HistoriaJerzy Dąmbrowski "Łupaszka" - bohater trzech wojen zginął w niewyjaśnionych okolicznościach

Jerzy Dąmbrowski "Łupaszka" - bohater trzech wojen zginął w niewyjaśnionych okolicznościach

Walczył w I wojnie światowej, brał udział w pierwszym starciu wojny polsko-bolszewickiej, siał postrach za liniami wroga, uczestniczył w przyłączeniu Wileńszczyzny do Polski, a jako 50-latek stanął na czele oddziału kawalerii walczącego z Sowietami i Niemcami w 1939 r. Gdy po opanowaniu Polski Sowieci znaleźli go w szpitalu, natychmiast został wywieziony, trafił do więzienia w Mińsku. Nie wiemy jak zginął i gdzie został pochowany.

Jerzy Dąmbrowski "Łupaszka" - bohater trzech wojen zginął w niewyjaśnionych okolicznościach
Źródło zdjęć: © Dowództwo ochotniczego oddziału braci Dąmbrowskich, od lewej: Władysław i Jerzy. Luty 1919 r. | Wikimedia Commons

Był Nowy Rok 1919 r. Na ulicy Wroniej, w centrum Wilna, powietrze przecinały serie karabinów maszynowych i wybuchały granaty ręczne. To polscy ochotnicy z Samoobrony Wileńskiej szturmowali budynek zajęty przez bolszewików. Po kilku godzinach walki ich bastion skapitulował. Bolszewicy ci stanowili forpocztę nadciągającej Armii Czerwonej i mieli za zadanie przejąć władzę nad miastem. Ich plan został jednak udaremniony przez akcję wilnian będących, co warte podkreślenia, od trzech tygodni już żołnierzami Wojska Polskiego. Bój, który toczył się dokładnie przed 95 laty, był pierwszym starciem wojny polsko-bolszewickiej, a zwycięskim dowódcą tej pierwszej w historii bitwy WP z komunistami był ówczesny rotmistrz Jerzy Dąmbrowski.

Nazywali go Łupaszką

Już za życia był on otoczony sławą szaleńczo odważnego żołnierza i brawurowego kawalerzysty, dowódcy, który nie przegrywa bitew. Uwielbiany przez podkomendnych, był Dąmbrowski w Wilnie i na Kresach postacią legendarną, o której krążyły niezliczone anegdoty i opowieści. Nazywano go "Żorżem" od pseudonimu, który obrał, bądź znacznie częściej - nieco z rosyjska - "Łupaszką". Wzięło się to stąd, że Dąmbrowski miał wyłupiaste oczy (cierpiał na chorobę Basedowa). Jego towarzysz broni mjr Stanisław Aleksandrowicz tak charakteryzował wygląd swojego kolegi i dowódcy: "Głowa wydłużona, góra czaszki skrzywiona na bok, wyłupiaste oczy, ale oczy tryskające energią, ciekawością i humorem. Twarz nietuzinkowa, trochę niesamowita, ale nie odpychająca, a raczej zniewalająca widza i rozmówcę". Podobnie zapamiętał "Łupaszkę" jego podkomendny z 1919 r., ułan i późniejszy kanonik Bazyliki św. Piotra w Rzymie, ks. Walerian Meysztowicz: "Chudy, świetnie wrośnięty w siodło, sprężyście zgięty na tańczącym kasztanie, z wydatnym nosem,
krzywą głową, sterczącymi uszami, z wysadzonymi oczami".

