Katalog oszustw polskich. Jak się nie dać przestępcom.
Ofiarą oszustów padają przede wszystkim ludzie żądni zysku, szukający niesamowitej okazji i łatwego zarobku - rozmowa z Bożeną Kultys, blogerką i autorką książki „Jak nie dać się oszukać”.
Na swoim blogu i w książce skatalogowała Pani i opisała dziesiątki przestępstw. Od matrymonialnych przez bankowe, poprzez różne mutacje oszustwa „na wnuczka”, „na policjanta”, „na hydraulika”. Aż po rekrutacyjne. Jakie są najnowsze metody?
Oszustwo na Lotto i metoda wyłudzania danych na „wewnętrzne śledztwo”. Pierwsze polega na tym, że na Facebooku utworzono fałszywy profil Lotto i wykorzystując rzeczywisty jubileusz tej loterii, rozpisano konkurs. Każdy z uczestników dowiaduje się potem, że wygrał. Tyle, że musi jeszcze wysłać esemesa z kodem potwierdzającym. I tak kilka tysięcy osób w ciągu ostatnich dwóch, trzech dni zasubskrybowało płatne esemesy. Średnio stracą po kilkadziesiąt złotych. Wcześniej ta metoda miała inne odsłony: „urodziny Lexusa”, „rozsprzedaże Media Markt”, „towary z wadą fabryczną”. Trudno nawet oszacować rzeczywistą liczbę oszukanych.
W drugim przypadku, jeszcze świeższym, oszuści dzwonią do osób, które zamieściły ogłoszenia na portalu ogłoszeniowym i w związku z prowadzonym wewnętrznym śledztwem, „które niebawem przejmie policja” wyłudzają dane. Do czego im one posłużą, okaże się.
Jak to możliwe, że po tylu medialnych doniesieniach, apelach policji, ostrzeżeniach Polacy wciąż się nabierają na takie „akcje”?
Oczywiście można paść ofiarą oszustwa przez przypadek. Na przykład zamówić coś w firmie, która do tej pory działała rzetelnie. Pamiętam też chłopaka, który szukał pracy jako kurier. Dostał ciekawą ofertę: miał odbierać od starszych osób uszkodzone protezy i zawozić je do naprawy. Wpadł już przy pierwszym zleceniu. Okazało się, że zwerbowała go szajka kradnąca „na wnuczka”. Nie wiedział, że miał odebrać wyłudzone pieniądze. Miał bardzo poważne nieprzyjemności. Czasami też łatwo się nabrać na zupełnie nową metodę oszustów. Kiedyś sama zazdrościłam koledze, który dostał superofertę pracy jako tester bankowości elektronicznej. I żaden dzwonek alarmowy mi się nie odezwał. A powinien, choćby dlatego, że dostał pracę bez żadnej rozmowy kwalifikacyjnej.
Taka oferta to oszustwo?
Matka wielu oszustw. Ofiara zakłada „testowe” konto. Przestępcy przejmują je i z jego pomocą wyłudzają pieniądze na serwisach aukcyjnych, zaciągają kredyty, robią charytatywne zbiórki.
Naukowcy i policjanci twierdzą, że istnieje coś takiego jak „typ ofiary”, niektórzy z nas mają być predysponowani, by dać się oszukać. Zgadza się z tym Pani?
Tak, jak najbardziej. Ludzie, którzy najłatwiej padają ofiarą przestępstw mają zwykle kilka wspólnych cech. Po pierwsze, są to osoby żądne zysku. Wydawałoby się, że to cecha sprawcy, a nie ofiary. Ale tak naprawdę w ręce oszustów pcha nas chęć łatwego zarobku, zrobienia złotego interesu. Najpopularniejsze na świecie jest tzw. oszustwo nigeryjskie. Ofiary chcą zarobić milion dolarów, pomagając żonie lub córce byłego dyktatora wywieźć pieniądze z kraju. Ofiary to także osoby lekkomyślne, działające pod wpływem impulsu, takie, które najpierw robią a potem myślą. Powinniśmy pamiętać, że przestępcy są dobrymi psychologami, wiedzą jak znaleźć czuły punkt, nasz przedmiot pożądania. Dla młodego mężczyzny to będzie dobre auto, dla kobiety po trzydziestce bogaty mąż, a dla emerytki zdrowie jej i wnuków. I na koniec, ofiary przestępstw to ludzie z zaniżonym poczuciem wartości. Tacy, którym nawet jeśli coś nie będzie grało, to pomyślą: „to dlatego, że ja się nie znam, nie jestem ekspertem, nie wiem, muszę zaufać innym”.
Często wynika to z niedostatecznego wykształcenia czy podeszłego wieku.
Osoby starsze są szczególną grupą ryzyka? Po oszustwach „na wnuczka”, pojawiła się mutacja tej metody „na policjanta”, oprócz tego emeryci padają ofiarami fałszywej opieki społecznej, kontroli z NFZ, itp.
Dokładnie. Jest to grupa szczególnie narażona na przestępstwa, choć najpopularniejsze z nich, „na wnuczka”, jest typowo polską metodą. Wywodzące się z naszego kraju grupy przestępcze stosują ją w Niemczech, ale już na przykład w Wielkiej Brytanii ten sposób zupełnie nie działa. I trudno, nawet specjalistom, stwierdzić dlaczego. Może to przywiązanie do koncepcji wielopokoleniowej rodziny naszych emerytów czy niemieckich, a może brytyjscy staruszkowie są bardziej rozważni.
Jak to się stało, że założyła Pani bloga Stop-Oszustom?
Pracowałam w firmie, która zajmuje się usługami finansowymi i windykacją. Bardzo często dzwonili do nas ludzie, którzy padli ofiarą oszustów. Pamiętam, że szczególne wrażenie zrobiła na mnie historia starszej pani, która znalazła w internecie stronę „firmy pożyczkowej”. Tak naprawdę była to pułapka oszustów, którzy kazali jej podpisać jako zabezpieczenie weksel, a obiecanych pieniędzy nigdy nie przelali. Za to zażądali spłaty weksla. I okazało się, że umowa pożyczki jest tak skonstruowana, najwyraźniej przez dobrego prawnika, że ona musi te pieniądze im zapłacić. Wtedy pomyślałam o założeniu bloga, który by opisywał takie rozbójnicze metody, by przed nimi przestrzec.
Nie boi się Pani, że blog i książka mogą posłużyć przestępcom jako instruktaż?
Nie na pewno nie. Tym się zajmują wyspecjalizowane szajki. Amatorzy zwykle wpadają za pierwszym razem.
A wracając do tych oszustw, których sprawcy omijają przepisy, a nie je łamią i dzięki temu są bezkarni. Jaki to procent tych, które Pani opisuje? I czy jest jakaś szansa, żeby ukrócić ten proceder? Tak naprawdę większość oszustw, które opisuję, wykorzystuje luki w prawie. Sprawcy bardzo często pozostają bezkarni, prokuratura nawet nie wszczyna śledztwa. Osoby poszkodowane, które się ze mną kontaktują, muszą pogodzić się nie tylko ze stratą pieniędzy, ale i poczuciem bezsilności. Myślę, że teraz pojawiła się pewna szansa. Jedna z dużych firm, których markę wykorzystano do oszustwa, postanowiła ścigać sprawcę w postępowaniu cywilnym. Może dzięki temu uda się ograniczyć przynajmniej facebookowe wyłudzenia.