"John McCain może już być pewien nominacji"
John McCain może już być pewien nominacji Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich - uważa politolog Bartosz Wiśniewski. Prawybory w 24 amerykańskich stanach nie rozstrzygnęły natomiast kwestii nominacji w Partii Demokratycznej.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/amerykanski-superwtorek-6038683803083905g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/amerykanski-superwtorek-6038683803083905g )
Amerykański "superwtorek"
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/kogo-popieraja-gwiazdy-w-usa-6038709264544897g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/kogo-popieraja-gwiazdy-w-usa-6038709264544897g )
Kogo popierają gwiazdy w USA?
Politolog z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych powiedział, że choć rywale McCaina nie złożyli broni, to wszystko wskazuje na to, iż to on będzie kandydatem Republikanów na prezydenta. Także wyborcy już oswajają się z jego osobą. Jednak problem McCaina polega - zdaniem Wiśniewskiego - na tym, że ma on złą prasę nawet we własnej partii. Z drugiej strony, wielu Amerykanom imponuje niezłomność charakteru McCaina i jego bohaterska postawa podczas wojny w Wietnamie.
Zdaniem politologa, w Partii Demokratycznej może się zdarzyć naprawdę wszystko. O przechyleniu szali na jedną bądź na drugą stronę decyduje huśtawka nastrojów. Barack Obama zwyciężył w 13 stanach, ale nie udało mu się wygrać w stanach dysponujących największą liczbą delegatów na konwencję Partii Demokratycznej.
Wiśniewski uważa, że w ewentualnym starciu z McCainem większe szanse będzie miała Hillary Clinton. Obama nie ma bowiem doświadczenia w sprawach międzynarodowych, jakim dysponuje McCain, i Amerykanie mając wybrać między nimi wybraliby raczej kandydata Republikanów. Natomiast Hillary Clinton uchodzi za bardziej kompetentną w tych sprawach, gdyż była Pierwszą Damą. Zyskałaby więc większe poparcie w starciu z McCainem.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbędą się 4 listopada. Wtedy zostanie wybranych 538 elektorów, którzy dokonają wyboru 44. prezydenta. Zdaniem Bartosza Wiśniewskiego, emocje będą towarzyszyć nam do ostatniej chwili. "To będzie w amerykańskim stylu" - podsumował politolog.