Kaczyński oficjalnym kandydatem PiS
Kandydat na prezydenta Lech Kaczyński
oświadczył na sobotniej konwencji Prawa i Sprawiedliwości, że "zna
Polskę i czuje jej potrzeby". Odebrał też oficjalną rekomendację
PiS do ubiegania się o urząd prezydenta RP.
Znam Polskę, czuję Polskę, czuję jej potrzebę wolności, sprawiedliwości, jej wielki głód sukcesu - oświadczył Kaczyński. Jestem przekonany, że będę prezydentem Polski sprawiedliwej - jestem przekonany, że zwyciężymy - dodał.
W swoim przemówieniu podkreślił, że jego udział w życiu publicznym wypływa w prostej linii z działalności w demokratycznej opozycji i w solidarnościowym podziemiu. Jak zaznaczył, jego droga życiowa nauczyła go, że konsekwencja, upór, a przede wszystkim praca zawsze przynoszą efekty.
Wiceszef PiS Ludwik Dorn powiedział z kolei, że trzeba "odeprzeć ofensywę postkomunistów", na której czele - jego zdaniem - stoi Włodzimierz Cimoszewicz.
Nie doceniliśmy pewnej tradycji komunistyczno-postkomunistycznej. Nie doceniliśmy tego, że to jest powtarzany manewr. Po raz pierwszy zastosowano go w Polsce w 1956 roku, kiedy byłego pierwszego sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę mianowano odnowicielem Polski, nieomalże liderem walki o prawa człowieka, o demokrację i o suwerenność - argumentował Dorn.
Przyznał, że prawica nie doceniła siły "układu grupy trzymającej władzę", który - według niego - od jakiegoś czasu "przeszedł do ofensywy".
Według Dorna, taki sam manewr powtarzał się w PRL co kilkanaście lat, a obecnie ma miejsce w przypadku wysunięcia kandydatury Cimoszewicza jako kandydata ponadpartyjnego, "spoza układu".
Jeśli Włodzimierz Cimoszewicz nie jest człowiekiem z samego jądra układu postkomunistycznego, to kto jest tym człowiekiem z jądra SLD? - pytał Dorn. Polityk PiS uważa, że Cimoszewicz powinien "przestać oszukiwać Polaków". Niech zachowa się szczerze, po męsku i powie: tak jestem postkomunistą, tak jestem z SLD, tak jestem podstawą SLD - podkreślił Dorn.
Zaznaczył, że jego partia nie ma wroga po prawej stronie sceny politycznej. Nie ma wroga na prawicy, nie ma wroga na centroprawicy, nie ma wroga w centrum - oświadczył.
Dorn z "uznaniem i radością" odniósł się do deklaracji Kaczyńskiego, że jeśli nie dostanie się on do drugiej tury wyborów prezydenckich, to wówczas przekaże swoje głosy innemu kandydatowi prawicy. Dorn dodał, że z zadowoleniem przyjął podobne deklaracje ze strony Donalda Tuska i Zbigniewa Religi.
Według Dorna, linia frontu w nadchodzących wyborach przebiegać będzie pomiędzy PiS a postkomunistami. Jak mówił, Polacy muszą wybrać między Lechem Kaczyńskim - zawsze wiernym Bogu i Ojczyźnie żywym człowiekiem, a swojego rodzaju laleczką Barbie postkomunizmu, która co kadencję ubierana jest w nowe szatki.
Kandydaturę Lecha Kaczyńskiego poparli w sobotę uczestniczący w konwencji przedstawiciele Światowego Związku Żołnierzy AK, członkini obywatelskiego komitetu działającego na rzecz ustawy "Fundusz Alimentacyjny", a także przedstawiciel stowarzyszenia "Fair Play" walczącego o wolny dostęp do zawodów prawniczych.
Konwencję prezydencką rozpoczął występ satyryka Jana Pietrzaka, który odśpiewał m.in. legendarną piosenkę "Aby Polska była Polską". Obecny na sobotniej uroczystości był również wokalista Budki Suflera, Krzysztof Cugowski, który będzie kandydatem PiS na senatora w województwie lubelskim.
Kaczyński przedstawił podczas konwencji swoją najbliższą rodzinę - żonę Marylę, córkę Martę, zięcia Piotra oraz wnuczkę Ewę. Aulę Politechniki Warszawskiej wypełniło kilkaset osób, które często przerywały wystąpienia liderów PiS głośnymi owacjami i oklaskami. W kulminacyjnym punkcie konwencji na głowy zgromadzonych zaczęły opadać setki białych i czerwonych balonów.