Urodził się w 1889 r. w rodzinie generała armii rosyjskiej - kawalerzysty Adolfa Dąmbrowskiego. Brat Władysław, major WP, był dowódcą Jerzego w 1919 r. Jerzy przed I wojną światową studiował w Moskwie w Instytucie Mierniczym, gdzie uzyskał dyplom inżyniera, po wybuchu zaś "wielkiej wojny" został powołany do służby w 2. pułku lejbułanów kurlandzkich. Był trzykrotnie raniony i raz kontuzjowany oraz 17-krotnie odznaczony (w tym m.in. Krzyżem św. Jerzego, Orderem św. Anny i Złotym Orężem)! W 1915 r. został pilotem i miał nawet na swoim koncie stoczoną walkę w powietrzu. W końcu 1915 r. mianowano go jednak dowódcą szwadronu w konnym oddziale dywersyjnym atamana Punina. Przez rok walczył na tyłach Niemców i zdobył ogromne umiejętności bojowe i doświadczenie partyzanckie.

Tomasz Zan, jeden z podkomendnych "Łupaszki", w 1920 r. wspominał, że "rotmistrz Dąbrowski był urodzonym zagończykiem z kapitalną umiejętnością podejmowania natychmiastowej decyzji. Atakował poszczególne zgrupowania bolszewickie i natychmiast wycofywał szwadrony, gdy nieprzyjaciel organizował obronę". Tymczasem cytowany już Walerian Meysztowicz pisał, że miał on "świetne wyczucie 'terenu' - jak ci średniowieczni wojownicy, którzy nigdy mapy nie widzieli, ale wiedzieli, jak wroga obejść, którędy się cofnąć. Jak w puszczy afrykańskiej". Podobne cechy zagończyka posiadał zresztą też Stanisław Bułak-Bałachowicz, z którym na początku wojny wspólnie służyli w pułku lejbułanów, a następnie w oddziale partyzanckim atamana Punina (polecamy artykuł: Stanisław Bułak-Bałachowicz - dowódca białoruskiej armii sprzymierzonej i bat na bolszewików ).

Zapewne w październiku 1917 r. rotmistrz znalazł się w Piotrogrodzie i związał się tam z Naczelnym Komitetem Polskim ("naczpolem"), organizującym polskie formacje wojskowe w Rosji. Jerzy Dąmbrowski miał zatrzymać w samym centrum Piotrogrodu bolszewicki samochód ciężarowy wypełniony pieniędzmi, co pomogło żołnierzom-rodakom w wydobyciu się z ogarniętej rewolucją bolszewicką Rosji. Podczas próby zatrzymania rotmistrz zastrzelił dwóch Sowietów i zbiegł. Dotarł do I Korpusu gen. Dowbora-Muśnickiego, a stamtąd do Wilna, gdzie wraz z bratem Władysławem włączył się w organizację polskich sił zbrojnych pod nazwą Samoobrony Litwy i Białorusi.

Szalony rajd

Już 3 stycznia 1919 r. pod Wilno zaczęły nadciągać duże siły czerwonych. Jako pierwszy czoło im stawił I Wileński Pułk Ułanów naprędce sformowany przez braci Dąmbrowskich. Jednostka licząca zaledwie 250 ułanów starła się z Sowietami pomiędzy Nową Wilejką a Wilnem. Jerzy odniósł kolejną ranę.

Boje trwały dwa dni. Szczupłe, ochotnicze siły samoobrony nie mogły jednak sprostać zaprawionym w bojach czubarykom z dywizji pskowskiej. Sytuacja była absolutnie krytyczna. Polscy żołnierze wycofali się z Wilna, oddali broń niedaleko stacjonującym Niemcom, a następnie zostali przetransportowani koleją do kontrolowanej już przez administrację odradzającego się państwa polskiego Ostrowi Mazowieckiej. Bracia Dąmbrowscy wraz ze swymi ułanami nie zamierzali składać broni. Powstał zuchwały plan przedarcia się pomiędzy formacjami sowieckimi i niemieckimi oraz dotarcia do Polski centralnej i połączenia z regularnymi jednostkami Wojska Polskiego, noszący znamiona już nawet nie brawury, ale szaleństwa. Jednak Dąmbrowscy zaufali swojemu wojsku. Te zaś - jak się okazało - wierzyło w szczęśliwą gwiazdę charyzmatycznych wodzów.

