Justyna Piotrowska walczy o życie. Potrzebuje 600 tys. złotych na operację
Pani Justyna Piotrowska ma 34 lata, od 19 prowadzi harcerską drużynę. Od dziecka pomagała innym – zgodnie z harcerskimi ideałami. Dziś sama potrzebuje pomocy. Przez dwa lata lekarze nieudolnie próbowali zdiagnozować jej chorobę. Dziś niezbędny jest przeszczep płuc. Na operację w Wiedniu potrzeba 600 tys. zł, a w akcję zbierania pieniędzy włącza się coraz więcej osób. Czasu do operacji jednak coraz mniej.
22.06.2013 | aktual.: 22.06.2013 15:04
Pani Justyna była bardzo szczęśliwą osobą. Jej największą pasją była praca z młodzieżą, którą realizowała poprzez pracę z harcerzami. W roku 2007 wszystko się zmieniło. Pani Justyna urodziła zdrową córeczkę. Jej radość była ogromna, jednak ona sama zaczęła podupadać na zdrowiu. Winny pogarszającego się stanu zdrowia był najprawdopodobniej ciężki poród, który wywołał chorobą nazywaną tętniczym nadciśnieniem płucnym.
Wiedza na temat choroby wśród lekarzy była jednak znikoma, dlatego przez ponad 2,5 roku Pani Justyna tułała się po szpitalach i prywatnych gabinetach. Żaden z lekarzy nie stwierdzał nieprawidłowości, jednak pacjentka czuła się coraz gorzej. Głównym zaleceniem lekarzy było więcej ruchu i pójście do psychiatry, bo rzekomo wymyślała sobie chorobę.
Dziś tę mobilizację do wysiłku fizycznego, a tak zalecaną przez lekarzy, może przypłacić życiem. "Zostałam zdiagnozowana dwa i pół roku za późno, chore płuca zniszczyły serce, które w dodatku wykańczałam regularnie wysiłkiem fizycznym zabronionym w mojej chorobie, a zalecanym stale przez nieświadomych lekarze" – wyjaśnia w swoim liście otwartym pani Justyna.
Proces leczenia jest bardzo uciążliwy i kosztowny. Pani Justyna stale odwiedzała kliniki we Wrocławiu, Warszawie i Otwocku. Stan jej zdrowia systematycznie się pogarszał, jednak ona nadal pracowała z młodzieżą, choć spotkania harcerzy musiała już docierać samochodem. Dziś leczenie nie przynosi już żadnych efektów, bo leki bardzo wyniszczyły organizm harcerki.
Oprócz tętniczego nadciśnienia płucnego, u kobiety pojawiło się kolejne schorzenie – wodobrzusze. To choroba polegająca na gromadzeniu się w jamie brzusznej płynów, które mechanicznie trzeba odciągnąć z organizmu co kilka dni. Skutkiem tego pacjentka niemal cały czas musi leżeć w szpitalu. O samodzielnym poruszaniu, a tym bardziej pracy zawodowej póki co nie ma mowy. Jednak pani Justyna wierzy, że uda się zebrać pieniądze - 600 tys. złotych na przeprowadzenie przeszczepu płuc. Dziś stale podłączona jest do pompy, która tłoczy do jej płuc substancję, która ułatwia rozpycha sklejone żyły i ułatwia przepływ krwi.
Jest nadzieja
Choroba wyniszcza kolejne organy. Chora potrzebuje szybkiego przeszczepu płuc. Okazało się, że dawcami mogą być jej mama i siostra.
- Moja walka o przeszczep płuc w Polsce to scenariusz na film o trwającej lata bezduszności, niekompetencji i rozpaczy bez szans na szczęśliwe zakończenie. Niedawno, po kolejnym pogorszeniu się stanu zdrowia, moi lekarze napisali do kliniki w Wiedniu. Odpowiedź byłą błyskawiczna. Chcą mnie tam widzieć natychmiast. Zaproponowali mi rodzinny przeszczep płuc. Po raz pierwszy od dawna pojawiła się w moim sercu nadzieja – mówi pani Justyna.
Podobno to nadzieja umiera ostatnia, jednak bezlitosne przepisy odbierają wiarę pani Justynie w szczęśliwe zakończenie. Okazało się bowiem, że Polska, jako jeden z niewielu krajów w Europie nie podpisała umowy z Eurotransplantem, która dałaby swoim obywatelom szanse na przeszczepy w całej Europie.
To oznacza, że Narodowy Funduszy Zdrowia nie sfinansuje kosztów leczenia pani Justyny. Jej życie jest więc warte 150 tys. euro, czyli ok. 600 tys. złotych. To kwota, której potrzebująca nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić. Jej rodzina i przyjaciele wierzą jednak, że uda się zebrać niezbędne pieniądze. Czasu jest coraz mniej. Jeśli ma dojść do operacji, to decyzja o jej podjęciu musi zapaść do 1 lipca.
- Mój lekarz nie pozostawia mi złudzeń, już nie mam czasu. Moi harcerze powiedzieli „druhno, zrobimy akcję, my nie damy rady?” - ale oni nie zdają sobie sprawy, o jak gigantyczną kwotę chodzi – mówi ze smutkiem Pani Justyna.
Wszystkich, którzy chcieliby się włączyć w akcję niesienia pomocy Pani Justynie zachęcamy do choćby drobnego finansowego wsparcia. Fundacja Świat z Uśmiechem uruchomiła specjalne konto dla Pani Justyny. Pieniądze zbierane są również na festynach, licytacjach i w szkołach. Operacja da jej szansę na powrót do normalnego życia.
Więcej informacji: na facebooku
oraz
na stronie: plucadlajustyny.pl