Jechał do Moskwy, po drodze mu było

29.05.2003 16:03, aktual.: 29.05.2003 18:13

Polska europejskim mocarstwem, któremu hołd przyjeżdża złożyć prezydent Stanów Zjednoczonych wraz ze swą świtą? Dla jednych jest to sytuacja jak najbardziej prawdziwa. Drudzy natomiast napisaliby, że George Bush zahaczy o Polskę. żeby wypocząć przed spotkaniem z prezydentem Putinem.

Są dwie szkoły na temat naszych transatlantyckich stosunków. "Falenicka" twierdzi, że zacieśniając więzi postępujemy rozważnie i perspektywicznie. Stany Zjednoczone łamiąc opór "Starej Europy", czynią to przy pomocy "łamistrajków" z Europy Srodkowo-Wschodniej, a za wyświadczone przysługi płacą żywą monetą. Najpierw przecież otrzymaliśmy oficjalne podziękowania zawkład w "iracką wolność". Potem własną strefę stabilizacyjną w Iraku. Jeszcze potem Ameryka "przepchnęła kandydaturę Adama Kobierackiego na stanowisko zastępcy pierwszego sekretarza. Teraz natomiast, nastąpi publiczny "shake-hand" dwóch przyjaciół i mężów stanu - Aleksandra Kwaśniewskiego i Georga W. Busha.

Szkoła "otwocka" głosi, że współpraca ze Stanami nie wyjdzie Polsce na dobre. Według niej, wystarczy trzeźwo spojrzeć na obecną sytuację, by dostrzec w tym pięknym landszafcie rysy czy zgoła ciemne plamy. Podziękowania, owszem otrzymaliśmy. Jednak, tak naprawdę, niewiele ponadto. Strefa w Iraku to tak naprawdę strefa okupacyjna i powiedzmy sobie szczerze dla polskiego ucha brzmi to paskudnie.

Adam Kobieracki faktycznie został wiceszefem NATO, ale bez wątpienia był on osobą kompetentną i jego wybór podyktowały rzeczywiste zasługi, a nie polityczne względy. Bush z Kwaśniewskim, owszem uścisną sobie ręce, będzie to jednak uścisk czysto dyplomatyczny i grzecznościowy (sesja dla paparazzich). Bez żadnych wiekopomnych zobowiązań i gwarancji, ot taki teksaski savoir-vivre.

Mowiąc językiem Ezopa - racje są podzielone. Pierwsza opcja zwraca uwagę na profity, jakie już otrzymaliśmy. Druga natomiast przestrzega przed rolą marionetki. Z jednej strony mamy groźbę zahamowania współpracy z krajami Europy Zachodniej. Z drugiej zaś straszy nas oziębienie perspektywicznych stosunków z USA. Polska stara się ostrożnie balansować nad dwiema przepaściami. Taka "gra o wszystko" niejednego może przyprawić o ból głowy. Dzisiaj, nie ma już odwrotu i jeżeli wygramy, nasza pozycja na międzynarodowej arenie znacznie wzrośnie. Gdybyśmy jednak się pośliznęli, znowu spadniemy do drugiej ligi, z czerwoną kartką za manię wielkości.

Marcin Skolimowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także