Juszczenko: wiem, kto mnie otruł
Kandydat na prezydenta Ukrainy Wiktor Juszczenko powrócił w niedzielę wieczorem do Kijowa z Wiednia, gdzie w prywatnej klinice Rudolfinerhaus przechodził w ciągu weekendu badania po wrześniowym zatruciu dioksynami.
Juszczenko powiedział na podkijowskim lotnisku Boryspol, że z zadowoleniem przyjął decyzję prokuratury generalnej, która w sobotę wznowiła śledztwo w sprawie jego zatrucia - poinformowała służba prasowa lidera ukraińskiej opozycji.
Wyniki badań, które przeprowadzono w Wiedniu, pomogą ustalić, kto próbował mnie otruć - powiedział Juszczenko. To była robota władzy. Potrzeba tylko czasu, aby śledztwo to ustaliło - dodał.
Juszczenko oświadczył, że on sam wie wystarczająco dużo o zamachu na swe życie. Jeśli prokuratura generalna będzie działać zgodnie z prawem, to wkrótce i Ukraina i świat dowiedzą się, kto to zrobił - powiedział lider opozycji, jednak odmówił podania szczegółów.
Ukraińska prokuratura generalna wznowiła śledztwo w sprawie tajemniczej choroby Juszczenki wkrótce po sobotnim oświadczeniu austriackich lekarzy, że uległ on zatruciu dioksynami. Prokuratura po raz pierwszy zajęła się tą sprawą 21 września, jednak miesiąc później nie dopatrzyła się w niej znamion przestępstwa. Uznała przy tym, że przyczyną stanu Juszczenki jest infekcja wirusowa, przejawiająca się ostrą formą opryszczki.
Juszczenko zachorował 6 września, nazajutrz po kolacji z szefami Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. 10 września trafił do kliniki Rudolfinerhaus z silnymi bólami narządów układu pokarmowego; lekarze stwierdzili, że stan pacjenta zagraża jego życiu. Według lekarzy, trucizna znalazła się w organizmie Juszczenki około pięciu dni przed pierwszą hospitalizacją. Nie sposób natomiast ustalić, czy truciznę podano Juszczence rozmyślnie.
26 grudnia odbędzie się na Ukrainie powtórka drugiej tury wyborów prezydenckich, w której wezmą udział Juszczenko i premier Wiktor Janukowycz.
Arkadiusz Prusinowki