Jest prywatnym ochroniarzem polskich gwiazd. Mówi o szantażach, groźbach i pijanych fankach
Były zawodnik MMA ochrania jednego z najpopularniejszych raperów w Polsce. W rozmowie z Wirtualną Polską Maciej Górski opowiada o tajnikach ochrony polskich celebrytów.
Gdy zobaczysz go na ulicy, nawet nie zwrócisz na niego uwagi. Jest niepozorny – 176 cm wzrostu, szczupły. Twój wzrok nawet się na nim nie zatrzyma. Ale możesz mieć pewność, że on dokładnie ci się przyjrzy, choć potrwa to góra kilka sekund. Zdradza go jedno – bardzo czujne spojrzenie i nieustanne skanowanie otoczenia, zwłaszcza przebywających w pobliżu ludzi.
Maciej Górski to karateka, który ma na koncie mistrzostwo świata i wiele tytułów mistrza i wicemistrza Polski. Był zawodnikiem największej polskiej organizacji MMA – KSW. Kilka lat temu zakończył karierę. Teraz zarządza firmą Highlander Team Protection ochraniającą nie tylko polityków i zagraniczne osobistości przyjeżdżające do Polski, ale także polskich celebrytów.
Dyskrecja przede wszystkim
- W świecie gwiazd najważniejsza zasadą jest absolutna dyskrecja. Często towarzyszymy artystom w bardzo prywatnych sytuacjach. W domu nad basenem, na wakacjach na Bali, gdzie po prostu chcą robić to, na co mają ochotę. Naszym zadaniem jest dopilnować, by nikt postronny tego nie zobaczył – mówi nam Maciej Górski.
Były zawodnik MMA dba o bezpieczeństwo największych polskich gwiazd. Z jego usług korzysta m.in. jeden z najpopularniejszych raperów. - Imprezy masowe, koncerty są najtrudniejsze do obsłużenia. Organizator spodziewa się trzech tysięcy ludzi, a w sumie przez koncert przewija się pięć razy tyle. Liczba autografów, zdjęć z fanami jest ogromna – mówi ochroniarz.
Ochrona z bronią palną
On i jego agenci są zawsze wyposażeni w różnego rodzaju broń. Obowiązkowy jest kubotan – metalowy szpikulec przypominający długopis. Przez odpowiednie naciśnięcie nim krtani czy odpowiedniego miejsca na twarzy można natychmiast obezwładnić napastnika.
- Mamy sprzęt dozwolony przez polskie prawo. Do tego najlepsze wyszkolenie z walki wręcz. Nosimy też broń palną, której jednak wystrzegamy się w tłumie. Nasza zasada to uniemożliwienie ataku poprzez odpowiednie przygotowanie i wyszkolenie. Lepiej uniknąć zagrożenia niż reagować na napaść. Najważniejsze to wcześniejszy wywiad, głowa i łączność – mówi Maciej Górski.
Jego agenci ochrony osobistej są wszechstronnie wyszkoleni. Nie tylko fizycznie, z walki wręcz i pływania. Posiadają także umiejętności ratowników. – Jesteśmy przygotowani na każdą sytuację, mamy sprzęt, a nawet tlen, który trzeba podać osobie, która ma kłopoty z oddychaniem – mówi Maciej Górski.
Nie jesteśmy troglodytami
Były sportowiec walczy ze stereotypem ochroniarza-osiłka. On i jego agenci z łatwością wtapiają się w tłum. Są szczupli, nie zawsze wysocy i odpowiednio ubrani do sytuacji. Gdy idą z celebrytą przez centrum miasta, są ubrani jak inni – w jeansy i tiszerty. Idą kilka metrów od osoby ochranianej i naprawdę ciężko ich odróżnić od zwykłych spacerowiczów.
- Często ludzie mają mylne przekonanie, że ochroniarz musi wyglądać jak troglodyta - szeroki kark, widoczna broń. Nasi ochroniarze – jeśli trzeba – są niewidocznie dla postronnych osób. Pracują z nami także kobiety – młode, atrakcyjne. Ważą po 60 kilogramów, a dzięki odpowiedniemu wyszkoleniu powalą groźnego napastnika – mówi Górski.
Polskie gwiazdy często mają konkretne wymagania w sprawie ochrony osobistej. Jedną z najpopularniejszych jest uniemożliwienie wykonania zdjęć przez tzw. paparazzich, czyli fotografów, którzy próbują przyłapać celebrytów w prywatnych sytuacjach.
- To dla mnie niedopuszczalne, że mimo ochrony prezydentowi Andrzejowi Dudzie ktoś robi zdjęcia, gdy ten wypoczywa z rodziną w chronionym, ogrodzonym ośrodku. My zatrudniamy tzw. watcherów, którzy mają zmysł jak snajperzy. Obserwują otoczenie i wypatrują z oddali fotografów. Niektóre gwiazdy nie chcą, by do gazet trafiły ich zdjęcia topless. Nie dopuszczamy do takich niechcianych zdjęć – mówi Górski.
Zaczęło się od Moniki Seles
Nie wszystkim chronionym celebrytkom zależy na takiej dyskrecji. – Są też takie, które proszą, by nie odstraszać fotografa, który będzie próbował im zrobić zdjęcie z ukrycia na przykład nad basenem czy na plaży. One żyją z tego, że ktoś pokaże je w prasie, więc chcą udostępnić swoje dobro naturalne – przyznaje były zawodnik MMA.
Polskie VIP-y coraz częściej korzystają z osobistej ochrony. – Początkowo to było kilka osób. Dużo częściej ważne osobistości i politycy. Ale gwiazdy są coraz częściej narażone na niebezpieczeństwo. Tak naprawdę świat gwiazd zaczął dbać o bezpieczeństwo po słynnym ataku w 1993 r. na tenisistkę Monikę Seles. W Polsce zaczęło się to dużo później, ale coraz więcej osób wynajmuje osoby, które mają zadbać o nie w razie napaści – mówi Górski.
Ochrona artystów znacznie różni się od dbania o bezpieczeństwo polityków. - Ci pierwsi żyją z tego, że są z ludźmi. Często wchodzą w tłum, rozdają autografy, robią sobie zdjęcia. To najtrudniejszy rodzaj ochrony. Zwłaszcza że często wiąże się z życiem nocnym i bywaniem w klubach – mówi Maciej Górski.
Wśród najczęstszych zagrożeń wymienia rzucanie w gwiazdy niebezpiecznymi przedmiotami. – Ktoś rzuci szklaną butelką w stronę sceny, kamieniem. Naszym zadaniem jest skanowanie tłumu i wypatrywanie takich osób. Bardzo nachalne potrafią też być młode dziewczyny, które pod wpływem alkoholu próbują się dostać do samochodu gwiazdy. Z kolei mężczyźni chcą udowodnić piosenkarce czy aktorce, że to z nimi powinna spędzić wieczór i na siłę próbują się do niej zbliżyć – wylicza ochroniarz.
100 tys. zł za zdjęcia
Często polskie gwiazdy padają też ofiarą szantażu i gróźb. Ktoś wyśle wiadomość z pogróżkami, inny zadzwoni, że zrobił kompromitujące zdjęcia i żąda pieniędzy. – Takich szantaży jest bardzo dużo. Osoba dzwoniąca twierdzi, że zrobiła artyście zdjęcie, na którym widać, że jest pijany. Albo piosenkarz całuje się z inną kobietą niż jego żona. Szantażysta grozi, że jeśli nie dostanie 100 tysięcy, wrzuci zdjęcia na Facebooka i dzieci dowiedzą się, co i z kim robi ich tata – mówi Maciej Górski.
Takie przypadki od razu zgłaszają na policję i weryfikują je wraz ze służbami. – Dlatego ciągle rozmawiam z ochranianymi osobami. Doradzam, co robić i gdzie, żeby było bezpiecznie. Nie tylko po to, by było bezpieczniej, ale też, by uniknąć kompromitujących zdjęć – przyznaje były zawodnik MMA.