Było to dziwne wojsko. Niektórzy wyglądali jak ze szkiców Grottgera "Lithuania", a może i z ilustracji do Trylogii Sienkiewicza. Stawali do oddziału nie na rozkaz, ale na zawołanie. Przybywali czasem konno i z własną bronią. Arystokraci, ziemianie, szlachta z zaścianków, patriotyczna młodzież, synowie chłopscy, ale także pospolite "żuliki" z Wilna. Panicze i rabusie. Część z nich walczyła za Polskę, inni bili się za "Polszczę". Wszyscy byli przeciwko bolszewikom. Gdy na placu Łukiskim w Wilnie dokonywał przeglądu szeregów swoich zuchów, podniósł szablę i rzekł: "Chłopcy - ojczyzna - bolszewicy - Job ich Mat’. Od prawego, trójkami, stępa - marsz". Poszli. W okolicach Ejszyszek do "kadrówki wileńskiej" dołączyła okoliczna szlachta. W Ostrynie - pomiędzy Lidą a Grodnem - oddział starł się z Sowietami i wyszedł z boju zwycięsko. Niebawem po tym boju do "wojska Łupaszki’ przyłączyli się również ochotnicy z Samoobrony Ziemi Lidzkiej. Było ich aż 320. Jednostka rozrosła się do około 700 ludzi. W tym czasie rajdem
dowodził już samodzielnie Jerzy Dąmbrowski. Władysław poważnie zachorował.

Sforsowano Niemen. Przez lasy Puszczy Lipiczańskiej, w trzaskającym mrozie, oddział (przemianowany na Wileński Oddział Wojsk Polskich) gnał dalej na południe. Najpierw z Dereczyna wypędzono bolszewików, potem z Mirewicz, a w końcu z Różany - już na Polesiu. Ochotnicy "Łupaszki" szarżowali wprost na lufy sowieckich karabinów maszynowych. Zwyciężyli. Dalej były Prużana, Linowo - gdzie kresowa jazda rozbiła batalion Niemców - i w końcu Brześć. Tam łupszkowcy zdobyli będący wciąż w rękach Niemców dworzec kolejowy. 10 lutego 1919 r. i po pięciu tygodniach morderczego rajdu połączyli się z oddziałami Dywizji Podlaskiej gen. Antoniego Listowskiego.

Pogromca bolszewii i Litwinów

W marcu 1919 r. wileńską kawalerię rotmistrza "Łupaszki" przekształcono w Dywizjon Jazdy Wileńskiej, a następnie - po uzupełnieniach i sformowaniu kolejnych szwadronów - zorganizowano jako 13. Pułk Ułanów Wileńskich. Dowódcą jednostki mianowano Władysława Dąmbrowskiego, a jego zastępcą pozostał Jerzy. W lutym 1919 r. oddział odbił bolszewikom Berezę Kartuską, zdobywając dwa karabiny maszynowe i biorąc 80 jeńców. W marcu ułani zajęli miasteczko Byteń w południowej Nowogródczyźnie, gdzie zdobyli milion sztuk amunicji, wykoleili pociąg pod Sieniawką i wreszcie obeszli głębokim zagonem od wschodu Baranowicze, by zdobyć je brawurową szarżą. Natarcie prowadził osobiście "Łupaszka".

