Jest śledztwo m.in. ws. Kamińskiego i Wąsika. Chodzi o sprawę Ludmiły Kozłowskiej z Fundacji Otwarty Dialog

Jak ustaliła Wirtualna Polska, prokuratura wszczęła śledztwo ws. przekroczenia uprawnień m.in. przez Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w sprawie Ludmiły Kozłowskiej z Fundacji Otwarty Dialog. To reakcja na zawiadomienie jej pełnomocnika o "nierzetelnym wytwarzaniu dokumentów", według których Kozłowska miała stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Aktywistka - po siedmiu latach od deportacji - pojawiła się w Polsce.

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik w Parlamencie Europejskim
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik w Parlamencie Europejskim
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Patryk Michalski

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez byłego ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, jego zastępcy Macieja Wąsika oraz funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Chodzi o możliwość wytwarzania nierzetelnych dokumentów obciążających Ludmiłę Kozłowską, prezes Fundacji Otwarty Dialog – dowiaduje się Wirtualna Polska. Zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa, pod koniec października ubiegłego roku, złożył jej pełnomocnik Paweł Zieliński.

"Śledztwo zostało wszczęte 23.01.2025 r. i jest na etapie gromadzenia materiału dowodowego. Nie udzielamy szerszych informacji a tym etapie postępowania odnośnie przedmiotu sprawy, planów procesowych i ustaleń" – przekazał WP rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie Piotr A. Skiba. Według informacji WP śledczy mają zbadać m.in., czy utajnianie dokumentów obciążających Kozłowską nie było pretekstem do tego, by odmawiać informacji na temat powodów wpisania jej w 2018 roku do wykazu osób niepożądanych na terytorium Polski i w efekcie deportacji ze strefy Schengen.

Jak ustalił nasz dziennikarz WP, Ludmiła Kozłowska w ubiegłym tygodniu – po niemal siedmiu latach latach - pojawiła się w Polsce na przesłuchaniu w prokuraturze. W lipcu ubiegłego roku prezes Fundacji Otwarty Dialog została wykreślona z wykazu osób niepożądanych w naszym kraju. ABW stwierdziła, że nie ma informacji wskazujących na to, że jej pobyt zagrażałby bezpieczeństwu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Marek Biernacki wprost: Ten pokój będzie pokojem Putina, a nie Trumpa

Kozłowska po siedmiu latach w Polsce

Ludmiła Kozłowska w odpowiedzi na pytania WP potwierdziła, że po niemal siedmiu latach była w Polsce. – Wszczęcie śledztwa to pierwszy krok ze strony prokuratury, ale bardzo bym chciała, żeby to postępowanie zostało rzetelnie przeprowadzone, a sprawcy odpowiedzieli za krzywdy. Nie tylko moje, ale także mojej rodziny i organizacji. Użyto zakazu wjazdu - początkowo na całą strefę Schengen - jako broni atomowej, by ukarać i upokorzyć niewygodnych aktywistów za obronę niezależności sądownictwa i praw człowieka w czasach PiS – uważa.

Ludmiła Kozłowska po niemal siedmiu latach pojawiła się w Polsce
Ludmiła Kozłowska po niemal siedmiu latach pojawiła się w Polsce© Licencjodawca

- Była to moja pierwsza, bardzo krótka wizyta w Polsce, po siedmiu długich latach. To było dla mnie bardzo traumatyczne przeżycie. Trudno mi opisać te fale odczuć i wspomnień. Mam nadzieję, że winni zostaną ukarani, a służby specjalne nie będą więcej arbitralnie wykorzystywane przeciwko aktywistom i cudzoziemcom na zlecenie polityków. Traktuję to też jako test niezależności i profesjonalizmu prokuratury, która w ostatnich latach była ręcznie sterowaną machiną rządowych opresji – dodaje Kozłowska w WP.

Kramek: "Zamierzamy pomóc Kamińskiemu i Wąsikowi wrócić z PE"

Z kolei Bartosz Kramek w WP podkreśla, że ma nadzieję na ujawnienie w toku śledztwa dowodów "na sfabrykowanie sprawy przez ABW działającą na podstawie politycznych dyspozycji Kamińskiego i Wąsika".

