Kandydatki na prezydentową
Do tej pory, zazwyczaj, były w cieniu. Teraz znalazły się w światłach jupiterów. Interesują się nimi zarówno kolorowe gazety brukowe, jak i poważne, opiniotwórcze tytuły. Kandydatki na pierwsze damy RP.
23.07.2005 | aktual.: 23.07.2005 12:11
Większość z nich przyznaje, że decyzję męża o starcie w wyborach prezydenckich przyjęły bez sprzeciwu, ale z obawami. Dzieli je bardzo wiele. Ale łączy jedno - w mediach potwierdzają, że nie chcą być "powtórką" z Jolanty Kwaśniewskiej.
Brydż na całe życie
Halina Borowska - podobnie jak mąż, skończyła SGPiS. Jest magistrem ekonomii. Marka Borowskiego poznała podczas studiów. Wybrał ją jako swojego partnera do brydża. Bo była niezłym graczem. - Jeżeli ja jestem lewą ręką Marka Borowskiego, to jego żona Halina - prawą ręką - mówi ze śmiechem Jolanta Banach z SdPl. Borowski, jej zdaniem, żony nie ukrywa. Jest wykształcona. Inteligentna. Jeździ więc z nim na wszystkie ważniejsze spotkania, chodzi na bale. Haliny Borowskiej nie brzydzi polityka. Czyta wszystko od deski do deski, co dotyczy życia politycznego. I robi często prasówkę mężowi. Jest jego najlepszym doradcą. I najbardziej krytycznym. A Marek Borowski liczy się niesłychanie ze zdaniem własnej żony - twierdzi posłanka Banach, dodając, że oboje Borowscy są jak dwie połówki tego samego jabłka. Borowscy mają jednego syna i trzech wnuków. Halina Borowska nie jest tylko gospodynią domową. Udziela się zawodowo w jednej ze spółek.
Wspiera męża z puszczy
Barbara Cimoszewicz - najbardziej tajemnicza ze wszystkich kandydatek. Więcej można przeczytać o ukochanych jamnikach i kotach marszałka Cimoszewicza albo o zaprzyjaźnionym żubrze, Maćku, niż o niej samej. Do tej pory była w głębokim cieniu. Nawet w czasach premierostwa męża. Mąż w Warszawie, a żona (prawnik z wykształcenia) pilnowała gospodarstwa domowego w Kalinówce w Białostockiem. Przeprowadzili się tam przed laty ze względu na zdrowie syna. Zamieszkali w gospodarstwie rodziców Barbary. Jak sama twierdzi - nie jest zazdrosna o męża. - Barbara nie zamierza być osobą publiczną - deklaruje Włodzimierz Cimoszewicz. Historię ich znajomości opowiedział przed paroma laty w prasie nieżyjący już Lech Falandysz: „Los rzucił mnie do Nasielska, gdzie byłem opiekunem hufca pracy dziewcząt z filii UW w Białymstoku. W jakiejś wytwórni pakowały ogórki do słoików. Moim asystentem był Włodzimierz Cimoszewicz. Trzydzieści dziewcząt na nas dwóch. Sytuacja komfortowa. Z naszej wspólnej pracy w Nasielsku Cimoszewicz
wyniósł taką korzyść, że ma żonę, a ja napisałem doktorat“. Nawet politycy SLD nie są w stanie wiele o niej powiedzieć. Franciszek Potulski i Andrzej Różański na pytanie o nią odpowiadają, że nie... kojarzą twarzy. Marszałek Longin Pastusiak też niewiele o niej wie. - To sympatyczna kobieta. Ale nie eksponuje siebie. Skromna. Zachowuje się naturalnie. No i przede wszystkim ma większy luz w kontaktach towarzyskich niż jej mąż - komentuje. Ale jak wygląda? Z tym już trudniej. Longin Pastusiak wycofuje się dyplomatycznym stwierdzeniem, że jak bywa z żoną, to innym kobietom się tak bardzo nie przygląda. Sam Cimoszewicz opowiada, że rodzina jego pasji politycznej nie podziela. Żona nie tylko próbowała go odwieść od polityki, ale też nie chce z nim chodzić po lesie (ulubione zajęcie byłego premiera), ponieważ boi się kleszczy. Sam kupuje sobie ubrania, piecze serniki i robi pizzę. Jeszcze przed paroma laty rodzina chętnie muzykowała. To znaczy córka grała na pianinie, żona śpiewała, a mężczyźni słuchali.
Prezydentową już jest
Maria Kaczyńska, żona Lecha, była w swoim życiu ministrową, profesorową i prezesową. Do tytułu prezydentowej też zdążyła się już przyzwyczaić. Tyle, że prezydentowej Warszawy. Przyznaje, że interesuje się polityką. I jest takim cichym zapleczem eksperckim swojego męża. Studiowała transport morski (specjalizacja handel zagraniczny) na Uniwersytecie Gdańskim. Zna kilka języków obcych.
Swojego męża poznała prawie 30 lat temu, w 1976 roku. Przez przyjaciółkę, która poprosiła ją, aby poszukała mieszkania w Sopocie dla pewnego miłego i kulturalnego chłopaka z Warszawy. Pierwsze spotkanie to nie była eksplozja uczuć, jak wspomina Maria Kaczyńska w wywiadzie dla "Pani". Miłość przyszła trochę później. Ale teraz wie, że byli sobie przeznaczeni. Z pracy zawodowej zrezygnowała po trzyletnim urlopie macierzyńskim. Chciała, jak mówi, stworzyć bezpieczny i spokojny dom dla męża i córki. Od lat nie tylko ma dom na głowie, ale też... wygląd męża. Przygotowuje mu codziennie gotowy zestaw ubraniowy. Bo mąż by sobie z tym nie dał rady.
