Joachim Brudziński: "Ten problem był nam potrzebny jak świni siodło"
- Prof. Glapiński komunikacyjnie rozłożył tę sprawę na łopatki. Skoro jest taki komunikacyjny jazgot i kociokwik wokół tego tematu, to oznacza, że praca jego pań dyrektorek nie była warta tych pieniędzy - stwierdził Joachim Brudziński, minister spraw wewnętrznych.
Joachim Brudziński był w piatek rano gościem Radia Zet.
Zapytany przez dziennikarkę, dlaczego generał Tomasz Miłkowski, szef Służby Ochrony Państwa, podał się do dymisji, minister zaapelował, aby "byli skompromitowani funkcjonariusze BOR odkolegowali się od SOP". Brudziński zaprzeczył, że powodem dymisji jest konflikt SOP z amerykańskim Secret Service podczas konferencji bliskowschodniej w Warszawie. Jak ustaliła Wirtualna Polska, amerykańskich strona miała głośno wyrazić swoje niezadowolenie z zabezpieczenia szczytu.
- Towarzyszyłem premierowi Morawieckiemu na spotkaniu z wiceprezydentem Michaelem Pencem. Podziękował za znakomite zabezpieczenie szczytu. Ktoś próbuje zdestabilizować państwo, jacyś szatani są tu czynni. Próbują destabilizować służbę wrzutkami medialnymi i kłamstwami. Ciszej nad tym tematem, dajmy funkcjonariuszom SOP pracować w spokoju - powiedział Brudziński.
Minister zapewnił, że "w niedalekiej przyszłości SOP będzie jedną z najbardziej elitarnych służb państwowych". Nie zdradził, kto zastąpi gen. Miłkowskiego na stanowisku szefa SOP. - Taką decyzję podejmie premier z prezydentem. Ja będę rekomendował najlepszą kandydaturę z możliwych - dodał.
Językowe problemy
Polityk PiS był też pytany o decyzję kandydowania w wyborach do Europarlamentu, która zaskoczyła media.
- Jeśli chce się być skutecznym w polityce krajowej i zabiegać o swoje interesy w Unii Europejskiej, to trzeba mieć doświadczenia, które można nabyć pełniąc funkcję europarlamentarzysty w Brukseli - skomentował minister MSWiA. Stwierdził, że po ewentualnych wygranych wyborach, nie zamierza zrzec się mandatu. Zaprzeczył też, że do Parlamentu Europejskiego idzie ze względu na wyższe zarobki.
- Jakbym chciał doposażyć rodzinę, to nie byłbym parlamentarzystą. Trafiłbym do zarządu dużej spółki skarbu państwa - powiedział polityk PiS.
Brudziński zapewnił, że poradzi sobie z językiem angielskim, który zna na poziomie komunikacyjnym.
- Jestem byłym marynarzem, nie mówię taką piękną angielszczyzną jak prof. Legutko czy Anna Fotyga, ale radzę sobie. Mój angielski jest mocny jak demokracja w Korei Północnej - zażartował. - To jest angielski marynarza, z akcentem Yorkshire nigdy mówić nie będę - dodał. Zapewnił jednak, że pobiera lekcje angielskiego i będzie pracował też nad niemieckim.
Nie szczędził krytycznych słów Donaldowi Tuskowi. - Jest aroganckim i nieprzyjemnym politykiem, który obraża Brytyjczyków. W arogancki sposób prowadził negocjacje z Theresą May, co spowodowało, że oma ona teraz problemy w Izbie Gmin. To wynik nieodpowiedzialności Tuska - stwierdził Brudziński.
"Potrzebne jak świni siodło"
Polityk PiS odniósł się również do afery związane z zarobkami w NBP. Nowa ustawa o NBP wprowadziła jawność zarobków kierownictwa banku. Mają być publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej, a objąć okres od 1995 roku. Po ich publikacji w środę okazało się, że Martyna Wojciechowska, protegowana prezesa Glapińskiego, zarabia o 10 tys. zł więcej niż np. dyrektor Donald Malicki, odpowiedzialny za inwestowanie i zarządzanie rezerwami dewizowymi.
- Prof. Glapiński komunikacyjnie rozłożył tę sprawę na łopatki. Skoro jest taki komunikacyjny jazgot i kociokwik wokół tego tematu, to oznacza, że praca tych pań dyrektorek nie była warta tych pieniędzy - skwitował. - Potrzebny był nam ten problem jak świni siodło - dodał.
Czytaj także: Adam Bielan o ewentualnej dymisji prezesa NBP
Źródło: Radio Zet
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl