Jest formalne śledztwo w sprawie "wycieku" notatki Jesienia
Jest już formalne śledztwo w sprawie ujawnienia tajemnicy służbowej w związku z "wyciekiem" do mediów notatki sekretarza stanu w kancelarii premiera Leszka Jesienia z rozmowy z wiceambasadorem USA Kenethem Hillasem.
Po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w tej sprawie - poinformował rzecznik prokuratury Maciej Kujawski.
W listopadzie media ujawniły, że w notatce ze spotkania Jesień napisał, że Hillas twierdził, iż wypowiedzi wicepremiera Romana Giertycha o wojnie w Iraku "wzbudziły zaniepokojenie w Waszyngtonie". Hillas dodał, że "gdyby wicepremier rządu np. w Niemczech, Francji, czy Danii wypowiedział takie słowa, zostałby odwołany".
Nie jest i nie będzie tak, by ktokolwiek z zewnątrz mógł ingerować w skład polskiego rządu - mówił premier Jarosław Kaczyński. Wypowiedź pana Hillasa absolutnie nie mieści się w normie stosunków między dwoma suwerennymi państwami - dodał. Za błąd premier uznał to, że notatka "nie miała gryfu tajności".
Prezydent Lech Kaczyński mówił, że "nie wydaje mu się fortunne wypowiadanie się przedstawicieli, nawet najbardziej zaprzyjaźnionego z Polską kraju, w sprawie składu rządu RP".
Doniesienie o przestępstwie złożył szef kancelarii premiera Mariusz Błaszczak. Chciał, by wyjaśniono, w jaki sposób ujawniono notatkę, która była przeznaczona do "użytku służbowego".
Po doniesieniu o przestępstwie prokuratura prowadziła postępowanie sprawdzające, które zakończyło się 5 grudnia wszczęciem formalnego śledztwa. Kujawski wyjaśnił, że śledztwo dotyczy ujawnienia w okresie od 26 października do 7 listopada przez nieustalonego funkcjonariusza publicznego osobie nieuprawnionej informacji objętej tajemnicą służbową, czyli notatki Jesienia.
Kodeks karny przewiduje do 3 lat więzienia dla funkcjonariusza publicznego za ujawnienie osobie nieuprawnionej informacji stanowiącej tajemnicę służbową lub informacji, którą uzyskał w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a której ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes.
Według Kujawskiego, jest to wstępna kwalifikacja, bo będzie też badane, czy autor notatki nie powinien był nadać jej klauzuli tajemnicy państwowej. Gdyby tak było, śledztwo mogłoby wtedy dotyczyć ujawnienia tajemnicy państwowej - wówczas zagrożenie dla sprawcy zwiększa się do 5 lat więzienia.
Osobne postępowanie w sprawie wycieku prowadzi Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Ma ono ustalić, czy notatka została wyniesiona właśnie z Kancelarii, czy też z innego resortu. O tym, że notatka nie wyciekła z ministerstwa edukacji zapewniał Giertych. Badane też jest, dlaczego notatce nie nadano żadnej klauzuli tajności.