Kandydatka bez kapelusza
Irena Lepper mieszka z mężem w Zielnowie koło Darłowa. Na stronie internetowej jej męża można przeczytać m.in., że ma wykształcenie podstawowe, urodziła się w rodzinie chłopskiej i od najmłodszych lat ciężko pracowała w gospodarstwie rolnym. A poza tym jest świetną żoną i matką - zachwala sam mąż.
Przed pięcioma laty, kiedy Andrzej Lepper po raz pierwszy kandydował na prezydenta, jego żona mówiła dziennikarzom, że do Warszawy jej nie ciągnie: - Kapelusza nie szukam. Na bankiety razem z mężem nie chodzę. Dziennikarze pokazują mnie jako prostą, wiejską babę. Nie ma się czego wstydzić. Ani tego, że nie mam wykształcenia, ani tego skąd pochodzę. Powiedziała kiedyś, że męża poznała jak... kradł mleko jej rodzicom: Andrzej Lepper miał przepustkę z wojska i z kolegami wybrał się na zabawę. Wracali rano. Akurat jej ojciec wystawił bańki z mlekiem przed dom. A chłopcom chciało się pić. Irena Lepper jeszcze niedawno mówiła, że wstaje o piątej rano. Doi krowy. Dogląda świń. Robi śniadanie, sprząta dom, robi obiad. I tak w kółko. Na pytanie dziennikarza, czy podoła roli żony głowy państwa, odpowiada, że jak trzeba będzie, to się nauczy. - Jolanta Kwaśniewska na początku też nie wszystko wiedziała - stwierdziła Irena Lepper. Lepperowie mają troje dzieci. Są też dziadkami.
Najsympatyczniejsza bibliotekarka
Małgorzata Tusk - mieszka z mężem w Sopocie. Kiedy po studiach pracowała jako bibliotekarka na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Gdańskiego, studenci nadali jej tytuł najsympatyczniejszej bibliotekarki. Skończyła, podobnie jak mąż Donald, historię. Z tym, że ona była na archiwistyce, a Donek - jak nazywa męża pieszczotliwie - na specjalizacji nauczycielskiej. Po studiach prowadziła sekretariat "Solidarności" na Uniwersytecie Gdańskim. Obecnie nie pracuje zawodowo. Ale tak zwane "kurodomostwo" jej nie przeszkadza. Donald Tusk dla "Dziennika Bałtyckiego" tak wspomina moment, kiedy się poznali:
- Moją pierwszą miłością była Małgosia. To był drugi rok studiów. Pierwszy raz pocałowaliśmy się w maju. A w czerwcu pojechaliśmy na Półwysep Helski. Trwały właśnie mistrzostwa świata w piłce nożnej. Chłopaki siedzieli przed telewizorem, wypalali paczki papierosów, wypijali skrzynki piwa i celebrowali gole. A ja w tym czasie z Gosią pod rączkę, na plażę, podziwiać zachód słońca. Pamiętam, że kumpel mi wtedy powiedział: "bracie, jesteś skończony". Miesiąc później oświadczyłem się. - Jeśli Donald Tusk jest w domu głową, to Małgorzata na pewno szyją - mówi jej koleżanka od 25 lat - Jolanta Sodolska. Przyznaje, że o Małgosi może mówić tylko dobrze. Jej zdaniem, to osoba bardzo konkretna i otwarta. - Uczciwie mówi, że to jej się nie podoba lub się z tym nie zgadza. Drobna kobietka, ale mocna. To ona, tak naprawdę, dźwiga na swoich barkach dom. A przy tym ma jeszcze pasje. Chodzimy razem po górach, jeździmy na narty.
Po Platformie krążyła niedawno plotka, że przyczyną późniejszego ogłoszenia startu w wyborach była niechęć Małgorzaty do roli pierwszej damy. Ale to tylko plotka. Bo sama w tygodniku "Wprost" deklarowała, że próbuje nie tylko mężowi kibicować, ale stara się także wiedzieć, jakimi problemami żyje.
Nie dla mnie wizażyści
Anna Wajszczuk-Religa, żona Zbigniewa Religi zapowiada, że nie dla niej szokujące stroje i wyszukane fryzury. Nie zatrudni sztabu wizażystów i kreatorów mody, jeśli by jej się zdarzyło zostać pierwszą damą. - Pozostanę taką jak teraz - zapowiada. Jest wykładowcą w Zakładzie Fizjologii AM w Warszawie. Na medycynę była skazana. Pochodzi bowiem z lekarskiej rodziny. Męża poznała na warszawskiej Akademii Medycznej. Tak się złożyło, że ona wcześniej zrobiła doktorat niż mąż. Potem była na stypendium w USA. Ale po przyjeździe, kiedy urodziły się dzieci, musiała podzielić życie na pracę i obowiązki domowe. Mają dwoje dzieci. Córka jest sinologiem na Uniwersytecie Warszawskim, a syn - tak jak ojciec - kardiochirurgiem.
Ryszarda Wojciechowska, (Polskapresse)