Kaczyński, grill i disco-polo. Czyli patriotyczny piknik PiS
Nawet pół Tuska by nie chcieli na pikniku w Pułtusku. Bo najlepiej, gdyby w ogóle nie wracał. Tu najpierw na scenie był patriotyzm, Kościół i rodzina, a potem disco-polo, grill i wata cukrowa.
Przed wejściem na teren pikniku stoją działacze PiS, eleganccy i ubrani w garnitury. Paru ochroniarzy, obok nich starsi i młodsi zwolennicy, choć przeważają ci pierwsi. Wśród nich jest emerytka Danuta, która taszczy wypakowane siatki.
- Koleżanka nie powiedziała mi o Kaczyńskim! - mówi podekscytowana. - Teraz usłyszałam i tak się ucieszyłam, że wcale do domu nie poszłam. Po mszy zasuwałam tutaj.
Przechodzi przez drobiazgową kontrolę. Wszystkie rzeczy z kieszeni na stół, wykrywacz metalu, ktoś wejdzie, a ktoś nie. Zebrał się już tłumek zawiedzionych mieszkańców, którzy nie załapią się ani na kiełbaskę, ani na płomienne przemówienia.
Kaczyński i disco-polo
Miejsca w pierwszych rzędach zajmują politycy, na co dzień widziani w Pułtusku tylko w telewizji. Siada Jarosław Kaczyński, obok Mateusz Morawiecki i Beata Szydło. Dalej Joachim Brudziński, Marek Suski i Beata Kempa.
Jako pierwszy na scenę wchodzi prezes. Od siedzącej w drewnianych ławach publiczności zbiera owacje na stojąco. - Kto podnosi rękę na Kościół, chce go zniszczyć, ten podnosi rękę na Polskę - grzmi z mównicy.
Oklaski przerywają przemówienie co parę zdań. - I tak trzymać! - wydziera się ktoś z tłumu, nad którym powiewają biało-czerwone flagi. Jedni stoją, inni siedzą, ale wszyscy wpatrzeni są w prezesa.
- To nam należy zapłacić, to nam są niektórzy, na zachód od polskich granic, winni dziesiątki, setki miliardów euro czy dolarów, może nawet więcej niż bilion - znów dostaje brawa.
Oni robią coś dla kraju
Przemówieniu przysłuchuje się mężczyzna w średnim wieku. Stoi nieco dalej, ale jak jeden z wielu dzierży w ręku niebieską chorągiewkę z logo PiS.
- Nic mnie już nie musi przekonywać - oznajmia. - Jestem za nimi całą duszą i ciałem.
- Dlaczego?
- Bo robią coś dla kraju, a nie go niszczą - tłumaczy. - Najważniejsze, że to koniec wyprzedawania majątku narodowego. Jest pomoc dla rodzin wielodzietnych, emerytów i rencistów.
Tymczasem z mównicy słowa patriotyzm, ojczyzna i wiara odmienione zostały przez każdy przypadek. Rodzina, Kościół i historia również. Gdy scenę opuszcza Kaczyński, pojawia się na niej Morawiecki.
- Kierunek wyznaczony przez nas na przyszłość jest bardzo prosty. To silniejsza, sprawiedliwsza i szczęśliwsza wielka Polska - przemawia premier.
Znów owacja, choć jakby cichsza, a ze swojego miejsca ulatnia się prezes.
- Chcemy, żeby Europa była silna, nowoczesna, silna swoją wielką kulturą chrześcijańskiej Europy - snuje wizje.
Oto prawdziwi patrioci
Jeszcze dalej od sceny musieli ustawić się ci, dla których zabrakło miejsc siedzących. Są jednak i tacy, którzy byli na to przygotowani. Przynieśli ze sobą składane krzesełka. Zza nich przemówieniom przysłuchuje się starsze małżeństwo.
- Uważamy, że Jarosław Kaczyński to prawdziwy patriota - oznajmia kobieta.
- Wspiera działania patriotyczne. Nigdy tak nie było, żeby tak ludzi zachęcać do tego, żeby kochać Polskę - przytakuje jej mąż.
- Nie jak Tusk, który mówił, że polskość to nienormalność.
- Kaczyńskiemu takie słowa nie przeszłyby przez usta - podsumowuje kobieta.
Disco-polo i kiełbaski
Przed sceną wciąż powiewają biało-czerwone flagi, tyle że już nie w rytm płomiennych przemówień, ale pląsów disco-polo. Tłum się przerzedził, bo zniknęli działacze w garniturach, odjechały rządowe limuzyny.
- Z tej sceny padło tyle pięknych słów, że aż strach się bać! - wykrzykuje lider Bayer Full, gdy zaczyna występ.
Czuć w powietrzu zapach grilla. Kawałek dalej wije się kolejka po kiełbasy. Ustawiła się już na długo zanim zaczęto je wydawać. Obok trwa rycerski pojedynek, słychać szczęk metalu. Dzieci malują sobie twarze, a pomiędzy nimi przechadza się przebierany sarmata.
- Bo wszyscy Polacy, to jedna rodzina… Chłopak czy dziewczyna… - dobiegają skoczne rytmy z głośników.
Tuska nie wpuściłbym do kraju
Jedni klną, bo wszystkie stoliki już zajęte i nie ma gdzie usiąść z kiełbasą, a inni, bo są uchodźcy i Tusk. Do tego jeszcze zdrady, kradzieże i obłuda poprzedniej, nierozliczonej władzy.
