Jean-Claude Juncker: wbrew "szantażom" zostanę przewodniczącym KE
Były premier Luksemburga Jean-Claude Juncker wyraził przekonanie, że zostanie nowym przewodniczącym Komisji Europejskiej, a w głosowaniu nad jego kandydaturą zlekceważy się "szantaże" - poinformował niemiecki tygodnik "Bild am Sonntag".
01.06.2014 | aktual.: 01.06.2014 18:47
Juncker zareagował w ten sposób na doniesienia, iż brytyjski premier David Cameron sprzeciwia się jego wybraniu i nie wyklucza w takim przypadku przyspieszenia referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, co prawdopodobnie zostałoby przez głosujących zatwierdzone. Jak podał niemiecki tygodnik "Der Spiegel", Cameron miał to zadeklarować na nieformalnym szczycie UE w Brukseli 27 maja.
"Europa nie może dać się zaszantażować. W Radzie Europejskiej popiera mnie szeroka większość chrześcijańsko-demokratycznych oraz socjalistycznych szefów państw i rządów" - powiedział Juncker "Bild am Sonntag". Dodał, iż w ciągu najbliższych trzech do czterech tygodni zamierza "zdobyć dla siebie także pozostałych szefów rządów". Jak zadeklarował, jest "przekonany, że w połowie lipca zostanie wybrany na następnego przewodniczącego Komisji Europejskiej".
Brytyjski rząd odmówił skomentowania doniesień "Spiegla". - Nie ogłaszamy żadnych komentarzy dotyczących poufnych rozmów - powiedział agencji dpa rzecznik Downing Street.
Jak informował "Spiegel", poza Wielką Brytanią - uważającą Junckera za zwolennika federalizacji UE - jego kandydaturze sprzeciwiają się również Węgry, Szwecja i Holandia. Według "Bild am Sonntag", dołącza do nich obecnie Francja, której prezydent Francois Hollande zawiadomił kanclerz Niemiec Angelę Merkel, iż w obliczu zwycięstwa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego w wyborach do Parlamentu Europejskiego jego kraj pilnie potrzebuje sygnału wsparcia. Chodziłoby tutaj o rozległy program inwestycyjny dla osłabionej francuskiej gospodarki i o powierzenie kierownictwa KE Francuzowi.
Osoba przyszłego przewodniczącego KE musi zostać zaproponowana przez szefów rządów państw unijnych, przy czym przestrzega się tu nieformalnie zasady jednomyślności, i zatwierdzona przez Parlament Europejski.
Jak pisze agencja dpa, kanclerz Merkel, która w trakcie kampanii wyborczej do PE promowała Junckera jako czołowego kandydata, po wtorkowym szczycie unijnym złagodziła swe zaangażowanie na jego rzecz stwierdzając publicznie, że w kwestii przyszłego przewodniczącego KE wszystko jest możliwe.
Wywołało to w niemieckich mediach wzburzenie, jakie rzadko prezentują one w odniesieniu do polityki europejskiej. Publiczna telewizja ARD nazwała w swym komentarzu postępowanie szefowej rządu "wyjątkowo głupim", a dziennik "Bild" napisał, że zamieni ona demokrację w "farsę", jeśli Juncker nie zostanie przewodniczącym KE.
Występując w Ratyzbonie na zjeździe niemieckich katolików Merkel zmodyfikowała swe stanowisko. Przypominając, iż Europejska Partia Ludowa z Junckerem na czele odniosła wyborcze zwycięstwo, zadeklarowała: "Dlatego prowadzę obecnie wszystkie rozmowy dokładnie w takim duchu, że Jean-Claude Juncker powinien również zostać przewodniczącym Komisji Europejskiej".