Latem ofensywa wojsk polskich kierowała się na Mińsk białoruski. 13. Pułk Ułanów przedarł się głęboko na tyły wroga (około 40 km) i zajął węzłową stację kolejową Olechnowicze. Ułani wyruszyli z Lidy, przedzierając się przez gęste lasy Puszczy Nalibockiej. Walerian Meysztowicz zapisał: "Nocą przez lasy i zarośla, gęsiego, by strzemię nie zadzwoniło o strzemię, przechodziliśmy między placówkami nieprzyjaciela, cicho i prędko. To była najdelikatniejsza część zadania. Potem już trzeba było tylko iść szybkimi marszami i nie dać poznać właściwego kierunku marszu, nie wdać się w walkę przed osiągnięciem celu! [...] Dopiero po dobie takiego kluczenia byliśmy pod Olechnowiczami. Czekaliśmy przedświtu. Gdy gwiazdy poczęły blednąć, pełnym kłusem przeszliśmy miasteczko, w pieszym szyku spadliśmy na stację. Jacyś bolszewicy poddali się nam - obsadziliśmy stację przed możliwym natarciem z zewnątrz. Telefon bolszewicki z węzłowej stacji zapowiedział pociąg. Telefonista łatwo się wygadał, że idą tylko sztabowe wagony - z
komisarzami, bez wojska. W Olechnowiczach czekała ich zasadzka i niewola. [...] 'Nieprzyjaciel na tyłach' - w tej fazie wojny dla bolszewików równało się to hasłu do ucieczki. [...] Można ich było bić - byli rozbici...".

Zwycięstwo było zupełne. Ułani wzięli do niewoli kilkuset jeńców, w tym członka rządu Republiki Sowieckiej Litwy i Białorusi niejakiego Lewina. Zdobyto 38 wagonów kolejowych i lokomotywę. Za swój wyczyn "Łupaszka" został przedstawiony do odznaczenia Orderem Virtuti Militari.

Jesienią i zimą 1919 r. pułk bił się nad Berezyną. "Łupaszka" - jak pisał Stanisław Aleksandrowicz - "nigdy nie dbał o własną skórę. Zawsze galopował na swoim Kozaku na każdy odgłos strzelaniny. Często był ryzykantem, czasem robił omyłki, ale nawet szeregowi ułani nigdy nie wyrazili mu swego wahania i zawsze szli za nim".

W styczniu 1920 r. Jerzy Dąmbrowski dostał przydział do 3. Pułku Strzelców Konnych. Podczas letniej ofensywy wojsk bolszewickich był w Wilnie. Naprędce zorganizował tam "kombinowany", mający w swym składzie m.in. jazdę tatarską Pułk Obrony Wilna. Podczas odwrotu z miasta, na czele swoich Tatarów, osłaniał formacje polskiej piechoty. W bitwie pod Lejpunami został kolejny raz ranny - tym razem w głowę. W nieustannych walkach odwrotowych stan jego oddziału zmalał i liczył kilkadziesiąt osób. Jednostkę wycofano, a sam "Łupaszka" znalazł się w Warszawie. Tam miał na bazie resztkę swoich ludzi. Z nich i z ochotników zamierzał stworzyć 211. Ochotniczy Pułk Ułanów Nadwiślańskich. Jednostka formowała się na Polu Mokotowskim. Po zaledwie dwóch tygodniach pułk ruszył do akcji. Przeciwnikiem był korpus konny Gaja. Pierwszą zwycięską bitwę ułani stoczyli 17 i 18 sierpnia nieopodal wsi Góra pomiędzy Płockiem a Płońskiem.

