofa kolejowa w Hiszpanii w okolicach miasta Santiago de Compostela
Rośnie liczba ofiar katastrofy kolejowej pod Santiago de Compostela w Hiszpanii. Jak poinformował wydział zdrowia lokalnego rządu w Galicji, dwie osoby zmarły w szpitalu na skutek odniesionych obrażeń. Najnowszy bilans to 80 ofiar i 140 osoby ranne. Pod opieką lekarzy pozostaje 95 osób. Stan 32, w tym czworga dzieci, jest krytyczny. Nie ma dotychczas informacji o tym, by wśród poszkodowanych byli Polacy. "El Pais" opublikował nagranie z kamery, na którym widać wypadek pociągu na zakręcie.
24.07.2013 | aktual.: 25.07.2013 17:04
Hiszpańska policja przesłuchała już maszynistę pociągu, który przebywa w szpitalu w Santiago de Compostela - poinformowała agencja EFE. Eksperci twierdzą, że przyczyną tragedii, oprócz prędkości, było użycie przez maszynistę hamulca bezpieczeństwa, co doprowadziło do wykolejenia się najpierw lokomotywy i zaraz po tym wszystkich wagonów
Relacja maszynisty. "Jesteśmy ludźmi"
Obaj maszyniści przeżyli katastrofę. "El Pais" przytacza rozmowę jednego z maszynistów, który został po wypadku uwięziony w kabinie. Poprzez radio, przez które się komunikował z centralą, kiedy jeszcze nie wiedział czy były ofiary, opowiedział to co się przed chwila wydarzyło. Mówił, że bolały go plecy i żebra i że nie mógł wyjść.
- Jesteśmy ludźmi, jesteśmy ludźmi - krzyczał później. - Mam nadzieję, że nie ma ofiar, bo będę miał je na sumieniu - powiedział. Przyznał też, że pociąg jechał z prędkością 190 km/h, później zmienił to na 200 km/h, a potem wrócił do poprzedniej wersji.
Trwa poszukiwanie czarnej skrzynki, w której została zapisana prędkość pociągu. "Wielka śmiertelna prędkość" - napisał hiszpański dziennik "El Mundo".
Ofiary tragedii. "Ciała leżą na torach"
Liczba ofiar śmiertelnych i rannych ciągle ulega zmianie. Tym bardziej, że wiele osób przebywających w szpitalach jest w stanie ciężkim. Pociągiem podróżowało 238 osób. Lekarze obawiają się jednak, że liczba ofiar może wrosnąć.
Ratownicy i świadkowie mówią o "dantejskich scenach" na miejscu zdarzenia. Zwłoki leżały wzdłuż torów, nowe ciała co chwilę wydobywano z wraków wagonów. Opisując sytuację na miejscu wypadku, szef władz regionu Galicja, Alberto Nunez Feijoo mówił, że "jeden wagon jest w kawałkach". - Ciała leżą na torach - dodał Feijoo.
Podczas katastrofy, do której doszło 4 km od Santiago de Compostela, wykoleiły się wszystkie wagony. Jeden z nich zaczął płonąć i to wśród pasażerów tego wagonu jest najwięcej śmiertelnych ofiar.
Pociąg wykoleił się o godzinie 20.41, krótko przed wjazdem na dworzec w Santiago de Compostela.
Na miejsce tragedii dotarł zespół psychologów, którzy pomagali rannym i rodzinom ofiar. Ponieważ karetki pogotowia nie były w stanie przewieźć wszystkich do szpitali, do akcji ratunkowej włączyli się prywatni kierowcy. Jednocześnie w okolicznych szpitalach zaczęło brakować krwi, lokalne władze zaapelowały więc o pomoc. Szpitale musiały jednak odwołać apel o oddawanie krwi - zgłosiło się za dużo osób.
Hotele w Santiago zaoferowały rodzinom ofiar i rannych darmowe pokoje i wyżywienie. W mieście powołano gabinet kryzysowy.
Pociąg jechał z Madrytu do Ferrol - miasta położonego w pobliżu Santiago. Większość pasażerów pociągu to turyści, również zagraniczni, którzy chcieli obejrzeć pokaz sztucznych ogni i wziąć udział w corocznym święcie Santiago de Compostela.
Świadkowie słyszeli wybuchy
Cytowana przez agencję Reutera kobieta, która przebywała w pobliżu torów kolejowych w chwili katastrofy powiedziała, że najpierw usłyszała głośny wybuch, a następnie zobaczyła wykolejony pociąg. Inni świadkowie mówili o "silnej wibracji", którą wyczuli tuż przed wypadkiem.
Tymczasem władze Hiszpanii wstępnie wykluczyły, że powodem katastrofy był zamach. Niemniej pojawia się coraz więcej spekulacji na temat takiej możliwości.
Rzeczniczka hiszpańskiego rządu poinformowała, że władze rozpatrują katastrofę w Santiago de Compostela w kategoriach wypadku transportowego. Na miejsce zdarzenia udał się premier Mariano Rajoy.
Przyczyną tragedii nadmierna prędkość?
Eksperci nie wykluczają, że poza nadmierną prędkością, przyczyn wypadku może być jednak więcej.
Odcinek, na którym wykoleił się pociąg, był niedawno przebudowywany. Eksperci z Ministerstwa Transportu twierdzą, że po zakończeniu remontu ostrzegali, iż zakręt jest źle wyprofilowany.
Jest to najpoważniejszy wypadek pociągu w Hiszpanii od 1972 roku, kiedy w katastrofie kolejowej pod Sewillą zginęło 77 ludzi.
W pociągu nie było Polaków?
- Nie mamy 100 proc. gwarancji, że w tym pociągu nie było Polaków - powiedział rzecznik MSZ Marcin Bosacki. Jak wyjaśnił hiszpańska policja przygotowuje pełną listę ofiar, która prawdopodobnie zostanie opublikowana wieczorem.
- Natomiast chcę powiedzieć, że zarówno nasze służby konsularne w Hiszpanii, jak i służby hiszpańskie nie otrzymały jakichkolwiek telefonów od rodzin lub bliskich Polaków, którzy poszukują krewnych, którzy mogli być w tym pociągu - dodał. Bosacki zwrócił uwagę, że to okoliczność, która pozwala na pewien optymizm.
Apel papieża
Papież Franciszek zaapelował o modlitwę za ofiary środowej katastrofy kolejowej pod Santiago de Compostela w Hiszpanii i w intencji ich rodzin - poinformował rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi.
Na początku codziennej konferencji prasowej w związku z podróżą papieża do Brazylii z okazji 28. Światowych Dni Młodzieży rzecznik uczcił ofiary minutą ciszy.
- Papież został poinformowany (o katastrofie) po powrocie do rezydencji Sumare. Łączy się w bólu z rodzinami, apeluje o modlitwę i o to, by w wierze przeżywać to tragiczne wydarzenie - powiedział ks. Lombardi.
Rzecznik dodał, że do wypadku doszło w przeddzień uroczystości św. Jakuba i wśród ofiar mogą być pielgrzymi udający się do Santiago de Compostela, znanego ośrodka kultu tego męczennika.