- Zamierzamy im pomóc w powrocie z Parlamentu Europejskiego przed oblicze wymiaru sprawiedliwości w Polsce – podkreśla. Zapowiada też kontrofensywę. - Przygotowujemy pozew dotyczący naruszenia dóbr osobistych Ludmiły. Będziemy domagać się przeprosin, zadośćuczynienia i odszkodowania. Uważamy, że w stosunku do sprawców Skarb Państwa powinien wystąpić z tzw. regresem - by ponieśli także odpowiedzialność finansową. Tę sprawę trzeba wyjaśnić i załatwić do końca - dodaje.

- Ludmiła traktowała Polskę jak swoją drugą ojczyznę, a stała się w niej obiektem ataków. Zostaliśmy de facto obydwoje wyrzuceni z Polski, bo i ja wyjechałem z kraju, sprzedaliśmy mieszkanie. To wymagało całkowitego przeorganizowania naszego życia. Ponieśliśmy potężne koszty, a straty moralne są nie do oszacowania. Przyjazd Ludmiły po siedmiu latach na przesłuchanie nie był łatwy, ponieważ przez wiele lat Polska była dla niej jednym wielkim źródłem hejtu i zagrożenia – mówi Kramek.

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik do czasu publikacji nie odpowiedzieli na pytania WP. Obu polityków zapytaliśmy m.in. o ocenę wszczęcia śledztwa, odpowiedź na zarzuty, że działania wobec Ludmiły Kozłowskiej były motywowane politycznie oraz to, czy naciskali na funkcjonariuszy ABW w sprawie wytwarzania dokumentów obciążających Ludmiłę Kozłowską

Wpis Kramka i reakcje w PiS

Ludmiła Kozłowska to obywatelka Ukrainy, aktywistka, która wraz z mężem Bartoszem Kramkiem angażowała się w protesty wymierzone w rząd PiS m.in. w związku z upolitycznianiem wymiaru sprawiedliwości. Podczas serii manifestacji w lipcu 2017 roku Kramek opublikował na Facebooku wpis "Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!", który zawierał listę 16 propozycji powstrzymania "zamachu PiS na rządy prawa w Polsce".

Najważniejsi politycy PiS uznali, że to nawoływanie do nielegalnych działań i obalenia rządu. Andrzej Duda poruszył temat Kozłowskiej nawet w rozmowie z prezydentem Niemiec, krytykując, że dostała ona niemiecką wizę na wysłuchanie w Bundestagu o łamaniu praworządności w Polsce i na Węgrzech. Kontroli w sprawie działań Fundacji Otwarty Dialog żądał ówczesny szef MSZ Witold Waszczykowski, minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński, wielokrotnie o sprawie wypowiadał się Maciej Wąsik.

Batalia sądowa

Pełnomocnik Ludmiły Kozłowskiej w zawiadomieniu do prokuratury przypomina, że jego klientka dowiedziała się o wpisaniu na listę osób niepożądanych w Polsce na lotnisku w Brukseli 13 sierpnia 2018 roku, kiedy odmówiono jej wjazdu do strefy Schengen. To spowodowało jej automatyczne wydalenie do Kijowa bez możliwości powrotu do domu i męża w Polsce. Prawnik zaznacza, że żadne uzasadnienie decyzji szefa Urzędu ds. Cudzoziemców nie zawierało podstawy faktycznej z uwagi na ochronę informacji niejawnych.

Po skierowaniu skargi Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił postanowienie szefa Urzędy ds. Cudzoziemców, a w uzasadnieniu wskazano, że po zapoznaniu się z informacjami tajnymi i zgromadzonymi materiałami sąd stwierdził, że brak jest podstaw do uznania, że zaistniała podstawa do dokonania wpisu do wykazu osób niepożądanych. Pełnomocnik Paweł Zieliński uzasadnia też, że według sądu zgromadzone materiały były ogólnikowe.

