Jerzy Dziewulski: w BOR są dobrzy ludzie, ale są też kelnerzy
Tam są naprawdę dobrzy ludzie, ale są i kelnerzy - mówił w #dziejesię18:30 były antyterrorysta Jerzy Dziewulski, komentując doniesienia WP na temat BOR. - W Biurze Ochrony Rządu zdarzają się takie sytuacje, w których rzuca się wszystko i ćwiczy się trzy, cztery dni bez przerwy - dodał.
O chaosie w BOR:
- Służba w Biurze Ochrony Rządu jest służbą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Trzeba także umieć to znieść - powiedział w programie #dziejesię18:30 Jerzy Dziewulski.
- Stękanie, że "pracuję dwadzieścia cztery godziny na dobę w szczytowej sytuacji", mówię tu o NATO, jest dla mnie trochę nie do przyjęcia. Pracujesz w takiej służbie, dostajesz w pysk za to, że właśnie wyraziłeś na to zgodę - stwierdził były antyterrorysta.
Wirtualna Polska ujawniła w środę, jak BOR łamało procedury przy ochronie przywódców na szczycie NATO. Według informatorów WP, z powodu braków kadrowych w Biurze doszło do łamania procedur, a uprawnienia do kierowania pojazdami ochronnymi musieli wyrabiać nawet mechanicy.
O dymisjach generałów i pułkowników w armii
- To wygląda wyjątkowo paskudnie. W warunkach, kiedy wysokiej rangi oficer, czy generał jest pomijany w rozmowach dotyczących służby, mianowania, czy odwoływania z określonych stanowisk, kiedy jest tylko figurantem, to stawiam sobie proste pytanie. Kto wytrzyma w takiej sytuacji? - zastanawiał się Dziewulski.
- Z punku widzenia polityków nie jest istotne, czy jesteś dobry, bardzo dobry, czy wręcz genialny. Oni zawsze mają tak zwanych "swoich". Bez względu na to, kto to jest - ocenił były antyterrorysta, komentując dymisje w armii.