PublicystykaJean Pisani-Ferry: Dlaczego demokracja potrzebuje rzetelnych ekspertów?

Jean Pisani-Ferry: Dlaczego demokracja potrzebuje rzetelnych ekspertów?

Potrzebujemy większej dyscypliny ze strony społeczności ekspertów. Intelektualnej dyscypliny, która charakteryzuje badania naukowe, często brak w dyskusjach nad polityką. Pokora, rygorystyczne procedury, zapobieganie konfliktom interesów, zdolność do przyznania się do błędów oraz tak, również kary za oszustwa są potrzebne, by odzyskać zaufanie obywateli. Potrzebujemy także rewizji programów nauczania – tak by wyposażyć przyszłych obywateli w intelektualne narzędzia, których potrzebują do odróżnienia faktów od fikcji. Społeczeństwo może bardzo wiele zyskać na obywatelach, których umysły są jednocześnie mniej podejrzliwe i bardziej krytyczne - pisze Jean Pisani-Ferry. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w WP Opiniach, w ramach współpracy z Project Syndicate.

Jean Pisani-Ferry: Dlaczego demokracja potrzebuje rzetelnych ekspertów?
Źródło zdjęć: © East News | Mariusz Gaczynski/Eastnews

14.08.2016 | aktual.: 14.08.2016 13:59

Miesiąc temu zastanawiałem się nad tym, dlaczego wyborcy w Wielkiej Brytanii zagłosowali za jej wyjściem z Unii Europejskiej, wbrew przytłaczającej wadze opinii ekspertów mówiących o poważnych kosztach ekonomicznych Brexitu. Zauważyłem, że wielu wyborców w Zjednoczonym Królestwie i innych krajach jest wściekłych na ekspertów ekonomicznych. Mówią, że eksperci nie przewidzieli kryzysu finansowego 2008 roku, na pierwszym miejscu w swoich rekomendacjach stawiali na wydajność i ślepo zakładali, że ci, którzy cierpią z powodu wcielania tych rekomendacji w życie mogą być wynagradzani w jakiś nieokreślony sposób. Przekonywałem, że eksperci powinni wykazywać większą pokorę i zrozumienie dla problemów z redystrybucją dochodów.

Artykuł wywołał znacznie więcej komentarzy od czytelników niż jakikolwiek inny mojego autorstwa. Ich reakcje w większości potwierdziły wściekłość, o której pisałem. Czytelnicy uważają ekonomistów i innych ekspertów za oderwanych od rzeczywistości i obojętnych na zmartwienia zwykłych ludzi; inspirowanych celami, które rozmijają się z celami obywateli; często mylących się w rażący sposób, a co za tym idzie, niekompetentnych; stronniczych na korzyść - albo po prostu skaptowanych - przez wielki biznes i finanse. Eksperci, wskazują niektórzy, są również winni fragmentacji społeczeństwa, poprzez podzielenie debaty publicznej na wiele wąskich specjalistycznych dyskusji.

Co ciekawe, otrzymałem także komentarze od specjalistów w dziedzinie nauk przyrodniczych, którzy twierdzą, że brak zaufania do ekspertów przeniknął nawet do ich dyscyplin. Naukowe poglądy w dziedzinach takich jak energia, klimat, genetyka czy medycyna są często i szeroko odrzucane przez ludzi. W Stanach Zjednoczonych na przykład sondaż Pew Research pokazał, że 67 proc. dorosłych uważa, iż naukowcy nie rozumieją dobrze efektów zdrowotnych modyfikowanych genetycznie organizmów (GMO). W Europie nieufność wobec GMO jest jeszcze większa. Podczas gdy generalne poparcie dla nauki pozostaje na wysokim poziomie, wielu obywateli uważa, że jest ona manipulowana przez grupy interesów i w przypadku niektórych zagadnień powszechna opinia rozmija się z ustaleniami naukowców.

Podział między ekspertami a obywatelami powinien być powodem głębokiego zaniepokojenia. Demokracja przedstawicielska jest oparta nie tylko na uniwersalnym prawie głosu, ale i na rozumie. W idealnym świecie, efektem debat i głosowań są racjonalne decyzje, które, w oparciu o obecny stan wiedzy, dostarczają polityki polepszające dobrostan obywateli. W tym celu potrzebny jest proces, w którym, jak wierzymy, kompetentni i uczciwi eksperci informują decydentów o dostępnych opcjach odpowiadających na preferencje wyrażane przez wyborców. Obywatele nie będą zadowoleni, jeśli uważają, że eksperci narzucają im własny program lub zostali skaptowani przez grupy interesu. Nieufność do ekspertów przekłada się na nieufność do demokratycznie wybranych rządów, a nawet demokracji w ogóle.

