Józef Oleksy: nic nowego nie usłyszałem
Monika Olejnik rozmawia z marszałkiem Sejmu, Józefem Oleksym
Gościem Radia Zet jest Józef Oleksy, marszałek Sejmu. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Wczoraj grzmiał w Sejmie Zbigniew Siemiątkowski „wczoraj tanki, dzisiaj ropa. Komisarze zastąpili dzisiaj politycy i biznesmeni. Rosyjskie imperium atakuje.” I co pan na to? Tak to zabrzmiało. Zbigniew Siemiątkowski ogłasza stan zagrożenia Polski. Kiedyś było to na tle agentury rosyjskiej w Polsce, przy której Zbigniew Siemiątkowski także zagrzmiał, i pewnie nie bez powodu, natomiast wczoraj zabrzmiało to bardzo ostro w odróżnieniu od innych wyjaśnień. To, że strona rosyjska szuka wejścia na rynek Polski, to przecież wiadomo nie od dziś i były podejmowane różne próby. Ale byłoby dobrze, gdyby szukała oficjalnie, a jak nieoficjalnie i przy pomocy służb, to chyba nie jest dobrze? Specsłużby w ogóle nie powinny mieć swojej roli w sprawie kontaktów gospodarczych, a na pewno nie jawnej czy ujawnianej, ale tę rolę mają. Sektor paliwowy w całym świecie jest przedmiotem zainteresowania, bo jest elementem
bezpieczeństwa, a służby zajmują się bezpieczeństwem. Tak, ale Zbigniew Siemiątkowski mówił to w kontekście J&S. Zrobił larum, przy okazji swojego przesłuchania, na temat zagrożenia Polski w sprawach, o których wiadomo, bo dyskusja o uniezależnianiu Polski od jednostronnych dostaw paliw trwa nie od dziś i jest toczona z powodu tej jednostronności dostaw rosyjskich. Nic nowego tu nie usłyszałem. Ale rozumie pan Zbigniewa Siemiątkowskiego? Nie jest pan zaskoczony? Nie, bo specjalnym słowem nazwał;imperium atakuje;, jest też taki film; to co jest podłożem wieloletnich dyskusji w Polsce o szukaniu wielotorowości zaopatrzenia. Jak tak może być, że Zbigniew Siemiątkowski tyle czasu przestrzegał przed J&S, a mimo wszystko PKN Orlen podpisywał z nimi umowę? O co chodzi? Rosjanie też nie chcieli podpisywać z nimi umowy. Zbigniew Siemiątkowski mówi, że być może komuś w Polsce na tym zależało. To właśnie służby powinny najwięcej wiedzieć komu i na czym zależało, bo w Polsce, jak pani słusznie mówi, groza utrzymywała
się, a wszyscy kontrakty podpisywali i wszystko grało. Musieli podpisywać, bo przecież te dostawy muszą być... Zbigniew Siemiątkowski mówi, że te 40 proc. w ostatnim kontrakcie podpisanym przez pana Wróbla to i tak za dużo. Nie chcę się w to wdawać, bo struktura dostaw jest sprawą koncernu. Ale prawdopodobnie miał pan swojego człowieka w PKN Orlen. W ogóle nie przyjmuje takich określeń. Sprzeciwiam się nawet tego typu lokalizacji osób. W tym miejscu akurat? W każdym. Co to znaczy czyjś człowiek? Ten akurat, o którym tam jest mowa miał duże doświadczenie i nie przyszedł z ulicy, a to, że był w moim rządzie wysoko postawionym urzędnikiem, to jest sprawa drugoplanowa, więc nie przesadzajmy, bo trzeba by wyliczyć wszystkich i powiedzieć kto był czyj i byłoby to istotniejsze, niż w tym przypadku. To może pan powylicza kto był czyim człowiekiem? No właśnie nie chcę, bo nie zgadzam się z takim podejściem do kwalifikowania zarządu wielkiej korporacji. A co pan powie na to, że Zbigniew Siemiątkowski wyniósł notatki,
które sporządził po rozmowie z Janem Kulczykiem? Wczoraj w Sejmie powiedział, że właśnie odnalazł te notatki i przyniósł posłom. Uważam, że tego typu wysoki urzędnik państwa w tajnych służbach nie powinien wynosić osobistych notatek z pracy. Po to są sejfy osobiste, które trzyma się nawet poza kancelariami, i w których trzyma się różne osobiste notatki i najważniejsze dokumenty, by wszystko zdać później następcy po złożeniu funkcji. Zabranie ze sobą notatek zawsze jest niebezpieczne, bo przecież ktoś może ukraść laptopa, teczkę, tak jak to słyszymy, że się zdarza. Notes... I cała tajność jest wtedy psu na budę. Wiemy, że notatki dotyczą sprawy, z powodu której niemal Sejm nie został zablokowany, by je ujawnić. Uważam dlatego, że popełnił nieostrożność. Czy nieostrożnością można nazwać to co zrobił doradca w Kancelarii Prezydenta Marek Ungier, który uprzedzał Wiesława Kaczmarka, że jest inwigilowany przez służby specjalne? Jeśli tak było. Odczytał to wczoraj Antoni Macierewicz z zeznań prokuratury. To jest