- O Tusku to nawet nie chcę rozmawiać. Powinno się go przed Trybunał Stanu postawić, bo to zdrajca - mówi mężczyzna, który czeka w kolejce.
- Działa wbrew interesom Polski - dodaje stojący za nim.
- Gdyby to ode mnie zależało, to bym go nie przepuścił przez polską granicę.
- On takie lisie oczy ma. Zauważył pan? Spojrzenie liska. Okradł nas z pieniędzy. I to dobry człowiek niby jest?
Kolejne kawałki disco-polo rozgrzewają topniejącą przed sceną publiczność, a rozmowa w kolejce schodzi na kolejny, emocjonujący wątek.
- Jestem za tym, żeby nie przyjmować uchodźców, bo to jest hołota - oznajmia jeden z mężczyzn.
- Nie widzi pan? - znów pyta ten za nim. - To są bogaci ludzie, biedni nie przyjeżdżają.
- Zaczynają narzucać swoje prawa. My jesteśmy narodem katolickim, a oni niekoniecznie lubią katolików.
- No i gdyby byli patriotami, to by walczyli za swój kraj - zgadzają się ze sobą.
Może i kradną. Ale tylko łyżeczką
Kolejka po kiełbasy wciąż się wydłuża, podobnie po watę cukrową i popcorn. Grupa rekonstrukcyjna prezentuje w swoim namiocie broń, z dumą opowiadają o polskiej produkcji karabinach, granatnikach i szablach.
- Najbardziej podobają mi się słowa byłej premier - mówi kobieta, która przechadza się pomiędzy atrakcjami. - "Polsko, powstań z kolan!". I tak myślę, że my nie powinniśmy być na kolanach, powinniśmy mieć swoje zdanie.
Choć na pikniku z kolan powstają tylko rycerze, którzy upadają po przegranych pojedynkach. Walczą na kawałku trawnika, otoczonym linami i wyglądem przypominającym ring.
Bliżej sceny stoi mężczyzna, który wyróżnia się w tłumie. Wczepione w rondo kapelusza ma dwie chorągiewki. Jedną biało-czerwoną, a drugą niebieską z logiem PiS. Co chwilę upada mu albo jedna, albo druga.
- Tyle lat rządów i co? Teraz gołym okiem widać poprawę, ludziom się lepiej żyje. Wystarczy przejechać się nie tylko po miastach, ale po wioskach. Bez porównania lepiej się żyje, jak PiS rządzi. Każdy to odczuwa - stwierdza.
Bayer Full przechodzi do kolejnej pozycji z repertuaru. "Majteczki w kropeczki…" - słychać z głośników. "Ło ho ho ho…"
- Poprzedni rząd trzeba rozliczyć, bo oni przez te lata nakradli, nadal mają majątki - przekrzykuje muzykę mężczyzna.
- PiS nie kradnie? - Upewniam się.
- Nie ma takich, żeby nie kradli - milknie na chwilę. - Tylko oni biorą dwoma paluszkami, a nie całą chochlą.
"Bielutki staniczek ło, ho, ho, ho…"
Są mężami stanu, prawdziwymi
Wybrzmiewają ostatnie nuty przeboju sprzed lat. Muzycy zbierają sprzęt i żegnają się z resztką publiczności.
- To wyjątkowe postacie, prawdziwi mężowie stanu, jakich od kilkudziesięciu lat nie było - mówi jedna z młodszych kobiet, która stała pod samą sceną. - Ich słowa są rzeczowe, konkretne, namaszczone dużą troską o patriotyzm. Po raz pierwszy mówi się, żebyśmy przypomnieli sobie, kim jesteśmy.
- To znaczy? - pytam.
- Jesteśmy Polakami, liczyć się powinna troska o kraj, o korzenie, o historię. Opozycja chce się tylko dorwać do stołków. Żadnej innej propozycji nie mają.
Chleb do woreczka
Pomiędzy drewnianymi ławami przechadzają się już postacie z workami na śmieci, ale na jednej z ławek siedzi jeszcze pani Danuta. Kończy na papierowym talerzyku swój posiłek.
- Oj… Kaczyński to jest taki patriota - wzdycha. - Jeszcze Pan Bóg dał mu taki rozum i taką siłę pomocy innym.
Wkłada chorągiewkę do jednej z siatek, wyjmuje foliowy woreczek i wciska do niego chleb, który dostała do kiełbasy.
- Muszą rządzić ludzie mądrzy i sprawiedliwi I to nawet jest taka nazwa. Prawo i Sprawiedliwość... - zamyśla się. - Po takich przejściach, zamordowali mu tyle osób, tyle rzeczy zrobili, a on jeszcze się ogarnął, jeszcze pomaga! A ludzie, zamiast być wdzięczni... - kręci głową.
Zawiązuję woreczek z chlebem i chowa go do torby. - Szkoda wyrzucać! - mówi, gdy podnosi się z ławki.
Drewniane ławki pustoszeją. Zostają jeszcze resztki podeptanych biało-czerwonych flag, kartony z logiem PiS-u, na przedzie porwane kartki z nazwiskami Morawieckiego, Kaczyńskiego i Szydło. Sprzedawcy patriotycznych gadżetów pakują towar do bagażnika. Klną, że ledwo zwróci im się za paliwo.