Kara śmierci za atak terrorystyczny sprzed pięciu lat
Sąd indyjski skazał na
karę śmierci Pakistańczyka, przywódcę ataku terrorystycznego na
koszary armii w historycznym Czerwonym Forcie w Delhi w grudniu
2000 r.
31.10.2005 | aktual.: 31.10.2005 20:36
Wyrok zapadł w dwa dni po serii zamachów bombowych w indyjskiej stolicy, w których zginęły 62 osoby, a 210 zostało poważnie rannych. Do ataków przeprowadzonych na pełnych ludzi bazarach przyznała się mało znana do tej pory organizacja separatystów kaszmirskich - Inquilab Mahaz ("Front Powstania Muzułmańskiego").
Przed sądem w Delhi odpowiadało siedmiu uczestników i organizatorów ataku z 2000 r. - sześciu obywateli Indii i Pakistańczyk Mohammed Arif - alias Aszfak, który zdaniem policji miał być członkiem nielegalnej organizacji islamskiej Lashkar-i-Taiba. Pakistańczyk już w zeszłym tygodniu został uznany za winnego zabójstwa, spisku antypaństwowego, fałszerstw oraz nielegalnego posiadania broni. Przed sądem postawiono także indyjską żonę Arifa, Rehmanę Jusuf Faruki, którą uznano za winną ukrywania przestępcy.
Wszyscy oskarżeni twierdzili, że są niewinni. Tylko Aszfak został skazany na karę śmierci, wobec pozostałych oskarżonych sąd orzekł wyroki od siedmiu lat po karę dożywotniego więzienia.
W grudniu 2000 r. grupa ekstremistów islamskich zaatakowała historyczny Czerwony Fort w Delhi zabijając dwóch żołnierzy i jedną osobę cywilną. Do ataku przyznało się mające siedzibę w Pakistanie islamskie ugrupowanie Lashkar-i-Taiba. Grupa ta od lat należy do najbardziej nieprzejednanych w regionie.
Ówczesny atak miał stanowić wyraz sprzeciwu organizacji przeciwko wynegocjowanemu w tym czasie rozejmowi pomiędzy niektórymi ugrupowaniami separatystów kaszmirskich a rządem w Delhi, kierowanym wtedy przez premiera Atala Behari Vajpayee. Lashkar-i-Taiba została uznana za organizację terrorystyczną nie tylko przez rząd Indii, lecz także przez rząd Stanów Zjednoczonych.
Zbudowany w XVII wieku Czerwony Fort podzielony jest na część wojskową i cywilną. W koszarach stacjonowało w momencie ataku ok. 1000 żołnierzy, a w odwiedzanej codziennie przez wielu turystów części cywilnej mieszka kilkaset osób.