Dlaczego istnieje ów podział między ekspertami i społeczeństwem? Każdy kraj miał swoją serię głośnych skandali dotyczących zdrowia czy bezpieczeństwa publicznego. Eksperci wielokrotnie okazywali się winnymi zaniedbań, niechlujności czy konfliktów interesów. Zdobywane ciężką pracą reputacje zostały łatwo roztrwonione.
Ale krytycy często nie dostrzegają, że nauka jest obarczona znacznie ściślejszą kontrolą niż np. biznes czy polityka. Nauka jest tak naprawdę sztandarowym przykładem dobrych praktyk, jeśli chodzi o potwierdzanie analiz czy dyskutowanie politycznych rozwiązań. Błędy w świecie akademickim zdarzają się regularnie, ale są one znacznie szybciej i systematyczniej naprawiane niż na innych polach. Kolektywna natura procesu naukowej kontroli stanowi również gwarancję przeciw wykorzystywaniu badań przez grupy interesu.

Problem może być głębszy niż to, co sugerują często powtarzane głosy przeciwko ekspertom. Kilka dekad temu powszechnie zakładano, że postęp w masowej edukacji stopniowo zasypie przepaść między naukową wiedzą i ludowymi przekonaniami, przyczyniając się w ten sposób do bardziej harmonijnej i racjonalnej demokracji. Dostępne dane dowodzą jednak, że tak się nie stało. Jak pokazał francuski socjolog Gerald Bronner, edukacja nie zwiększa zaufania do nauki ani nie zmniejsza atrakcyjności poglądów i teorii, które naukowcy uważają za zupełny nonsens. Wręcz przeciwnie, bardziej wyedukowani obywatele często nie lubią, kiedy eksperci tłumaczą im co nauka uważa za prawdę. Mając dostęp do wiedzy, czują się dostatecznie poinformowani, by krytykować znawców i mieć swoje poglądy na sprawy.

Dobrym przykładem jest tutaj zmiana klimatu, którą społeczność naukowa w przytłaczającej większości uważa za wielkie zagrożenie. Według badania Pew Research z 2015 roku, trzy kraje, gdzie obawy związane z tym tematem są najmniejsze, to USA, Australia i Kanada. Z kolei trzy kraje, gdzie są one największe to Brazylia, Peru i Burkina Faso. Średnia liczba lat spędzonych w szkole dla mieszkańców tej pierwszej grupy państw wynosi 12,5 roku, zaś dla drugiej zaledwie 6 lat. Sama edukacja na pewno nie jest więc przyczyną tej różnicy w percepcji zjawiska.

Skoro więc ten problem z nami pozostanie, musimy zrobić więcej, by na niego odpowiedzieć. Po pierwsze, potrzebujemy większej dyscypliny ze strony społeczności ekspertów. Intelektualnej dyscypliny, która charakteryzuje badania naukowe, często brak w dyskusjach nad polityką. Pokora, rygorystyczne procedury, zapobieganie konfliktom interesów, zdolność do przyznania się do błędów oraz tak, również kary za oszustwa są potrzebne, by odzyskać zaufanie obywateli.

Po drugie, potrzebna jest rewizja programów nauczania – tak by wyposażyć przyszłych obywateli w intelektualne narzędzia, których potrzebują do odróżnienia faktów od fikcji. Społeczeństwo może bardzo wiele zyskać na obywatelach, których umysły są jednocześnie mniej podejrzliwe i bardziej krytyczne.

Potrzebujemy w końcu lepszych miejsc na dialog i dobrze poinformowaną debatę. Poważne magazyny, pisma i gazety tradycyjnie zapełniały przestrzeń między eterem naukowych, wzajemnie weryfikowanych pism a głębokim morzem hochsztaplerstwa. Ale dziś wszystkie one próbują przetrwać cyfrową rewolucję. Inne środki, być może nowe instytucje, są konieczne, by wypełnić tę dziurę. Nie ulega wątpliwości, że demokracja nie może się rozwijać, jeśli owa dziura pozostanie pusta.

Jean Pisani-Ferry

Jean Pisani-Ferry jest profesorem w Hertie School of Governance w Berlinie i komisarzem generalnym France Stratégie - paryskiej instytucji zajmującej się doradztwem politycznym.

Copyright: Project Syndicate, 2016

Źródło artykułu:Project Syndicate
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)