Jerzy Urban dla "GW": Nie dam sobie spętać języka
- Nigdy nie dawałem i nie dam sobie spętać języka. A lewica, która ma takie zapędy, w żaden sposób mnie nie ogranicza - mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Jerzy Urban, były rzecznik prasowy rządu PRL i redaktor naczelny tygodnika "NIE".
Jerzy Urban udzielił "Gazecie Wyborczej" wywiadu, w którym opowiada o sobie, swoim życiu i pracy PRL-u, dzisiejszej Polsce i ostatnich wydarzeniach. Dziennikarz Grzegorz Wysocki spytał Jerzego Urbana między innymi o to, czy poszedłby na demonstracje w solidarności z Margot. - Poszedłbym, ale tylko gdybym nie musiał chodzić. Wolałbym jechać - odparł Urban.
Redaktor naczelny tygodnika "NIE" i były rzecznik rządu PRL odpowiedział również na pytanie, czy mógłby zapisać się dzisiaj do partii Razem albo Wiosny. - Po pierwsze, nigdzie by mnie nie przyjęli ci młodzi ideowcy, którzy gardzą (...) takimi naroślami historycznymi. A po drugie, po co ja miałbym gdziekolwiek wstępować? - stwierdził Urban.
Mówił również, że "poprawność polityczna" nie podoba mu się jako postawa, ale podoba jako nurt. - Nazywamy poprawnością polityczną to, co jest wrogie nacjonalizmowi, katolicyzmowi i wszelkim "izmom" związanym z tendencją autorytarną - oznajmił. Dziennikarz wytknął też Urbanowi, że w swojej karierze był rzecznikiem rządu i prezesem telewizji, ale nigdy nie pełnił najwyższych urzędów. - Nigdy nie miałem takich ambicji ani nawet fantazji, bo wiedziałem, że się do tego nie nadaję - odpowiedział Urban.
Poza tym Jerzy Urban wspomina razem z żoną wizytę Ewy Stankiewicz z Telewizji Republika pod ich domem. - Jak już umarł i Jaruzelski, i Kiszczak, i była kolejna rocznica stanu wojennego, to tu do nas, po bramę, przyjechała redaktor Ewa Stankiewicz - opowiada Małgorzata Daniszewska. - Ustawili namiot, wyciągnęli megafony i słyszę skandowanie "Goebbels stanu wojennego". Wzięłam rower i wyjechałam bramą z tyłu, dojechałam do nich i zaczęłam skandować - wspomina.
Daniszewska mówi, że gdy ekipa Telewizji Republika dowiedziała się, że skanduje z nimi żona Jerzego Urbana, natychmiast zwinęła sprzęt i odjechała. - Ci nasi przeciwnicy maja dwie lewe nogi. Tym, co wtedy przyjechali, podali błędny adres - podsumował Urban. Dziennikarz zapytał również, co Urbanowi marzy się poza przegraną PiS-u w wyborach. - Chcę lepszego oddechu, sprawniejszych nóg i mojej dawnej pamięci - odpowiedział.