Adwokat zwraca również uwagę, że rządy innych państw europejskich nie uznały, by obecność Ludmiły Kozłowskiej zagrażała ich bezpieczeństwu. 13 czerwca 2019 roku dane aktywistki zostały usunięte z Systemu Informacyjnego Schengen, po tym jak Belgia przyznała jej pięcioletnie prawo pobytu. Od tego momentu prezes Fundacji Otwarty Dialog mogła przemieszczać się po krajach Schengen z wyłączeniem Polski.

Pełnomocnik opisuje też prawną batalię i podkreśla, że Szef Urzędu ds. Cudzoziemców sześć razy odmawiał wykreślenia Ludmiły Kozłowskiej z wykazu osób niepożądanych na terenie Polski, mimo wytycznych ze strony sądów administracyjnych. Dodaje, że Urząd powoływał się na rzekomo nowe materiały od służb, które były tajne. "W przełomowym dla tej sprawy wyroku z 28 listopada 2028 roku, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie nie tylko uchylił postanowienie Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców, lecz również zobowiązał do wydania zaświadczenia, że jej dane nie figurują w wykazie" – czytamy.

"Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie zauważył także, że pokrzywdzona na żadnym etapie pobytu na terenie Polski i w strefie Schengen nie dopuściła się działań mogących spowodować ziszczenie się przesłanki zagrożenia bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej czy jakiegokolwiek innego państwa Unii Europejskiej" – pisze pełnomocnik Kozłowskiej w zawiadomieniu.

Pełnomocnik Kozłowskiej: "Działania inspirowane politycznie"

Według pełnomocnika Ludmiły Kozłowskiej, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż opisane rozstrzygnięcia administracyjne podejmowane przeciwko pokrzywdzonej były inspirowane politycznie i stanowiły zemstę za działalność męża Bartosza Kramka i Fundacji Otwarty Dialog.

"Niezależnie od tego czy bezprawne działania funkcjonariuszy ABW i Szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców stanowiły ich własną inicjatywę (w celu przypodobania się politykom ówcześnie rządzącej Zjednoczonej Prawicy) czy też stanowiły wyraz osobistego zaangażowania ze strony polityków Zjednoczone Prawicy (tj. ich wyraźnych bądź dorozumianych poleceń), w niniejszej sprawie z pewnością możemy mówić o uzasadnionym prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa z art. 231 § 1 i 2 kk" – twierdzi Zieliński.

"Nie da się wyjaśnić sytuacji, w której Szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców bezrefleksyjnie i wbrew wyraźnym wytycznym sądów administracyjnych pomija dostarczany przez pokrzywdzoną materiał dowodowy, który potwierdza, że nie zagraża ona bezpieczeństwu państwa (…). Nie da się również wyjaśnić sytuacji, w której funkcjonariusze ABW po korzystnych dla pokrzywdzonej wyrokach sądów administracyjnych "wytwarzają" nowe nic nie wnoszące do sprawy dokumenty (nadając im klauzulę "tajne"), z których miałby wynikać, iż Pokrzywdzona rzekomo zagraża bezpieczeństwu państwa" – dodaje adwokat.

Sąd Apelacyjny w Warszawie w lutym 2024 roku wydał wyrok, w którym podtrzymał wyrok pierwszej instancji, stwierdzający, że nie było podstaw do zarzutów, jakie publicznie stawiał Maciej Wąsik. Ówczesny poseł PiS i wiceszef MSWiA zarzucał aktywistom m.in. powiązania z Rosją, działania hybrydowe i pranie pieniędzy. Sąd orzekł, że jego wypowiedzi godziły w dobre imię Bartosza Kramka, jego żony Ludmiły Kozłowskiej oraz Fundacji Otwarty Dialog.

Polityk PiS nie przeprosił i nie zapłacił, więc w efekcie komornik sądowy zajął rachunek bankowy Macieja Wąsika, egzekwując prawomocny wyrok nakazujący zapłatę trzydziestu tysięcy złotych zadośćuczynienia. Małżeństwo wygrało też inne sprawy o ochronę dóbr osobistych. "Gazeta Polska" umieściła na okładce fotomontaż, nanosząc twarz Bartosza Kramka na żołnierza Wehrmachtu wyłamującego szlaban graniczny Polski, Kramek m.in. w tej sprawie wygrał.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (343)