Kataryna: "Awantura o aborcję. Jak świr z dziadersem" [OPINIA]
Zakotłowało się w "obozie postępu", bo Jerzy Owsiak nie poprzestał na skrytykowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, ale na temat samej aborcji odważył się wyrazić zdanie inne, niż w tym środowisku wypada mieć.
Jerzy Owsiak powiedział: "Nie jesteśmy świrami, wariatami, którzy mówią, że aborcja ma być na pstryknięcie. To jest absolutnie nadużycie. Myślenie o tym jest absolutnym nadużyciem". No i się zaczęło.
Gdyby Owsiak nie był "swój", usłyszałby w odpowiedzi gromkie "wypierdalaj" i nie miałoby znaczenia, co już w życiu zrobił - spotkałby go niedawny los Waldemara Kuczyńskiego, który od twitterowych "julek" płci obojga oberwał na Twitterze za zupełnie niekontrowersyjną moim zdaniem opinię, że aborcja nie jest OK, choć samo prawo do wyboru popiera.
Powiedział on tak: "Popieram prawo kobiety do decyzji o przerywaniu ciąży, ale nie pogląd, że aborcja jest OK. Aborcja może być uznana za zabieg, gdy dotyczy płodu letalnego, ale nie pozostałych. To wybór moralny".
Waldemar Kuczyński, polityk z innego pokolenia i bliżej młodzieży nieznany, został oczywiście potraktowany dużo bardziej brutalnie, choć jego stanowisko powinno się zwolennikom aborcji na żądanie podobać - jest za wolnym wyborem. Gorzej z Owsiakiem, który okazał się być zwolennikiem poprzedniej ustawy, a aborcję "na pstryknięcie" popierają jego zdaniem "świry".
Paulina Młynarska: "Jurku Owsiaku, jesteś dziadersem. Kochanym, uwielbianym, za którego wiele z nas dałoby się pokroić. Ale jesteś dziadersem. To dlaczego kobieta decyduje się przerwać ciążę, nie podlega Twojej ocenie. Jest to sprawa wyłącznie pomiędzy nią, jej partnerem i jej lekarzem/lekarką. Takie są cywilizowane standardy w krajach, w których kobiety nie są uważane za niezdolny do samodzielnego myślenia inwentarz, będący własnością przemądrzałych dziadersów. Cholernie przykro. I tyle".
Można się uśmiechnąć do dramatu środowisk liberalno-lewicowych, które muszą zmierzyć się ze smutnym faktem, że ich świecki święty w tej jednej sprawie okazał się taką "konserwą". Ale samo zjawisko stosowania tego rodzaju szantażu moralnego wobec własnych sojuszników zasługuje na smutną refleksję.
Okazuje się, że nie wystarcza już samo popieranie prawa do wyboru, trzeba to robić odpowiednio entuzjastycznie, przyjmując za własny pogląd, że sama aborcja i decyzja o niej są neutralne moralnie i nie podlegają żadnej ocenie. Posłanka Lewicy porównała ją nawet do wzięcia tabletki na odrobaczenie, co jest pewnym postępem po latach porównywania do obcięcia paznokci.
W Kanadzie, już nawet nieśmiało stawianej za wzór w kwestii wolności wyboru, aborcja jest dopuszczalna aż do końca ciąży i jest to logiczna konsekwencja przyjęcia założenia, że dopóki człowiek pozostaje po wewnętrznej stronie brzucha matki, pozbawienie go życia jest czynem moralnie neutralnym i jako taki nie może podlegać ograniczeniom.
Czy chociaż na ten temat można mieć jeszcze "na salonach" odrębne zdanie, bez narażenia się na wyzwiska oburzonych, że ktoś wyrażając wątpliwości moralne staje na drodze światopoglądowej rewolucji?
W Polsce aborcja z powodu wad płodu była dopuszczalna do momentu osiągnięcia przez dziecko zdolności przeżycia poza organizmem matki. Kilka lat temu w wyniku "nieudanej" aborcji dziewczynka z zespołem Downa nie tylko przeżyła sam zabieg, ale była na tyle silna, że lekarze próbowali nawet ratować jej życie. Przeżyła 29 dni, umierając samotnie. W Polsce takie przypadki szokują, w Kanadzie tak właśnie wygląda "wolny wybór".
Nawet jeśli potrafiłabym zrozumieć, że ktoś to uznaje za moralnie neutralne, dlaczego nie pozwolić innym być odmiennego zdania? Czy nie na tym też polega "wolność wyboru", żeby Owsiak też mógł wybrać po której stronie w sprawie aborcji stoi?