Kataryna: Zwykły Szary Człowiek i zwykła brudna polityka
Choć mierzi mnie celebrowanie samobójczej śmierci, cieszę się, że mający w Sejmie większość PiS nie odmówił Szczęsnemu minuty ciszy i poza tradycyjnie już niechlubnym wyjątkiem oszalałej z nienawiści Krystyny Pawłowicz jego politycy zachowali się godnie podczas tej jednej minuty, od której nikomu nie ubędzie - pisze w felietonie dla WP Opinie Kataryna
Gdy w 2008 roku zmarł były opozycjonista, a potem senator i poseł PiS, jego partia chciała uczcić go minutą ciszy w Sejmie, ale zgody nie wyraził ówczesny marszałek Bronisław Komorowski. "Jak za każdym razem będziemy robić minutę ciszy za zmarłych parlamentarzystów, to nie starczy nam na to czasu sejmowego" - argumentował, broniąc cennej sejmowej minuty, sztuk jeden. Sejm nie widział też powodów do pożegnania minutą ciszy takich postaci jak wybitni aktorzy Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz i Adam Hanuszkiewicz.
Swojej minuty ciszy w Sejmie nie dosłużyła się także Wanda Błeńska - za Robertem Mazurkiem - "kobieta o niewiarygodnym życiorysie: podporucznik Armii Krajowej, założycielka szpitala dla trędowatych w Bulubie w Ugandzie. Błeńska żyła tam ponad 40 lat, wróciła do Polski po osiemdziesiątce. Do dziś jest uważana w Ugandzie za świętą Matkę Trędowatych". Każda z tych osób swoim życiem zasłużyła na minutę ciszy bardziej niż Piotr Szczęsny swoją śmiercią. Bo przecież tylko za nią, a nie za dobre życie jest fetowany.
I choć mierzi mnie celebrowanie samobójczej śmierci, cieszę się, że mający w Sejmie większość PiS nie odmówił mu minuty ciszy i poza tradycyjnie już niechlubnym wyjątkiem oszalałej z nienawiści Krystyny Pawłowicz jego politycy zachowali się godnie podczas tej jednej minuty, od której nikomu nie ubędzie, nawet jeśli powód do niej był mało szlachetny, jak cały obłędny taniec opozycji na trumnie Szczęsnego.
Kliknij, aby zobaczyć - Sejm uczcił śmierć Piotra S. Tylko Krystyna Pawłowicz się wyłamała:
Szczęsnego zabiła poważna choroba
W przeciwieństwie do biskupa Tadeusza Pieronka, który wie na pewno, że za śmierć Szczęsnego odpowiada PiS ("Jego tekst, dość klarowny wskazuje na to, kto jest winny jego śmierci. Gdzie jego krew popłynęła, czyje ręce splamiła"), i w przeciwieństwie do Krystyny Pawłowicz, która jest przekonana, że jednak PO ("Dziś w Sejmie była z zaskoczenia chwila ciszy-pułapka sprawców. Nie przeprosili jednak swej ofiary. Wykorzystali ją też po śmierci. Fałszywa "chwila ciszy" zainicjowana przez barbarzyńców"), będę się upierać, że Szczęsnego zabiła poważna choroba, z której - mówi o tym jego rodzina - leczył się od ośmiu lat, czyli na długo zanim PiS doszedł do władzy.
Mam bardzo dużo współczucia dla rodziny pana Piotra, i jeszcze więcej dla niego samego, bo zanim uznał, że nie chce i nie potrafi dłużej żyć, robił rzeczy naprawdę ważne, a zostanie zapamiętany tylko jako młot na PiS. Całe jego sensowne życie zostało przez polityków zredukowane do bezsensownej śmierci, która nikogo nie obudzi, za to wielu pomoże jeszcze bardziej podgrzewać atmosferę w i tak już wystarczająco podzielonym społeczeństwie. Jeśli Piotr Szczęsny miał nadzieję, że z jego strasznej śmierci wyniknie dla Polski coś dobrego, to nie mógł się bardziej pomylić. Nie ma i nie będzie z niej pożytku ani dla państwa, ani dla społeczeństwa, bo nie może być żadnego pożytku z polsko-polskiej wojny, w której Szczęsny niechcący dostarczył - niestety obu stronom, choć w nieporównywalnych proporcjach - dodatkowej amunicji.
Czytelny sygnał
"Zostawiamy tę sprawę otwartą. Mówimy tylko, że w naszej opinii zdarzyło się coś bardzo ważnego i prosimy, żeby projektanci się zastanowili, czy chcą tę ważną sprawę uwzględnić w swoich projektach. Broń Boże niczego nie narzucamy, niczego nie nakazujemy" - mówi Ewa Malinowska-Grupińska, polityk PO i przewodnicząca Rady Warszawy, zwracając się do architektów startujących w konkursie na zagospodarowanie Placu Defilad. "Niczego nie narzucając", pani Grupińska wysłała do konkursowiczów jasny sygnał i bardzo się zdziwię jeśli znajdzie się ryzykant, który zdecyduje się spełnić tak otwarcie wyrażonych oczekiwań pani przewodniczącej. A jeszcze bardziej - jeśli ten konkurs wygra.
Jest więc duża szansa, że miasto, które od 7 lat nie chce godnie uczcić swojego nieżyjącego prezydenta, który jako prezydent Polski zginął na służbie w tragicznym wypadku, szybko, sprawnie i widowiskowo uczci samobójczą śmierć człowieka, który przysłużył się opozycji odbierając sobie życie. Trudno znaleźć coś bardziej obrzydliwego niż granie samobójczą śmiercią człowieka, który od tylu lat szukał u lekarzy pomocy w odnalezieniu na nowo radości z życia. A jeśli w grę włączył się nawet katolicki biskup, usprawiedliwiając na użytek bieżącej polityki samobójstwo jako w zasadzie uzasadnione, to końca tej wojny prędko nie doczekamy.
"Wyborna okazja"
I trudno się nie zastanawiać, czy takiego właśnie "przebudzenia" życzył sobie Szczęsny. Czy chciałby widzieć tę słabo skrywaną radość opozycji z jego gestu - bo choć tylko Hartman odważył się przyznać, gdy Szczęsny jeszcze walczył o życie w szpitalu, że w zasadzie to liczy na jego śmierć, to przecież sądząc po licznych hołdach i podziękowaniach dla Szczęsnego, całkiem dużo osób jest mu wdzięcznych za tę śmierć. Jakby była ważniejsza od całego jego życia, pożytecznie przeżytego na bardzo ważnej pracy u podstaw.
W opublikowanym w prasie nekrologu Piotra Szczęsnego jego rodzina prosi o uszanowanie żałoby, religijnego charakteru uroczystości i pożegnanie zmarłego w ciszy, bez symboli i demonstracji partyjnych, flag, banerów oraz błysków fleszy. Bardzo jestem ciekawa czy tym, dla których Piotr Szczęsny jest dzisiaj poręcznym bo już nieżyjącym antyrządowym gadżetem, uda się podczas pogrzebu uszanować wolę rodziny. Pogrzeb to taka wyborna okazja do politycznych demonstracji, aż szkoda, żeby przez rodzinę się zmarnowała…
Kataryna dla WP Opinie