Jaruzelski i Wartak - lody przełamane
Blisko trzy godziny trwało spotkanie Jerzego Wartaka, sygnatariusza apelu o pojednanie, wystosowanego przez ofiary pacyfikacji kopalni "Wujek", z gen. Wojciechem Jaruzelskim. Po południu Wartak przyjechał do domu generała w Warszawie. Jest wola pojednania. Przyjechałem, aby ustalić "techniczną" stronę tego tematu - powiedział.
Było to spotkanie robocze i dotyczyło kwestii organizacji przyszłych rozmów. Kolejne ma się odbyć w Katowicach. Klimat był spokojny (...), przedstawialiśmy to, co moglibyśmy robić w przyszłości, co ułatwiłoby nam dojście do celu - mówił Wartak stojąc przy furtce domu generała, który pozostał w środku i nie pokazał się dziennikarzom.
"Uznaliśmy za celowe kontynuowanie rozmów zgodnie z duchem spotkania spod krzyża górników KWK "Wujek", w tym celu w drugiej połowie maja odbyłoby się spotkanie w Katowicach" - napisali obaj rozmówcy w odczytanym przez Wartaka oświadczeniu. Spotkanie ma być otwarte dla mediów, a skład jego uczestników zostanie ustalony później.
Katowickie spotkanie ma być debatą bez polityków i w jak najmniejszym gronie, ponieważ - jak zaznaczył Wartak - im więcej osób, tym mniej czasu pozostaje czy to panu generałowi, czy mnie na przekazanie myśli.
Pytany, czy wtedy nastąpi pojednanie, Wartak odparł: Nie wiem, tego nikt nie jest w stanie powiedzieć. To się w człowieku musi przełamać. Czy będziemy po jednym spotkaniu gotowi, nie wiem.
Przyjęliśmy z uwagą list otarty Lecha Wałęsy wzywający do ustalenia prawdy dotyczącej trudnych i kontrowersyjnych problemów przeszłości. Uznałem za dobry wniosek gen. Jaruzelskiego, aby wzorem doświadczeń Republiki Południowej Afryki powołać w Polsce komisję prawdy i pojednania, w której składzie powinny się znaleźć osoby świeckie i duchowne, obdarzone niepodważalnym społecznym szacunkiem i zaufaniem - mówił Wartak. Na pytanie o warunki pojednania, odpowiedział, że konieczny jest rachunek sumienia, "wyrzucenie tego, co boli" i powiedzenie prawdy.
Chcemy przekazać społeczeństwu prawdę o tych wydarzeniach i ich następstwach. Dopiero wówczas każdy we własnym sumieniu uzna, czy jesteśmy skłonni podać sobie rękę na zgodę. Mogę mówić tylko w swoim imieniu. Nie mogę w czyimś imieniu przebaczać komuś. Jeśli podejmę decyzję o podaniu ręki, to tylko we własnym imieniu, i jeśli ktoś odtrąci tę podaną rękę, to też we własnym imieniu. Nie może tego zrobić ktoś za kogoś i w czyimś imieniu - podkreślił.
Pytany, czy oczekuje przeprosin, Wartak odpowiedział, że pan generał Jaruzelski używał stwierdzeń w formie przepraszającej za stan wojenny, ale trafiały one w próżnię, bo nie była zachowana kolejność - żeby wybaczyć musimy usłyszeć prawdę. Chcemy, żeby to się odbywało publicznie, a sędzią było społeczeństwo - powiedział.
Forma przeprosin może być różna. Powinniśmy wyczuć, kiedy jest ten moment. Ja chcę ujawnienia tego, co noszę w sercu po tragedii w kopalni. O wielu kwestiach wie bardzo niewiele osób. Tę prawdę musimy sobie wyłożyć - mówił. Podkreślił, że nie kwestionuje tego, co mówi gen. Jaruzelski, ale dodał, że sam też mam prawo mówić swoją prawdę, to, co sam czuje.
Wartak zaznaczył, że trzeba wyjaśnić, kto wydał rozkaz strzelania do strajkujących górników. Są ofiary, niby są ci, co strzelali, ale nie ma wyroku skazującego. Nie chcemy wchodzić w kompetencje wymiaru sprawiedliwości; my na płaszczyźnie moralnej wyrażamy gotowość wyciągnięcia ręki do osób, które nas skrzywdziły - powiedział.
Po swoim czwartym już spotkaniu z generałem był z niego bardzo zadowolony. Powiedział, że jego nastawienie do byłego zwierzchnika władz stanu wojennego zmieniało się z czasem, a szczególnie silna zmiana nastąpiła po śmierci papieża. W dniu pogrzebu papieża zdałem sobie sprawę, że o moich kolegach, o których myślałem, że ich zabrali, zamordowali, zastrzelili, można mówić innymi słowami. Usłyszałem, że Pan Bóg nam nie zabrał Ojca Świętego, Pan Bóg nam go dał. Tak samo wówczas pomyślałem po raz pierwszy: Pan Bóg dał nam dziewięciu fantastycznych chłopaków, którzy oddali swoje życie na śląskiej, czyli polskiej ziemi dla dobra wspólnego - powiedział.
21 kwietnia uczestnicy strajku w kopalni "Wujek" i członkowie rodzin zastrzelonych górników wystąpili z apelem o pojednanie narodowe. Poruszeni śmiercią Jana Pawła II zadeklarowali chęć przebaczenia zabójcom ich bliskich. Kilka dni temu gen. Jaruzelski zaproponował spotkanie.
Od sprawców tragedii sygnatariusze apelu oczekują przyznania się do winy i zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy, pokrzywdzonych proszą o wybaczenie krzywd. Pod przesłaniem podpisało się trzech górników-uczestników strajku w "Wujku", trzy córki zastrzelonych robotników i dwaj księża związani z kopalnią.
W kopalni "Wujek" zginęło w 1981 r. na początku stanu wojennego dziewięciu górników, kilkudziesięciu zostało rannych. Katowickie sądy rozpatrują tę sprawę od blisko 12 lat. Trwa trzeci proces oskarżonych o strzelanie do górników. Na ławie oskarżonych zasiada 17 byłych milicjantów. Wcześniej katowickie sądy uniewinniały ich lub umarzały postępowanie.