W trakcie bitwy niemeńskiej 211. Ochotniczy Pułk Ułanów otrzymał rozkaz zajęcia w stanie nieuszkodzonym kluczowego dla powodzenia całej operacji mostu na Niemnie w zajętych przez Litwinów Druskiennikach. Przejść po nim miała cała polska grupa oskrzydlająca bolszewików od północy. Wspominał Tomasz Zan: "Z wysokiego brzegu rzeki widok był jedyny i wspaniały, ale ja byłem wśród szarżujących. Pierwszy pluton II szwadronu miał zaszczyt być na czele szarży. Całą szarżę prowadził rotmistrz Dąbrowski, doktor Aleksandrowicz i kapelan, ale bez szabli z krzyżem w dłoni. W drugiej trójce był Olek Żeligowski, kapral Józef Czapski i ja. Wielka siwa kobyła Czapskiego przebiła nogą deskę w moście i runęła na łeb. Zrobiło się zamieszanie, trzeba było przeskakiwać leżącego konia. Czapski szczęśliwie przeczołgał się za balustradę mostu i nic mu się nie stało. [...] szliśmy na karabiny maszynowe, które stały po drugiej stronie mostu. Jeden szczęśliwie się zaciął, a w drugim celowniczy dostał kulą w sam środek czoła. Szarża szła
jak huragan, pękały deski na moście, padali ludzie, konie z pierwszych szeregów, następni przeskakiwali i most zdobyli ułani". Przerażeni Litwini poddawali się Polakom. W październiku 1920 r. ułani "Łupaszki" doszli pod sam Mińsk. Po zawieszeniu broni na froncie bolszewickim Jerzy Dąmbrowski znalazł się w wojskach Lucjana Żeligowskiego, które odbiły Wilno z rąk litewskich. Miasto wróciło do macierzy. Wojna była skończona. W jej trakcie "Łupaszka" otrzymał za swe czyny Krzyż Walecznych I Kasy, Order Virtuti Militari V Klasy i Krzyż Zasługi Wojsk Litwy Środkowej. Był wciąż rotmistrzem.

Strzał w serce

Czas pokoju był dla słynnego na Kresach zagończyka, którego imieniem nazwano ulicę Wronią w Wilnie, okresem stabilizacji rodzinnej. W 1922 r. wziął ślub z młodszą od siebie o 10 lat księżniczką rosyjską Zofią Urusow. Miał z nią cztery córki. Kupił majątek Mazuryszki.

Zanim w 1933 r. odszedł ze służby czynnej, był oficerem w 3. Pułku Strzelców Konnych stacjonującym w Wołkowysku, dowódcą szwadronu KOP i wreszcie - w stopniu podpułkownika - zastępcą dowódcy elitarnego 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich w Wilnie. W jednostce tej służyli m.in. Henryk Dobrzański, znany jako "Hubal", z którym we wrześniu 1939 r. będą likwidować dywersję komunistyczną na Kresach, i legendarny partyzant ZWZ-AK Zygmunt Szendzielarz. Ten drugi obierze swój konspiracyjny pseudonim właśnie na cześć Jerzego Dąmbrowskiego i rozsławi imię "Łupaszki" na całą Polskę.

W 1939 r. Stanisław Mackiewicz, były podkomendny Dąmbrowskiego w czasie walk z bolszewikami, a w okresie międzywojennym redaktor wileńskiego dziennika "Słowo", został aresztowany, a następnie osadzony w obozie w Berezie Kartuskiej. Niebawem na łamach gazety ukazała się notatka informująca, że w 1919 r. ułan Stanisław Mackiewicz był jednym z tych, którzy Berezę zdobyli, a w 1939 r. znów do niej powrócił. Informacja była podpisana inicjałami - "J.D., były d-ca". Natychmiast po ukazaniu się wzmianki gen. Stefan Dąb-Bierancki zażądał od redakcji podania nazwiska osoby, która opatrzyła ją inicjałami. Groził przy tym, że w razie odmowy doprowadzi do zamknięcia dziennika. Na wieść o tym Jerzy Dąmbrowski, ubrany w galowy mundur, na którym lśniły jego odznaczenia bojowe, udał się do generała i poinformował, że to właśnie on jest autorem notatki. Następnie wyjął pistolet i strzelił sobie w pierś. Kula szczęśliwie przeszła obok serca. Dąmbrowski znalazł się na długie miesiące w szpitalu.

Znowu w boju

W pierwszych dniach wojny 1939 r. 50-letni Jerzy Dąmbrowski otrzymał nominację na dowódcę zapasowego 110. Pułku Ułanów formowanego z rezerwistów i ochotników. Podporucznik Janusz Wielhorski tak go zapamiętał: "W rozpiętym nonszalancko kawaleryjskim płaszczu i garnizonowej czapce z różowym otokiem 13. Pułku Ułanów prezentował się doskonale; siedział na wspaniałym, siwym jak mleko, wałachu".

