Prezeska Fundacji Otwarty Dialog wydalona z Polski i Unii Europejskiej. Jej mąż krytykował PiS
Prezeska Fundacji Otwarty Dialog Ludmiła Kozłowska została deportowana z terenu Polski i Unii Europejskiej na Ukrainę. Zdaniem jej męża Bartosza Kramka, to odwet polskiego rządu za to, że fundacja popiera obywatelskie protesty pod Sejmem i sądami.
15.08.2018 | aktual.: 15.08.2018 13:06
W poniedziałek późnym wieczorem Ludmiła Kozłowska wylądowała na lotnisku w Brukseli. Wtedy wylegitymował ją policjant. Okazało się, że Szef Urzędu ds. Cudzoziemców wpisał Kozłowską do Systemu Informacyjnego (SIS), który pozwala na sprawdzanie osób przekraczających granicę strefy Schengen. Kozłowska została oznaczona najwyższym alertem. W praktyce oznacza to deportację, nie tylko z terytorium kraju, który zgłosił osobę do systemu SIS, ale również z terenu Unii Europejskiej i innych państw strefy Schengen. - Dałam paszport policjantowi, a on kiedy sprawdził go w systemie zapytał, jakie przestępstwo popełniłam. Powiedziałam, że żadnego, a on: "To dlaczego Polska panią poszukuje?" Już wiedziałam, o co chodzi. Powiedziałam, że jestem żoną aktywisty obywatelskiego i spodziewałam się, że w końcu mnie deportują za jego działalność – powiedziała Kozłowska w rozmowie z portalem onet.pl
Bezpośredni nadzór nad Szefem Urzędu ds. Cudzoziemców sprawuje szef MSWiA Joachim Brudziński.
Kozłowska, która ma ukraińskie obywatelstwo spędziła noc w izbie zatrzymań na lotnisku. Deportowano ją na Ukrainę we wtorek po południu. - Do tej pory takie działania rządu znałam z Kazachstanu. Teraz poznałam je w Polsce, moim drugim domu. Traktuję to jako represję ze strony polskiego rządu. Nazywajmy rzeczy po imieniu: ścigając członków rodziny niewygodnych ludzi, Polska zachowuje się jak Rosja, Kazachstan czy Turcja – komentuje Kozłowska.
Pierwsze oznaki tego, że prezeska fundacji Otwarty Dialog może być uważana za persona non grata w Polsce pojawiły się wiosną tego roku. W marcu kobieta złożyła wniosek o wydanie jej nowej karty pobytu w Polsce. Jako że mieszka i pracuje w Polsce od ponad 10 lat, a ponadto ma męża Polaka, mogła ubiegać się o Zezwolenie na Pobyt Rezydenta Długoterminowego Unii Europejskiej. Pozwolenie miało być wydane w lipcu bądź sierpniu. 18 lipca niespodziewanie dostała z Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego informację że nie uzyska dostępu do części akt jej sprawy, ponieważ nadano im klauzulę "Tajne". W uzasadnieniu czytamy, że "ich nieuprawnione ujawnienie spowodowałoby poważną szkodę dla Rzeczypospolitej Polskiej".
Zdaniem męża Kozłowskiej Bartosza Kramka, deportacja jego żony w rzeczywistości była wymierzona w niego. – Mamy do czynienia z działaniem odwetowym za moją działalność publiczną. Moja żona nie miała nic wspólnego z moim tekstem "Niech państwo stanie: wyłączymy rząd!" z lipca ubiegłego roku – mówi.
Przypomnijmy, że Kramek opublikował na swojej stronie na Facebooku manifest "Niech państwo stanie: wyłączymy rząd!", nawołujący do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec rządów PiS. Od tamtej pory w fundacja znajduje się w stanie permanentnego sporu z rządem. Od roku prowadzona jest w fundacji zaawansowana kontrola celno-skarbowa. MSZ podjął także kroki w celu zawieszenia zarządu fundacji, jednak sąd oddalił ten wniosek. Kramek jest też znany z protestów pod Sejmem. A jako aktywista walczący o prawa obywatelskie notorycznie jest hejtowany przez prawicowych publicystów i dziennikarzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl