Językowa wpadka premiera. Wszystko przez zdjęcie z bałwanem
Bezsprzecznie za najtrudniejszy język świata uznaje się przede wszystkim chiński, ale i język polski potrafi sprawiać problemy. Co gorsza, nie tylko cudzoziemcom, ale też rodzimym politykom. Tym razem lapsus językowy zdarzył się Donaldowi Tuskowi.
Niestety, ale wpadki językowe u polskich polityków zdarzają się nader często. Wie o tym dobrze poseł Trzeciej Drogi Ryszard Petru, który zasłynął licznymi przejęzyczeniami i lapsusami. Wszyscy pamiętamy też słynne słowa byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który w księdze kondolencyjnej w ambasadzie Japonii napisał "łączymy się w bulu i nadzieji".
Tusk zaliczył wpadkę językową
Do niechlubnego grona dołączył teraz Donald Tusk. W poniedziałek premier opublikował w swoich mediach społecznościowych zdjęcie z bałwanem, którego - jak czytamy - sam ulepił.
"Co dwie głowy, to niejedna. Zawsze to samo: wystarczy świeży noworoczny śnieg, a ja znowu mam dziesięć lat i muszę kogoś trafić śnieżką i ulepić bałwana. Też tak macie?" - zapytał internautów Tusk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jechał wprost na pieszego. Nagranie pogrążyło kierowcę
Z założenia zapewne miało być śmiesznie i rodzinnie. Szkopuł w tym, że partykułę "nie" jako wykładnik zaprzeczenia przed liczebnikami piszemy rozdzielnie. Poprawny zapis słynnego powiedzenia to zatem: "Co dwie głowy, to nie jedna".
Zapis łączny (niejedna) oznacza, że mamy do czynienia z "wieloma" rzeczami i w zależności od kontekstu jest poprawny, ale nie w tym przypadku. Premierowi najwyraźniej to umknęło.