Kaczyński uruchomił lawinę. "Czy kobiety umarły w ramach wrogiej propagandy przeciw PiS?"

"Jedno wielkie oszustwo z waszej strony" , "propagandowe nadużycie" – tymi słowami Jarosław Kaczyński dolał oliwy do ognia w dyskusji na temat prawa aborcyjnego. W czasie protestów kobiet – po śmierci pani Doroty – posłowie PiS przekonywali, że sprawy nie można łączyć z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Politycy mają ten przekaz powtarzać, ale to potęguje złość wielu kobiet. PiS boi się sondażowych strat.

Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Molecki
Patryk Michalski

– Chciałabym zapytać Jarosława Kaczyńskiego, czy pani Dorota oszukała go, umierając? Czy pani Izabela z Pszczyny umarła w ramach wrogiej propagandy wobec PiS? Czy te kobiety, które straciły życie, to jest ta urojona propaganda? A może po prostu jest tak, że te kobiety umarły, osierociły dzieci i zostawiły swoich partnerów, mimo że mogły być ratowane przez lekarzy – mówi w rozmowie z WP posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

To odpowiedź na słowa Jarosława Kaczyńskiego, który w środę po południu, w drodze na posiedzenie klubu PiS, został zapytany o sytuację kobiet w szpitalach. – To jest jedno wielkie oszustwo z waszej strony – stwierdził. Prezes PiS podkreślał "ani we wniosku, ani oczywiście w orzeczeniu Trybunału, który jest związany wnioskiem, nie było ani słowa o sprawie zagrożenia życia i zdrowia. Cała akcja jest propagandowym nadużyciem".

Jarosław Kaczyński, a później za nim inni politycy PiS, przypominają, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku nie zmienił sytuacji prawnej w momencie zagrożenia życia lub zdrowia kobiety. Za niekonstytucyjne zostały uznane aborcje ze względu na uszkodzenie lub wady płodu. Posłanki opozycji nie przyjmują jednak takich wyjaśnień i mówią o efekcie mrożącym, czyli pośrednim skutku orzeczenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dziemianowicz-Bąk: "Mamy cały pakiet piekła kobiet"

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk przyznaje, że w teorii lekarze mają prawo dokonać aborcji, jeśli zagrożone jest zdrowie i życie kobiet, ale uważa, że ta przesłanka nie zawsze jest przestrzegana. – Lekarze twierdzą, że boją się o swoją przyszłość, wolność, prokuratorów. To jest strach w ich głowach, bo jedyną osobą skazaną za pomoc w aborcji jest Justyna Wydrzyńska, czyli aktywistka, która pomogła innej kobiecie, a nie lekarz – mówi.

– Jeżeli działa efekt mrożący, jeśli środowisko lekarskie twierdzi, że boi się obowiązującego prawa, to trzeba to zmienić – dodaje posłanka. Lewica chce wprowadzenia pod obrady "ustawy ratunkowej". Chodzi o wykreślenie z art. 152 kodeksu karnego, który każe więzieniem za podżeganie i pomoc przy aborcji.

– W Polsce mamy cały pakiet piekła kobiet. Z jednej strony barbarzyńskie prawo antyaborcyjne, które zmusza je do tortur, do rodzenia dzieci, które nie są zdolne do przeżycia, a z drugiej strony mamy lekarzy, którzy zasłaniają się klauzulą sumienia. To barbarzyńskie prawo sprawia, że niekiedy nie pojedynczy lekarze, a całe szpitale zasłaniają się klauzulą sumienia – mówi Dziemianowicz-Bąk, dlatego postuluje jej zniesienie. Projekt w tej sprawie jest już gotowy.

Nowacka: "uregulować klauzulę sumienia"

W Sejmie w piątek może pojawić się jeszcze jeden projekt. Przygotowała go Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej, która uważa, że ze względu na unijne prawo nie ma możliwości całkowitego zlikwidowania klauzuli sumienia. Z tego powodu proponuje jego ograniczenie: m.in. wprowadzenie jasnej informacji na temat tego, którzy lekarze z niej korzystają. Po to, by w zasięgu 50 km zawsze dostępny był szpital, który nie odmówi kobiecie aborcji w uzasadnionych przypadkach.

– Nie wiem, jak w sposób kulturalny można skomentować tak okropne słowa pozbawione uczuć. Jak można powiedzieć, że to jest sprawa wymyślona i nieprawdziwa? Niech Kaczyński powie to mężom pani Doroty i pani Izabeli, którzy zostali sami – komentuje Barbara Nowacka.

– Politycy PiS przecież wiedzą, co zrobili. Zaostrzenie prawa aborcyjnego wpłynęło w sposób drastyczny na to, jak funkcjonują szpitale i lekarze. Trzeba być głupcem lub cynikiem, żeby tego nie widzieć. Od samego początku mówiliśmy, że decyzja Trybunału spowoduje, że kobiety będą umierały w szpitalach. I to się niestety dzieje – dodaje.

