Jazda na gapę to złodziejstwo
Kontrolerzy KZK GOP każdego miesiąca
wypisują 15 tysiącom gapowiczów mandaty na łączną kwotę 1,3 mln
zł. Jedynie 20% tej sumy trafia do kasy związku. Miliona
złotych nie udaje się odzyskać - informuje "Dziennik Zachodni".
13.08.2005 | aktual.: 13.08.2005 08:19
To jednak tylko wierzchołek góry strat. Największy na Śląsku przewoźnik ocenia, że z jego usług korzysta codziennie ok miliona pasażerów, z tego 7%, czyli 70 tys. osób, jeździ bez biletów. Gapowiczów jest więc ponad 2 miliony miesięcznie. Jeżeli przemnożymy to przez cenę pojedynczego biletu otrzymamy około 5 milionów. Związek przez nieuczciwych pasażerów traci co miesiąc 6 mln zł! - wylicza gazeta.
"A cena jednego autobusu to ok. 650 tys. zł" - przyznaje Marek Klimek, rzecznik KZK GOP. Za 6 milionów można więc kupić - co miesiąc! - dziewięć autobusów. Mimo to związek broni się przed bileterami, nie zgłasza dłużników do rejestru, a komornicy niemal niczego firmie nie dają. Wygląda na to, że najtaniej jest... podnosić ceny biletów.
W Bytomiu znaleziono na gapowiczów sposób: konduktorów. Jednak nieporozumienia między KZK GOP a PKM w Bytomiu mogą spowodować, że pracę stracą 283 osoby, które pilnowały, by każdy wsiadający do transportu publicznego miał bilet.
"Jazda bez biletu jest ciągle traktowana przez społeczeństwo z pobłażaniem, a złapanie gapowicza przez kontrolera rozpatrywane w kategoriach pecha, a nie kary za kradzież. Tymczasem straty przedsiębiorstw komunikacji miejskiej są poważne" - mówi "Dziennikowi Zachodniemu" Andrzej Kulik, rzecznik Krajowego Rejestru Długów.