kwestia do jakiego zakresu czynności był przez głowę państwa upoważniony. Chyba nie do tego, żeby...Aż boję się powiedzieć. Ja też się boję, dlatego nie będę tego wątku ciągnął. Z tego co wiemy, jeżeli potwierdza się, że minister Ungier ostrzegał ministra Kaczmarka, to trzeba przyjąć, że robił to z dobrej przyjacielskiej woli, bo w służbowych mechanizmach nie widzę takiej kompetencji. To takie są zwyczajem, takie przyjacielskie ostrzeganie...? Może odruch. Taki przyjacielski? Przecież nie wierzył w to. Pan to bagatelizuje, a to jest poważna sprawa. Bagatelizuję, chociaż nie umniejszam wagi sprawy. Gdzieś musi być granica tego nieformalnego przekazu, także z zasobu wiedzy, który się uzyskuje ze służbowych materiałów. Jestem zwolennikiem, by ta granica była bardzo ostro nakreślona. To co jest tajne ma być tajne i niezależnie od emocji koleżeńskiej czy niewiary w fakty tam zapisane. Ma zostać tajne, bo inaczej tracą sens reguły. Nie ma pan żalu do prezydenta Kwaśniewskiego, że po tym, gdy dowiedział się, że Jan
Kulczyk spotyka się z Władimirem Ałganowem dalej się z nim kolegował? Nie wiem jak dalece się kolegowali, więc nie mogę mieć tutaj żadnych uczuć. Jeżeli kolegowali się na tyle, że się odwiedzali, to ma pan żal? Wiem tylko o jednej wizycie w Poznaniu i nic więcej, więc trudno mi formułować ocenę na temat czegoś czego nie znam. A dlaczego prezydent jest taki zdenerwowany, panie marszałku? Nie wiem czy jest zdenerwowany. Jest bardzo dynamiczny w swoim sposobie wyrażania się i oceniania. Być może takie wrażenie z tego powstaje, ale każdy różnie prezentuje swój stan ducha. Nie widzę, żeby prezydent był w sposób specjalny zdenerwowany. Nie widzi pan tego? Nie mam tak częstego kontaktu. Były baron łódzki SLD, pan Pęczak, ma być aresztowany. Z takim wnioskiem wystąpiła prokuratura. Zagłosuje pan za aresztowaniem Pęczaka? Nie jestem pewien. Co innego zdjęcie immunitetu, za czym jestem - już raz zdejmowaliśmy immunitet posłowi Pęczakowi. Przypomnę, że do każdej sprawy musi być oddzielna decyzja Sejmu o zdjęciu
immunitetu. Aresztowanie to jest już, moim zdaniem, bardzo poważna sytuacja. Jeżeli uzasadnieniem tego aresztowania miała by być obawa przed mataczeniem, to przecież to nie jest dzisiejsza sprawa, jak ktoś chciał mataczyć, to to czynił. Słyszę takie opinie, z bardzo wysoka i od ludzi, że aresztowanymi z powodu mataczenia zapełnia się areszty, a prawdziwi przestępcy chodzą po miastach, bo nie ma ich gdzie zatrzymać. Czyli pan Pęczak nie jest prawdziwym przestępcą? Mówię: prawdziwi groźni przestępcy dla ludzi na co dzień. Nie chcę się wypowiadać. Zdecyduje Sejm. Był tylko jeden przypadek zgody Sejmu na aresztowanie posła, bo jest to bardzo ostra sankcja. Ten jeden przypadek pokazuje, że trzeba podchodzić do tego z dużym umiarem. Nie wiem jaka będzie decyzja Sejmu. Jeśli będzie na tak, to... Ale jeżeli Ministerstwo Sprawiedliwości występuje z takim wnioskiem, to ma pan wątpliwości? Minister sprawiedliwości przesłał mi tylko dokumentację łódzkiej prokuratury. Przejrzał ja na pewno. Podpisał wniosek o uchylenie
immunitetu i zgodę na aresztowanie. Minister sprawiedliwości przesłał mi dokumentację prokuratury łódzkiej. Czy to nie jest koleżeńskość, panie marszałku, że pan się nad tym zastanawia czy zagłosować za aresztowaniem posła Pęczaka? To nie ma nic wspólnego z koleżeńskością. Nie jesteśmy zresztą z posłem Pęczakiem w żadnych bliskich towarzyskich kontaktach. Mówię jako marszałek Sejmu, który ma stawiać sprawę aresztowania posła, zgody izby na aresztowanie. Areszt wciąż robi duże wrażenie publiczne, dlatego jest kwestia oceny materii i będziemy ją w Sejmie oceniać. Ja wyrażam tylko pewną powściągliwość w sprawie, w której na przykład przy uchylaniu immunitetu nie ma wątpliwości.