Jerzy Kryszak o swoim mocnym występie w Sopocie. "Każdy może zostać zmanipulowany"
- Marionetki, marionetki podrygują bezrozumnie... - zaśpiewał podczas swojego występu na sopockim festiwalu Jerzy Kryszak. Słowa piosenki wzbudziły złość części komentatorów. W rozmowie z Wirtualną Polską artysta tłumaczy, dlaczego napisał taki tekst.
30.05.2017 | aktual.: 31.05.2017 10:37
Trzeciego dnia Polsat SuperHit Festiwal scenę przejęli polscy kabareciarze. Większość wystąpień skupiała się wokół tematów politycznych i drwin z obecnego rządu. Nie inaczej było w przypadku Jerzego Kryszaka, który wyśmiał m.in. Antoniego Macierewicza, Jana Szyszko i Donalda Tuska.
Niewygodna prawda
Satyryk zaśpiewał też autorską piosenkę "Marionetki" na melodię słynnych "Parasolek" Marii Koterbskiej. Tekst zabrzmiał jak aluzja do polityków PiS, którzy są sterowani przez Jarosława Kaczyńskiego. Kryszak śpiewał bowiem: "Marionetki, marionetki podrygują bezrozumnie, ktoś pociąga za sznureczki, jak pociąga, widać umie (...). Marionetki, marionetki - dzisiaj dla nich cała scena. Śmieszne sztuczki, szansonetki - ku uciesze suwerena".
Nie trzeba było długo czekać, by w sieci pojawiły się głosy krytykujące występ artysty. A szczególnie wspomnią pieśń. Co na to sam Kryszak? - Jeżeli dobrze się wsłuchać w tekst, to okazuje się, że piosenka może dotyczyć nas wszystkich. Nie podaję tam przecież żadnych nazwisk. Zwracam uwagę na to, że każdy może zostać zmanipulowany i wykorzystany do niecnych celów - mówi satyryk w rozmowie z WP. I dodaje: - A jeśli ktoś się poczuł osobiście dotknięty, to może dlatego, że doszukał się w tekście niewygodnej prawdy o samym sobie i taką marionetką jest.
Rzeczywiście - odbieranie piosenki jako wymierzonej w PiS to tylko interpetacja publiczości. Jednak w kwestii monologu nie ma wątpliwości. Kryszak skomentował w nim chociażby wyjazd Andrzeja Dudy na szczyt: "Aby życie było piękne, trzeba się do niego uśmiechnąć, jak nasz prezydent dwa dni temu. Jak on się cieszył! Jak się cieszył! Jak się cieszył, że go wpuścili na szczyt". - Jednym z zadań satyryka jest komentowanie i obśmiewanie rzeczywistości. Mówienie o tym, co się dzieje - wyjaśnił swój skecz artysta.
Nie pukali do moich drzwi
Poza głosami wyrażającym oburzenie i mówiącymi, że występ Kryszaka był "nieudolny" albo przytykami, że "nikt się nie smiał" pojawiło się też dużo innych, w których przeważał zachwyt. Internauci nazwali artystę "genialnym" i pisali, że "pozamiatał".
Oceny skeczu są podzielone, ale jedno można przyjąć za prawie pewne: po takim wystąpieniu do satyryka nie będą spływać zaproszenia do TVP. Krytycy władzy nie są mile widziani przez prezesa Kurskiego. Czy artysta będzie odczuwał z tego powodu jakiś brak? - Już wcześniej nie pukali do moich drzwi za często. Ledwo skrobali. Więc nie będzie dużej różnicy - skwitował Kryszak.
Las jeszcze stoi
Inni kabareciarze, występujący na jednej scenie z Kryszakiem, też nie przebierali w słowach. - Jesteśmy w Operze Leśnej w Sopocie. Wytachali mnie na dowód do lasu. Jak widzicie las jeszcze stoi, czyli nie było tutaj ministra Szyszko - żartował Mariusz Kałamaga. Z kolei Kabaret Skeczów Męczycych przejdzie do historii z występem, w którym jeden z członków kabaretu odgrywa rolę pacjenta szpitala psychiatrycznego i mówi: - Ja to lubię tego Antoniego, my to nadajemy na tych samych falach. Ja to się dziwię, że on ze mną nie siedzi! A TVP? Gdyby Hitler miał taką telewizję, to byśmy do dzisiaj nie wiedzieli, że jakaś wojna była!