Kanada: żona winna zamordowania polskiego profesora
W Winnipeg po trwających 23 godziny w ciągu trzech dni obradach ława przysięgłych uznała Ludmiłę Ilinę, lat 62, winną brutalnego zamordowania w 1995 r. męża - Zbigniewa Mieczkowskiego, 72 letniego wówczas profesora geografii na Uniwersytecie Manitobskim.
Obrońcy, Richard Wolson i Aaron London, w ciągu zaledwie czterech godzin od ogłoszenia wyroku wnieśli apelację podając w uzasadnieniu, że sędzia Marc Monnin niewłaściwie poinstruował ławę przysięgłych, nie podając że brakuje w tej zbrodni motywu, że zwodnicze jest wyciąganie wniosków z dowodów pośrednich i że sędzia w nie wystarczającym stopniu przedstawił teorię obrony. Ponadto zamierzają oni złożyć wniosek o wypuszczenie Iliny na wolność za kaucją.
Był to drugi wyrok skazujący Ilinę za morderstwo Mieczkowskiego. Ciało Mieczkowskiego zostało znalezione na podjeździe domu zamieszkiwanego przez zamordowanego i jego żonę. Został on uderzony tępym narzędziem 17 do 19 razy, a na jego ciele leżał rower z oponami bez powietrza. Prokurator Manfred Pflug, który oskarżał Ilinę również w pierwszym procesie, oraz Brian Bell, powiedzieli w sądzie, że Ilina zabiła męża w salonie i potem położywszy ciało Mieczkowskiego na workach do śmieci przeciągnęła je na podjazd, i następnie zrobiła pranie w celu ukrycia śladów dokonanej przez nią zbrodni.
Ława przysięgłych miała wyrok gotowy o godz, 10:40 rano, ale na odczytanie go wszyscy musieli poczekać 45 minut, aż przybył tłumacz Iliny. Jednakowoż tłumacz nie przeprowadził żadnego tłumaczenia ogłaszanego wyroku. Kiedy starszy przysięgły powiedział "winna", Ilina sięgnęła po szklankę soku i wypiła go jednym haustem. Obrońca Wolson zwrócił się do ławy przysięgłych o indywidualne ogłoszenie wyroku. W czasie gdy sześć kobiet i sześciu mężczyzn po kolei powtarzało "winna", Ilina siedziała z kamienną twarzą.
W pierwszym procesie w 1997 r. Ilina uznana została winną popełnienia morderstwa i skazana na dożywocie bez możliwości ubiegania się o darowanie kary przez 10 lat. W związku z wniesieniem apelacji pozostawała na wolności. Apelacja doprowadziła do obecnego drugiego procesu. W uzasadnieniu uchylenia wyroku z pierwszego procesu Sąd Apelacyjny podkreślił, że sędzia popełnił błąd nie instruując ławy przysięgłych, aby wzięła pod uwagę scenariusz przedstawiony przez obronę, a mianowicie że profesora zabił intruz, który przeciągnął ciało ofiary na podjazd.
Również podczas pierwszego procesu sędzia nie wspomniał, że mimo intensywnego przeszukiwania pobliskiego terenu nigdy nie znaleziono narzędzia zbrodni. W czasie kiedy Ilinę wyprowadzano z sali sądowej w kajdankach, jej znajomi płakali. - Chcę ją uściskać - poprosiła szeryfa pewna kobieta, która gdy jej tego odmówiono, osunęła się w ramionach męża.
Wolson w końcowym przemówieniu obrony dowodził, że pranie wykonał sam Mieczkowski po powrocie do domu, ponieważ rozbił sobie nos upadając z roweru. Mieczkowskiego zabił intruz w środku domu i następnie wyciągnął ciało ofiary na podjazd. - Jesteśmy bardzo rozczarowani - powiedział Wolson przed budynkiem Sądów. - Ława przysięgłych obradowała przez trzy dni od środy. Mam wrażenie, że jej członkowie mieli zasadnicze wątpliwości. Mieli je i zrezygnowali z nich. Ilina wiele ucierpiała w ostatnich latach. Zwrócimy się do sądu wyższej instancji, a mianowicie do Sądu Apelacyjnego. Uzyskamy tam dla niej oczyszczenie z zarzutów.(pr)