Katarski inwestor, czyli podmiot który nie istniał?
Katarski inwestor przez kilka tygodni chłodnego i deszczowego lata rozgrzewał media i opinię publiczną. To właśnie kontrowersje wokół sprzedaży stoczni Gdynia i Szczecin, obok "afery hazardowej", były jedną z największych tegorocznych wpadek rządu Donalda Tuska. Katarski inwestor to kolejne hasło w "Słowniku 2009" Wirtualnej Polski.
14.12.2009 | aktual.: 14.12.2009 13:38
"Zły styk senatora Misiaka"
O tym, że temat prywatyzacji polskich stoczni najlepiej omijać szerokim łukiem przekonał się senator Platformy Obywatelskiej Tomasz Misiak. Co więcej, jak powiedział jego klubowy kolega i były już szef klubu parlamentarnego Zbigniew Chlebowski: "ten zdolny i kompetentny senator, który popełnił błąd, zapłacił za niego surową cenę". I musiał pożegnać się z klubem PO. Wprawdzie Misiak sam złożył rezygnację, ale zrobił to dopiero po burzy jaka przetoczyła się przez media i dyskwalifikacji przez premiera Donald Tuska.
- W przypadku Misiaka doszło do złego styku - argumentował szef rządu. Na czym polegał "zły styk" senatora? Misiak, jako szef senackiej komisji gospodarki narodowej, pracował nad specustawą stoczniową. Z czasem okazało się, że firma Work Service, której Misiak był współwłaścicielem, dostała bez przetargu zlecenie na pośrednictwo pracy i szkolenia zwalnianych stoczniowców ze Stoczni Szczecińskiej. Zbieg okoliczności? Jak podsumowali politycy opozycji: Misiak chciał zrobić dobry interes na tragedii zwalnianych stoczniowców. Sam zainteresowany w rozmowie z Wirtualną Polską zapowiadał, że pozwie ludzi, którzy kłamali i niszczyli jego dobre imię. - Całość mojej sprawy była nadmuchanym przez opozycję balonem, to było jakieś szaleństwo - mówił Misiak już jako senator niezrzeszony.
"To jest jawny sabotaż"
Dobry interes na sprzedaży stoczni chciał zrobić także minister skarbu Aleksander Grad. W maju poinformował, że znalazł inwestora zakup majątku stoczni w Gdyni i w Szczecinie - katarski fundusz rządowy Qatar Investment Authority. Inwestor miał zapłacić 287 mln zł za majątek stoczni Gdynia i 94 mln zł (stocznia Szczecin). Kiedy zbliżał się termin płatności okazało się, że katarski inwestor chce zapłacić za stocznie z miesięcznym opóźnieniem. Wątpliwości inwestora i zwłokę miał wzbudzić list od Szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni i Przemysłu Okrętowego, w którym padł zarzut, że szczeciński zakład był w przeszłości pralnią brudnych pieniędzy. Grad zagroził autorom listu prokuraturą oraz ABW i nazwał zamieszanie "jawnym sabotażem". W sprawie prywatyzacji stoczni zabrał głos sam premier. Tradycyjnie już uspokoił opinię publiczną, a ministrowi skarbu dał czas do końca sierpnia. W przypadku fiaska zapowiedział dymisję Grada.
Transakcja ostatecznie nie doszła do skutku. Katarczycy nie zapłacili ani złotówki za stocznie Gdynia i Szczecin. Na drodze do sfinalizowania transakcji według resortu stanęły problemy prawno-organizacyjne. Opozycja nie zostawiła na ministrze suchej nitki; Grad oddał się do dyspozycji szefa rządu, ale jak mówił zrobił to "z czystym sumieniem, bo jego resort zrobił wszystko co było w mocy, aby doprowadzić prywatyzację do skutku". Premier, o czym poinformował jego rzecznik Paweł Graś, "dał sobie kilka dni na decyzję, co do przyszłości ministra skarbu". Ostatecznie nie zdymisjonował Grada.
Nie było Katarczyków, tylko libański handlarz bronią?
Tymczasem według byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego katarski inwestor nie tylko nie miał pieniędzy na zakup stoczni, ale tak naprawdę w ogóle nie istniał. - Jedynym podmiotem, który realnie występował w tej sprawie i realizował swoje interesy, był El Assir, międzynarodowy handlarz bronią - powtarzał Kamiński we wszystkich mediach. W odpowiedzi urażony Libańczyk zarzucił Kamińskiemu naruszenie dóbr osobistych i zapowiedział (za pośrednictwem wynajętych w Polsce adwokatów), że spotka się z byłym szefem CBA w sądzie. Rozprawa już w lutym. - Jako pełnomocnicy procesowi Abdula Rahmana El Assira oświadczamy, że w związku z trwającą od dłuższego czasu serią zniesławiających naszego klienta pomówień i oszczerczych informacji w mediach, zostaliśmy upoważnieni do występowania na drogę sądową w celu ochrony jego dobrego imienia w przypadku takiego naruszenia - oświadczyli adwokaci El Assira.
Jak się później okazało, El Assir faktycznie był przedstawicielem katarskiego inwestora, co potwierdził minister skarbu. Grad zapewnił jednak, że nikogo nie faworyzował przy prywatyzacji (o co posądzała go opozycja), a katarski inwestor jako jedyny był nią zainteresowany.
Marek Grabski, Wirtualna Polska