Jerzy Urban: na aferze Rywina stracili wszyscy z wyjątkiem prawicy
Redaktor naczelny tygodnika "Nie" Jerzy Urban twierdzi w rozmowie z "Newsweekiem", że na aferze Rywina stracili wszyscy z wyjątkiem prawicy, zaś największymi wygranymi byli bracia Kaczyńscy.
- Rywin nie był głupi, więc wiedział, że Michnik zadzwoni do Millera i zrobi "sprawdzam". Musiał odnieść wrażenie, że otoczenie Millera w imieniu Millera wypycha go do Michnika z żądaniem łapówki - opowiada Urban. Wyznaje, że nadal nie wie, kto był w grupie trzymającej władzę, choć ma swoje hipotezy. - Prokuratura tego nie wie, nie wie opinia publiczna - dodaje.
Urban wyznał, że ponad 10 lat temu do jego redakcji przyszedł człowiek, który "twierdził, że ma weksle syna Leszka Millera na 300 tys. zł i Miller nie chce spłacać".
- Powiedzieliśmy, żeby przyniósł te weksle. Więcej się nie zjawił. Jednakże pojawił się wtedy u mnie syn Millera. Powiedział, że zbieramy na niego haki. Twierdził, że niczego nie pożyczał, w rozmowie zaprzeczał też, że zna syna Rywina - powiedział "Newsweekowi" Urban.
Naczelny "Nie" przyznaje, że to nasunęło mu podejrzenie, że "afera to była rzecz między synkami". - Szczególnie - zaznaczył - że syn Millera słynął z ambicji, żeby dokonywać w imieniu tatusia posunięć biznesowych. - Gdyby Leszek Miller publicznie oburzył się, że ktoś chodzi i żąda w jego imieniu łapówki, to nie byłoby afery Rywina - dodaje Urban.
Zdaniem naczelnego "Nie" Miller uzyskałby nawet korzyść polityczną, że walczy z korupcją i reaguje w sposób naturalny, jak człowiek uczciwy. Teraz wrócił jako przywódca SLD, ale jest szefem zmarginalizowanego klub - dodaje Urban. - Jest strasznie zacietrzewiony na swoim punkcie, co urody mu nie dodaje - podkreśla.
Zdaniem Urbana największym przegranym afery Rywina jest sam Rywin. Tymczasem na aferze zyskała prawica. - Głównymi wygranymi byli bracia Kaczyńscy - puentuje naczelny "Nie".