Joanna Lichocka i wulgarny gest do opozycji. Adrian Zandberg upomina prezesa PiS, Jarosław Kaczyński mówi o... Pucku
Takiej burzy w Sejmie nie było od dawna. Po tym, jak posłanka PiS Joanna Lichocka pokazała wulgarny gest środkowym palcem w kierunku opozycji, lider Lewicy Razem Adrian Zandberg zapowiedział wniosek do Komisji Etyki o ukaranie posłanki i podszedł do Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS w emocjach dyskutował z politykiem. Wiemy, jak zareagował i co powiedział. Zandberg zapamięta to na długo.
Podczas sejmowych głosowań m.in. nad przyznaniem 2 mld zł mediom publicznym, parlamentarzystka PiS Joanna Lichocka – jak twierdzi opozycja – obraziła posłów Platformy Obywatelskiej wulgarnym gestem. Oburzyło to wszystkich – od prawa do lewa.
Joanna Lichocka i awantura w Sejmie
"Jeżeli ktoś chce być twarzą poselskiej uchwały potępiającej nienawiść i agresję w życiu publicznym, to nawet jak jest brutalnie atakowanym, to powinien mieć w sobie siłę i przeprosić, gdy poniosą go złe emocje na sali sejmowej" – zwrócił uwagę Lichockiej jeden z liderów PiS Joachim Brudziński, przyszły szef sztabu wyborczego Andrzeja Dudy. Ona sama twierdzi, że nie zamierzała nikogo obrażać.
Lider Razem Adrian Zandberg – podczas kulminacyjnego momentu w Sejmie w czwartek wieczorem, gdy parlamentarzyści krzyczeli pod adresem Lichockiej "hańba, hańba" – postanowił podejść do prezesa PiS i zwrócić mu uwagę na – jego zdaniem – skandaliczne zachowanie posłanki PiS.
Jarosław Kaczyński – jak się dowiadujemy – nie próbował bronić Joanny Lichockiej, ale także jej nie potępił. Zaczął przypominać Zandbergowi... incydenty w Pucku, kiedy to grupa działaczy KOD kilka dni temu słała wyzwiska w kierunku prezydenta Andrzeja Dudy podczas państwowych uroczystości.
– Powiedziałem Jarosławowi Kaczyńskiemu, że takie zachowania, jak skandaliczny gest posłanki Lichockiej, obrażają powagę Sejmu – mówi po raz pierwszy Wirtualnej Polsce Zandberg. Jak przyznaje polityk lewicy: – Zapytałem, czy pan prezes się pod gestami Lichockiej podpisuje. Usłyszałem dziwaczne usprawiedliwienie... zachowaniami jakichś demonstrantów w Pucku.
Z naszej relacji wynika, że Kaczyński był wściekły na zamieszanie w Sejmie i reakcje opozycji. Nie do końca zdawał sobie sprawę, co się stało.
Prezes usłyszał od Zandberga, że wulgarne gesty w wykonaniu posłanki PiS to "ośmieszanie państwa". – Lewica tak się zachowywać nie będzie, bo szanujemy polski Sejm. Posłów na sali sejmowej obowiązują inne zasady niż zadymiarzy na stadionie. Oczekujemy zawieszenia pani Lichockiej – powiedział lider Lewicy Razem.
Szef PiS miał odpowiedzieć w emocjach.
Zgodnie z zapowiedzią, dziś do sejmowej Komisji Etyki trafił wniosek koalicyjnego Klubu Lewicy o ukaranie posłanki Lichockiej. – Debata w Sejmie to nie zadyma na stadionie. Dobrze, żeby ktoś to pani posłance wytłumaczył - zanim inni pójdą jej śladem – argumentuje Zandberg.
Gest Joanny Lichockiej. Kaczyński dyskutuje z posłami opozycji
To nie pierwszy raz, gdy parlamentarzysta opozycji w burzliwym momencie podczas debaty w Sejmie podchodzi do prezesa PiS, by zwrócić mu uwagę.
Gdy kilka lat temu Jarosław Kaczyński z mównicy sejmowej rzucił do posłów opozycji – po ich słowach o śp. pamięci prezydencie Lechu Kaczyńskim – że są "kanaliami", mają "zdradzieckie mordy" i "zamordowali mu brata", podszedł do niego polityk Nowoczesnej Witold Zembaczyński.
– Chwilę po tym, jak Kaczyński rzucił z mównicy słowa o 'zdradzieckich mordach' i usiadł na swoim miejscu, zaczął mnie do siebie przywoływać tym swoim 'pańskim gestem'. Cały czas utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Podszedłem więc do niego i spytałem: co pan nawyrabiał? Nie odpowiedział wprost, tylko jak mantrę, jak w jakimś amoku, powtarzał: oni będą siedzieć! Oni w więzieniu powinni być! W tym momencie spytałem, kto powinien być w więzieniu, i czy ja odpowiadam za dramat prezesa? Wtedy zarzucił mi, że kiedyś w przemówieniu powiedziałem, że Kaczyński trafi do więzienia – relacjonował dziennikarzom Zembaczyński.
W piątek Joanna Lichocka przeprosiła "tych, którzy poczuli się urażeni" jej gestem.