Na wieść o agresji sowieckiej 17 września dowódca pułku zarządził marsz na północny zachód. Kawalerzyści w Mostach przekroczyli Niemen, a następnie skierowali się na północ w kierunku Ostryny. W tym zamieszkanym w większości przez Żydów miasteczku komunistyczni dywersanci ostrzelali maszerujące szwadrony, co spotkało się z natychmiastową kontrakcją. Miasteczko stanęło w płomieniach na skutek eksplozji. Jak wspominał jeden z ułanów: "Widziałem palące się sklepy żydowskie, w których gęsto eksplodowała amunicja". Z Ostryny trasa marszu wiodła na zachód - w stronę Jezior.

I tutaj bolszewicy zostali spacyfikowani, a ich przywódca został przykładnie powieszony. Z Jezior "Łupaszka" poprowadził swych ludzi do Puszczy Augustowskiej. Tam, w okolicach miejscowości Krasne, stoczyli bitwę z patrolem pancernym Armii Czerwonej, ponosząc znaczne straty. Według relacji Józefa Bispinga pluton kolarzy został "wysieczony do ostatniego człowieka".

Oddział ruszył w kierunku Warszawy przez bagna biebrzańskie, klucząc pomiędzy jednostkami Wehrmachtu i Armii Czerwonej. 24 września 1939 r. doszło do kolejnego i również przegranego starcia z bolszewikami pod Dolistowem. W bitwie z oddziałami pancernymi Sowietów rozbity został szwadron rtm. Wiktora Moczulskiego, który sam poniósł śmierć.

28 września, dzień po kapitulacji Warszawy, "Łupaszka" podjął decyzję o rozwiązaniu pułku, jednak nie o zaprzestaniu dalszej walki zbrojnej. Część żołnierzy, zwolniona z przysięgi, rozeszła się do domów. Grupa rtm. Witolda Bilińskiego zamierzała osiągnąć granicę węgierską, co okazało się w efekcie niewykonalne i żołnierze oddali się do niewoli. Kolejna grupa pod dowództwem mjr. Henryka Dobrzańskiego pomaszerowała na Zachód. Jak wiemy, "Hubal" dotarł w Góry Świętokrzyskie, gdzie walczył do wiosny 1940 r. "Łupaszka" na czele około 30 ludzi skierował się zaś do Puszczy Augustowskiej.

Zemsta bolszewików

Zapewne w połowie listopada 1939 r. "Łupaszka" przedostał się na Litwę. Zatrzymany przez władze litewskie trafił w poważnym stanie (stare rany i astma) do szpitala. W jednym z listów pisanych do rodziny przebywającej w Generalnej Guberni skarżył się, że jest chory na serce. Litwini rozpoznali w nim słynnego "Łupaszkę", z którym mieli na pieńku od czasu walk o Wilno w 1920 r. Przeniesiono go do więzienia wojskowego w Kownie tzw. Fortu VI. Po zajęciu Litwy przez Sowietów, w pierwszej połowie lipca, NKWD wywiozło ppłk. Dąmbrowskiego do obozu w Kozielsku, a następnie do więzienia w Mińsku. Według niektórych świadectw miał przebywać on również w więzieniu w Baranowiczach, a nawet w Ługańsku, choć to ostatnie miejsce wydaje się mało prawdopodobne.

Nie znamy również okoliczności śmierci "Łupaszki". Najprawdopodobniej został zastrzelony w Mińsku, nie można jednak wykluczyć, że zmarł na skutek tortur czy warunków panujących w więzieniu. Nie wiemy, gdzie go pochowano. Wyjaśnić to mogą dokumenty sowieckie, znajdujące się najprawdopodobniej na Białorusi, nadal niedostępne dla polskich historyków.

Michał Wołłejko, Historia do Rzeczy

Źródło artykułu:Historia Do Rzeczy
historiai wojna światowałupaszka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)