Kaczyński zaniepokojony: czy PO zacznie teraz strzelać?
Prezes PiS Jarosław Kaczyński uważa, że Platforma Obywatelska w zaostrzeniu języka debaty politycznej widzi szansę na zwycięstwo w jesiennych wyborach parlamentarnych. - Są wypowiedzi pana Sikorskiego, że był to rok spokojny. Jeżeli to był spokojny rok, to jaki jest niespokojny? A teraz to oni dopiero pokażą. Proszę państwa, to co? Będą strzelać? - pytał Kaczyński. Z tą opinią nie zgada się marszałek sejmu Grzegorz Schetyna (PO).
20.04.2011 | aktual.: 20.04.2011 16:22
- Skrajnie niepokojące jest to, że PO szansę na wygranie wyborów widzi tylko w dalszym zaostrzeniu czegoś, co i tak było do tej pory bardzo ostre - odpowiedział Kaczyński pytany podczas konferencji prasowej, czy zauważył zaostrzenie języka ze strony polityków Platformy.
Jako autora szczególnie ostrych wypowiedzi Kaczyński wskazał szefa MSZ i koordynatora prac programowych PO przed wyborami Radosława Sikorskiego. - Przecież (są) wypowiedzi pana Sikorskiego, że był to rok spokojny. Jeżeli to był spokojny rok, to jaki jest niespokojny? A teraz to oni dopiero pokażą. Proszę państwa, to co? Będą strzelać? - pytał Kaczyński.
Prezes PiS dodał, że obrażanie zmarłych stawia w polskiej kulturze człowieka "na samym dnie". - To nie jest coś, co łamie reguły i co jest ostre? To co jest? Powtarzam, to jest już w istocie zapowiedź używania siły, strzelania - mówił.
Marszałek sejmu Grzegorz Schetyna pytany, czy PO zacznie teraz strzelać, powiedział, że na pewno nie. - Nie ma jakiegoś nowego początku w języku czy w opisie sytuacji. Jesteśmy po uroczystościach 10 kwietnia, roczna żałoba też zamyka pewien czas - dodał.
- Pamiętamy o ofiarach, ale też chcemy żyć w normalnym kraju, podejmować wyzwania, które są przed nami, pilnować interesu państwa, dbać o jego bezpieczeństwo (...) pilnować budżetu, pilnować tego wszystkiego, co jest najważniejsze. Pamiętając chcemy też rozdzielić kwestię pamięci o Smoleńsku, od normalnego funkcjonowania państwa. Jesteśmy zgodni z wolą większości Polaków - podkreślił Schetyna.
Kaczyński przekonywał, że 10 kwietnia, w rocznicę katastrofy smoleńskiej "nic się stało". - Było dużo ludzi, nie żadne siedem tysięcy, dużo więcej (...). Były przemówienia, które nie były może pochwałami władzy, ale też nie było niczego drastycznego. Gdyby było, to też się całkowicie mieści w regułach demokracji - ocenił prezes PiS.
Kaczyński ubolewał, że nie ma reakcji mediów na "niszczenia polskiego życia publicznego". - W tej chwili obserwujemy coś, co z jednej strony jest groteską, a z drugiej jest groźne. Jeśli odmawia mi się prawa do cytowania Herberta - to groteska. Ale jeśli ktoś mówi o delegalizacji jedynej w gruncie rzeczy partii opozycyjnej w Polsce, z tego powodu, że stało się coś, co władzy się nie podoba, to znaczy, że mentalność typu PRL-owskiego trwa - powiedział prezes PiS.
- Mamy do czynienia z uszkodzeniami ciała dwóch posłanek. I się nic nie dzieje. Mówi się, że to my byliśmy agresywni. Zagradza się bez żadnych podstaw prawnych kawałki ciągów komunikacyjnych, wprowadza się zasadę, że pod jakąś ambasadą można stawiać znicze, a w innym miejscu nie wolno. Prawo jest jedno. Tutaj rządzą ludzie, którzy nie rozumieją zasad praworządności. To wszystko jest skrajnie niepokojące - mówił Kaczyński.
Prezes PiS dodał, że są ludzie, którzy w momencie, gdy mówi o przebudzeniu Polski i Polaków twierdzą, że nawiązuje do teorii niemieckiego filozofa Carla Schmitta. - To jeszcze delikatnie. Trzeba było od razu powiedzieć, że do Hitlera - ironizował.
- Kiedy w Polsce mówiono o przebudzeniu? Po wizycie Jana Pawła II w 1979 roku. Po wybuchu Solidarności powszechnie mówiło się o przebudzeniu. To też byli faszyści? - pytał Kaczyński.