"Młode dziewczyny ze łzami w oczach"

Barbara Nowacka w WP podkreśla, że w czasie środowego protestu w Warszawie widziała młode dziewczyny ze łzami w oczach. – One krzyczały "nie zabijajcie nas". Potwornie się boją, że marzenie ich życia o posiadaniu dziecka, skończy się dla nich tragedią, że nikt im nie pomoże.

– PiS będzie zwalało winę na lekarzy, bo nie chcą spojrzeć w twarz faktom, że zaostrzenie prawa aborcyjnego odnosi taki skutek. Niestety, wszędzie zdarzają się błędy lekarskie w tym śmierć kobiet w ciąży, ale wówczas muszą być wyciągane konsekwencje, a państwo jest uruchamiane w obronie pacjentek. To, co widzimy u nas to systemowe działanie państwa, żeby ochronę życia kobiety stawiać poniżej ochrony życia płodu.

– Każda z historii, którą znamy jest równie smutna i dramatyczna. Pokazuje, jak zmiana w prawie sprowadziła kobiety do roli absolutnie podrzędnej. Kobiet się nie ratuje, bo mają czekać aż płód obumrze. To nie jest kwestia błędu medycznego, ale zaniechań. To jest zasadnicza różnica, bo błąd może się zdarzyć, może się zdarzyć śmierć kobiety w ciąży, co jest wielkim dramatem dla rodziny. Ale tu jest po prostu wyczekiwanie na śmierć płodu.

"Może niektórzy mają jeszcze sumienia"

Według posłanki nie można mówić wyłącznie o winie lekarzy. – To nie wynika tylko z tego, że lekarze są źli, przestraszeni czy niedouczeni. To wynika z tego, że są regularnie zastraszani: przez szpitale, w których pracują czy instytucje państwa, którym podlegają. Mieliśmy pisma Ordo Iuris wysyłane do szpitali. Rozumiem nerwowość polityków PiS, bo może niektórzy mają jeszcze sumienia, ale niektórzy myślą tylko o interesach wyborczych.

– Na miejscu polityków PiS miałabym refleksję w to, w kogo uderzają: w ludzi, których mieli bronić. Często osoby niezamożne, osoby niepolityczne, które są po prostu krzywdzone przez ich politykę – uważa posłanka. Do sprawy krótko odniósł się również Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia w rządzie PO-PSL.

– To kolejna straszna tragedia związana z zaostrzeniem prawa aborcyjnego po decyzji "Trybunału Konstytucyjnego". Słowa Jarosława Kaczyńskiego pokazują, jak bardzo jest oderwany od rzeczywistości, albo jak bardzo używa cynizmu w polityce – twierdzi.

Rzecznik PiS Rafał Bochenek na Twitterze zamieścił grafikę "Zgony związane z ciążą, porodem i okresem połogu" na podstawie danych GUS w latach 2006-2021 r. "Na podstawie obowiązujących przepisów prawa, w przypadku zagrożenia, lekarz zawsze ma OBOWIĄZEK ratowania życia i zdrowia kobiet w ciąży. Jeżeli tego nie robi, to łamie prawo! Od lat te przepisy są niezmienione. To w czasach PO-PSL najwięcej było zgonów okołoporodowych kobiet".

PiS zlekceważyło pomysł prezydenta

Politycy opozycji podkreślają, że kluczowe do właściwej interpretacji tych danych są powody śmierci poszczególnych kobiet, a nie sama liczba zgonów. Według informacji WP na posiedzeniu klubu PiS Jarosław Kaczyński zwrócił się do parlamentarzystów klubu PiS, by przekonywali, że przypadki śmierci ciężarnych kobiet w szpitalach nie mają nic wspólnego z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Mają też podkreślać, że PiS nie wprowadził żadnej ustawy w tym zakresie.

Partia rządząca nie uwzględniła jednak prezydenckiego projektu ustawy, który według zapowiedzi Andrzeja Dudy miał uściślić wyrok Trybunału Konstytucyjnego. – Rozumiem kobiety i ich obawy wynikające z tej sytuacji – podkreślił prezydent.

Według propozycji projekt miałby wprowadzić nową przesłankę. Pozwalałaby ona na przerwanie ciąży "jedynie w przypadku wystąpienia tzw. wad letalnych, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą, prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne".

W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS przyznają, że słowa Jarosława Kaczyńskiego tylko dolały oliwy do ognia. – Lepiej byłoby nic nie mówić na ten temat, ale prezes oczekuje, że będziemy odpierali ataki. W efekcie mamy kolejny temat, który kosztował nas utratę w sondażach. Tym razem efekt może być podobny, jeśli dyskusja powróci na dobre – mówi WP polityk PiS, który chce zachować anonimowość.

Przypomnijmy, 33-letnia Dorota z Bochni była w piątym miesiącu ciąży. Kobieta zmarła w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu z powodu wstrząsu septycznego. Z dokumentacji medycznej wynika, że kilka godzin wcześniej, o godz. 5.20, USG wykazało obumarcie płodu. Kobieta trafiła do szpitala 21 maja. Poczuła, że odeszły jej wody.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1469)