Marszałek Karczewski był pytany o informację, którą podała WP, że rządowa administracja zamówiła 258 samochodów, w tym 40 limuzyn. Pojazdy mają trafić m.in. do ministerstw i urzędów wojewódzkich, ale nie do BOR, ani też instytucji, których kierowcy uczestniczyli w kolizjach. Zamówienie dotyczy - oprócz limuzyn - mniejszych samochodów osobowych, furgonów, busów, ciężaróweki aut terenowych.
Auta mają trafić do resortów: edukacji, infrastruktury, finansów, kultury, sportu, spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i zdrowia. Dostaną je także urzędy wojewódzkie, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, Urząd Patentowy, Wyższy Urząd Górniczy, a nawet Biuro ds. Substancji Chemicznych.
Specyfikacja jest szczegółowo opisana. Limuzyny - ustaliła reporterka WP - muszą posiadać m.in. centralny zamek z czujnikiem zbliżeniowym, automatyczny system parkowania, podgrzewane fotele, kamerę cofania, przyciemnione tylne szyby, system wspomagający ruszanie pod górkę oraz ostrzegający przed niepożądaną zmiana pasa ruchu. Jedna ma mieć nawet internet, tylne poduszki powietrzne i wentylowane siedzenia.
- To znamienne, że władza kupuje nowe limuzyny w dniu, kiedy dowiadujemy się, iż uszkodzono kolejny samochód. To niebywałe. PiS wprowadza Bizancjum na polskich drogach. Skoro uszkadzają tak dużo aut, to muszą teraz dokupić nowe. Szkoda tylko, że zapłacą za to podatnicy - powiedział WP Krzysztof Brejza, poseł PO. Do uszkodzenia limuzyny wartej dwa miliony złotych doszło ostatnio w czasie eksperymentu , który miał pomóc w ustaleniu przyczyn wypadku prezydenta Andrzeja Dudy.