Kaganiec dla prezydenta Białegostoku
Prawdziwy kaganiec na czerwonej poduszce za
cenzurowanie sztuki przynieśli białostoccy studenci
prezydentowi Białegostoku, Ryszardowi Turowi, by zaprotestować
przeciwko ingerencji władzy w wolność wypowiedzi artystycznej.
05.12.2003 16:45
Przez półtorej godziny pod siedzibą Urzędu Miejskiego grupa ok. 50 osób skandowała hasła w obronie wolności w sztuce i krytykowała postawę prezydenta, który przyczynił się do zamknięcia w miejskiej galerii Arsenał wystawy "Pies w sztuce polskiej".
Artyści zażądali wycofania z wystawy swoich prac w geście solidarności z prorektorem Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu Piotrem Kurką. Jego pracę "Dostałem pieska" zdjęto z wystawy po skardze, którą skierowała do prezydenta radna Ligi Polskich Rodzin Beata Antypiuk. Uznała ona, że praca obraża jej uczucia religijne.
Radnej nie podobało się umieszczenie przez Kurkę zdjęć księży w instalacji przedstawiającej psa w podświetlanej skrzynce, w miejscu, gdzie spodziewała się zobaczyć psi ogon. Pracę wycofała z ekspozycji dyrektor galerii, gdy dostała pismo radnej skierowane do prezydenta.
Studenci oburzeni postawą prezydenta Ryszarda Tura - działacza ruchów katolickich - przynieśli mu kaganiec, ale straż miejska nie pozwoliła im go wnieść do sekretariatu prezydenta. Kaganiec został więc na półce w holu urzędu. "Trafi do biura rzeczy znalezionych albo zajmie się nim administracja urzędu" - powiedzieli chroniący urząd strażnicy miejscy.
Prezydent Tur przebywał w piątek na urlopie. Kilkuosobową delegację uczestników happeningu przyjął zastępca prezydenta Marian Blecharczyk. Młodzież szczekała, wyła i ujadała w tym czasie pod drzwiami magistratu. Blecharczyk dostał od delegacji list do prezydenta przeciwko cenzurze wraz z podpisami ponad 400 osób. Studenci chcą, by prezydent odpowiedział im na piśmie, czy widział wystawę.
Studenci skandowali pod urzędem, że w Białymstoku powstała inkwizycja LPR. "My, młodzież, nie chcemy więcej wstydzić się za sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem decyzje władz miasta i ich politycznych przyjaciół ze środowisk Radia Maryja i LPR" - napisali w rozdawanej ulotce młodzi ludzie, którzy podpisali się jako www.czerwonykolektyw.org. "Tylko w Białymstoku możliwe jest, aby kaprys znanej ze swych antydemokratycznych fobii radnej Antypiuk przerodził się w prawo" - napisali studenci.
Uczestnicy happeningu podkreślali, że prezydent złamał konstytucję, która gwarantuje obywatelom wolność wypowiedzi. Cytowano słowa papieża, który mówił o tym, że "człowiek powinien posiadać swobodę niepodlegania żadnym formom ograniczeń". Tłumaczyli też, że dominikanin to "pies Pański".
Wznoszono okrzyk "Tur-Bo Cenzura". Podeptano też symboliczne, tekturowe kaptury, podobne do tych, jakie nosili członkowie Ku Klux Klanu.
Prezydent Ryszard Tur dostał już za swoje postępowanie kłódkę od radnego SLD. W środę w pobliżu siedziby LPR internauci z psami żywymi, tekturowymi i pluszakami zorganizowali pikietę.