John Kerry: Asad może zapobiec interwencji, oddając broń chemiczną
Sekretarz stanu USA John Kerry powiedział w Londynie, że prezydent Syrii Baszar al-Asad może zapobiec amerykańskiej interwencji zbrojnej, jeśli przekaże w ciągu tygodnia wspólnocie międzynarodowej cały swój arsenał broni chemicznej. Departament Stanu poinformował jednak po wystąpieniu Kerry'ego, że jego uwaga "była figurą retoryczną".
09.09.2013 | aktual.: 09.09.2013 14:55
Kerry wyraził przekonanie, że prezydent Asad nie zdecyduje się na taki krok.
"Broń chemiczna w Syrii (...) jest ściśle kontrolowana przez reżim", przez samego Asad, jego brata Mahera al-Asada i jednego generała. Tylko "ci trzej ludzie sprawują kontrolę nad przemieszczaniem i stosowaniem broni chemicznej" - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji.
Maher al-Asad jest przywódcą syryjskiej Gwardii Republikańskiej i elitarnej dywizji pancernej.
"Sądowe" dowody
Podczas konferencji prasowej Kerry kilkakrotnie przekonywał dziennikarzy, że dowody na użycie broni chemicznej przez reżim Asada są wiarygodne.
- Wysokiej rangi członkowie reżimu Asada wydawali instrukcje i byli zaangażowani w przygotowania (dotyczące użycia gazów bojowych) - powiedział Kerry.
Dane wywiadowcze, dowodzące, iż reżim użył gazów bojowych przeciw własnym obywatelom są na tyle wiarygodne, że "można ich użyć w dowolnym sądzie" - dodał szef amerykańskiej dyplomacji.
- Wiemy, że reżim wydał rozkazy, by przygotować atak chemiczny. Wiemy, że rozdysponował siły (...). Wiemy skąd nadleciały rakiety i gdzie trafiły (...) i nie jest to przypadek, że przyleciały z terytorium kontrolowanego przez reżim - dodał Kerry.
"Konflikt w Syrii wymaga rozwiązania politycznego"
Sekretarz stanu USA podkreślił jednocześnie, że jego kraj nie proponuje militarnego rozwiązania konfliktu. Najbardziej optymalne byłoby rozwiązanie polityczne - mówił John Kerry. Dodał jednak, że władze Syrii, które użyły gazu wobec swoich obywateli, nie zasiądą do stołu negocjacyjnego. Asada nazwał "człowiekiem niewiarygodnym".
Wspominał swoją rozmowę z nim w Syrii o przekazywaniu pocisków Scud Hezbollahowi. Mimo zaprezentowanych dowodów, syryjski przywódca zaprzeczał, patrząc szefowi amerykańskiej dyplomacji "prosto w twarz".
Według USA, brak reakcji na atak chemiczny zemściłby się na Stanach Zjednoczonych i ich sojusznikach. - Gdybyśmy chcieli wysłać Iranowi, Hezbollahowi i Asadowi wiadomość "Róbcie, co chcecie", to należałoby właśnie nie robić nic - powiedział Kerry, zapewniając, że amerykańska interwencja wymierzona w Damaszek będzie "ograniczona i bardzo krótka", a na terytorium Syrii nie zostaną wysłane wojska.
"Retoryczna uwaga"
Jennifer Psaki, rzeczniczka amerykańskiej dyplomacji powiedziała z naciskiem, że nie należy interpretować wypowiedzi sekretarza stanu jako ultimatum lub oferty negocjacyjnej skierowanej do "brutalnego dyktatora", który nie jest godzien zaufania.
- Sekretarz stanu pozwolił sobie na czysto retoryczną uwagę o tym, że oddanie broni przez Asada jest nieprawdopodobne i niemożliwe (...). Gdyby respektował on międzynarodowe normy, które obowiązują od ponad stu lat, to nie zacząłby od sięgnięcia po broń chemiczną, aby zabić ponad tysiąc osób - powiedziała rzeczniczka Departamentu Stanu.
Sojusznicy Amerykanów
W Londynie Kerry rozmawiał ze swoim brytyjskim odpowiednikiem, Williamem Hague'iem. Dodał on, że użycie broni chemicznej "nie może pozostać bezkarne", a Wielka Brytania będzie starała się doprowadzić do zorganizowania konferencji pokojowej. Szef brytyjskiej dyplomacji zapewnił też Kerry'ego, że Waszyngton "ma pełne poparcie dyplomatyczne Zjednoczonego Królestwa". Przypomniał jednak, że Londyn będzie respektował decyzję Izby Gmin, która miałaby być odpowiedzią na atak chemiczny.
Kerry przyjechał do Londynu w niedzielę po wizycie w Paryżu, gdzie rozmawiał z ministrami spraw zagranicznych Egiptu i Arabii Saudyjskiej oraz członkami Ligi Arabskiej. Szef dyplomacji USA stara się pozyskać międzynarodowe poparcie dla planów amerykańskiej interwencji w Syrii. W poniedziałek po południu sekretarz stanu wraca do Waszyngtonu, by nadal zabiegać o akceptację Kongresu dla planów Obamy dotyczących operacji militarnej - przypomina AP.
Przygotowania do ataku
Prezydent USA Barack Obama oświadczył przed tygodniem, że zdecydował o uderzeniu militarnym w cele syryjskiego reżimu w reakcji na atak chemiczny z 21 sierpnia na przedmieściu Damaszku. Podkreślił, że użycie broni chemicznej w Syrii było najgorszym tego rodzaju atakiem w XXI wieku. Według informacji wywiadu, zginęło wówczas 1429 ludzi, w tym 426 dzieci.
Amerykański przywódca poprosił o akceptację operacji militarnej przeciw Syrii Kongres, który zbierze się w poniedziałek. Nie wiadomo jednak, kiedy będzie głosował w tej sprawie.
Tymczasem na Morzu Śródziemnym koncentrują się amerykańskie siły morskie, które czekają na rozkaz Obamy do uderzenia.