Kandydat na prezydenta Francji obiecuje "pokojową rewolucję"
Kandydat w kwietniowych wyborach
prezydenckich we Francji, centrysta Francois Bayrou, obiecał w Paryżu przeprowadzenie "pokojowej rewolucji".
Zajmujący obecnie trzecie miejsce w sondażach - po kandydacie prawicy Nicolasie Sarkozym i socjalistce Segolene Royal - szef Nowej Unii na rzecz Demokracji Francuskiej (UDF) wystąpił wieczorem w paryskiej sali Le Zenith przed około 6 tys. ludzi. Był to pierwszy tak duży wiec Bayrou w Paryżu.
W jego opinii zarówno francuska prawica, jak i lewica "od ponad 25 lat zamroziły życie polityczne we Francji". Trzeba w związku z tym wyjść z zaklętego kręgu klanów. Trzeba przeprowadzić pokojową rewolucję - relacjonuje słowa Bayrou dla PAP Eryk Mistewicz.
To Francja stworzyła Europę, Unię Europejską i w związku z tym to Francuzi powinni wziąć większą odpowiedzialność za Europę obecnie - podkreślił szef UIDF.
W przemówieniu Bayrou wielokrotnie nawiązywał do 18. prezydenta Francji gen. Charlesa de Gaulle'a i uprawianej przez niego - jak to określił - polityki "łączenia, a nie dzielenia". Bayrou zadeklarował, że pragnie być kontynuatorem takiego sposobu uprawiania polityki, poza partiami.
Francois Bayrou poruszył m.in. kwestię imigrantów we Francji. Odwołując się do kryzysu w Darfurze, polityk zaznaczył, że jedynym sposobem na uregulowanie problemu imigrantów we Francji jest rozwiązanie problemów Trzeciego Świata i pomoc tym krajom. Zaproponował, że jako prezydent będzie dążył do ustanowienia "Planu Marshalla" dla trzeciego świata, ale nie sprecyzował jego założeń.
Bayrou jeszcze w styczniu cieszył się tylko 6-proc. poparciem, podczas gdy w marcu wysunął się w sondażach na trzecią pozycję - uzyskał0 20-22% głosów. Wyprzedza skrajnie prawicowego Jean-Marie Le Pena (12-14%) oraz ośmiu pozostałych kandydatów, dla których poparcie szacuje się w granicach 4%.