"Jedzą liście, zaraz umrą". Kurdyjskie media działają lepiej niż minister Kamiński i nasz MSZ
Licząca 32 osoby grupa Kurdów z Iraku, w tym czwórka dzieci, utknęła na polsko-białoruskiej granicy. Z głodu jedzą liście, piją wodę z kałuży, nie mogą wejść na polską stronę, ani cofnąć się na Białoruś. O dramacie swoich rodaków pierwszy raz piszą kurdyjskie media. To takie relacje mogą pokrzyżować szyki Aleksandrowi Łukaszence.
- Teraz wiem, że to było oszustwo. Do Iraku nie dotarła informacja, że Polska granica jest zamknięta. Osoby, które oferują wyjazdy do Europy, mówią, że można swobodnie przejść do was. Płaci się za pomoc w dojechaniu do granicy, a dalej droga ma być wolna i ludzie w to wierzą - rozpacza w rozmowie z WP Fadel Hassan, Kurd pochodzący z miasta Zachu w północnym Iraku.
Jedenaścioro jego krewnych zdecydowało się na podróż do Niemiec. Do Mińska dolecieli samolotem. Ponad tydzień temu licząca 32 osoby grupa (wśród nich czwórka dzieci) utknęła przy płocie po białoruskiej stronie granicy. To okolice nadgranicznej gminy Lipsk.
Do rodziny dotarły zdjęcia z ich obozowiska. - Nie mają jedzenia, jedzą liście. Piją wodę z kałuży. Błagam, by chociaż dzieci z matkami mogły przejść. Mogą tam umrzeć. Pięć osób jest skrajnie wyczerpanych - relacjonuje Irakijczyk.
- Kilka razy próbowali przejść przez granicę i byli zawracani. Teraz są pilnowani z obu stron. Policja nie pozwala im cofnąć się na Białoruś - dodaje.
Dramat na granicy z Białorusią. Arabskie media ostrzegają
O dramacie na polsko-białoruskiej granicy poinformował Murad Ismael z organizacji Sindjar Akademy, która pomaga mniejszościom religijnym w Iraku. Wyjaśnił, że migranci są Jazydami, którzy ze względu na wyznawaną religię są prześladowani w Iraku.
Na Twitterze wezwał polskie MSZ do udzielenia im pomocy humanitarnej. Przekazał też komentarz jednego z migrantów: "lepiej umrzeć na granicy państw, niż żyć w obozach przez siedem lat".
Za Muradem Ismaelem temat podjął duży kurdyjski portal Rudaw, informując, że "rodzina znajduje się krawędzi śmierci". Opisał przy tym tło wydarzeń na polskiej granicy. Tłumaczono, że Białoruś przyjmuje migrantów i odstawia ich na granicę. Polska ogłosiła stan wyjątkowy na swojej granicy. Od sierpnia na polskiej granicy zginęło sześć osób, w tym, co najmniej jeden Irakijczyk.
Portal nawiązał o głośnej konferencji szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. Podał, że Polska "znalazła dowody na powiązania z ekstremizmem w telefonach niektórych migrantów".
Temat ma mocną kampanię z Polski
- To prawdopodobnie pierwsza taka publikacja, która mogła dotrzeć do Irakijczyków znających tylko język kurdyjski i arabski. Wcześniej anglojęzyczne zagraniczne media informowały o osobach, które zmarły na granicy - komentuje w rozmowie z WP działacz społeczności kurdyjskiej w Polsce.
- To takie relacje mogą zniechęcić kolejne osoby do dramatycznej podróży. Powinna powstać mocna kampania w mediach społecznościowych skierowana do Irakijczyków. To lepsze niż płot i wypychani ludzi na drugą stronę mogłoby zapobiec tragediom na granicy - dodaje rozmówca.
Ostatnio w mediach społecznościowych pojawiły się nagrania pokazujące migrantów przybywających na lotnisko w Mińsku. Prawdopodobnie nie zdają sobie oni sprawy z tego, co czeka ich na granicy. - Moich krewnych Białorusini podwieźli na granicę i powiedzieli: idźcie, tamtędy dojdziecie do Niemiec - opisuje Fadel Hassan.
Jak sprawdziliśmy, polski konsulat w Iraku na swoich profilach mediach społecznościowych opublikował jeden raz komunikat MSZ, ostrzegający przed oszustwami agencji oferujących podróże UE. Podano także dwie informacje z cytatami premiera o wojnie hybrydowej z Łukaszenką.
Ostrzeżenia dla Irakijczyków giną jednak w potoku informacji o polskiej sztuce, rysiach, sukcesie siatkarzy i relacjach z rozmów ministra spraw zagranicznych.
Zapytaliśmy Ministerstwo Spraw Zagranicznych, czy planuje większą kampanię informacyjną w krajach, skąd pochodzą migranci. Do czasu publikacji nie uzyskaliśmy jednak odpowiedzi.