Jaruzelska: z mężem kontaktuję się tylko przez telefon
Żona gen. Wojciecha Jaruzelskiego - który stacza teraz ciężki bój z chorobą nowotworową (jest już po szóstej chemioterapii i ma zapalenie płuc) - podzieliła się z nami swymi refleksami na temat wiary. Wyznała, że jest wierząca. - Tylko nie wyznaję fałszywej religii - dodała Barbara Jaruzelska.
Jak się czuje pani mąż?
– Już trzeci tydzień leży w szpitalu. Miał szóstą chemię, po której doplątało się zapalenie płuc. W związku z tym jego stan był bardzo ciężki. Ale troszeczkę jakby drgnęło w dobrym kierunku. Nie chodzę do niego dlatego, że lekarze sobie tego nie życzą. Tylko przez telefon kontaktuję się z mężem.
Niedawno odwiedził go w szpitalu Lech Wałęsa. Jak pani to przyjęła?
– Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Co by nie powiedzieć o Wałęsie, ja go szanuję. Prosty człowiek, niewykształcony, ale posiada cechy, których często brak ludziom wykształconym. Ma w sobie wewnętrzną etykę. Podobnie jak jego żona, która zawsze była skromna, pracowita. I bardzo ładna. Wałęsa przyszedł do męża, bo przecież ten jego nieszczęsny dzieciak połamany leży też na Szaserów. Sporo rozmawiali ze sobą, jakieś pół godziny.
Nad szpitalnym łóżkiem generała wisi święty obrazek. Czy jest teraz człowiekiem wierzącym?
– W tym szpitalu jest bardzo dużo kapelanów. Jakiś czas temu sama w nim przebywałam, miałam bardzo ciężką operację. Tam jest dwadzieścia kilometrów korytarzy. I ci kapelani ganiają. To tu ich wzywają, to tam. Leżałam na takim skrzyżowaniu dróg. Wpadali do mnie i prosili, czy ja przyjmę komunię. Powiedziałam, że komunię przyjmuję tylko wtedy, kiedy jestem po spowiedzi, a u spowiedzi byłam bardzo, bardzo dawno, już nawet nie pamiętam kiedy. A kapelan mówi: To nic nie szkodzi. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam: Panu to nie szkodzi, ale mnie szkodzi.
Czy obrazek nad łóżkiem męża powiesił kapelan?
– Nie wiem. Pacjenci przecież dostają te obrazki na lewo i prawo. Dużo jest tych obrazków, niektóre nawet bardzo estetyczne i eleganckie, odbite z Kaplicy Sykstyńskiej.
Mąż się nawrócił?
– A dlaczego miałby się nawracać? Rodzinę ma niezwykle religijną. I praktykującą i wierzącą. Matka mojego męża była zacną kobietą, dużej kultury, a przy tym skromną i wierzącą. Jako chłopiec mąż był ministrantem przez dłuższy czas. A później przez sześć lat uczył się w szkole u księży Marianów.
A w dorosłym życiu?
– Jak się przejdzie wywózkę na Syberię, pobyt tam, front z Syberii do Berlina, całe to piekło, to różne są przypadki. Albo gorącej wiary, albo obojętności. Ja tego tematu z mężem nie poruszam. Sama jestem wierząca, tylko nie wyznaję fałszywej religii.
A mąż?
– Raczej jest ateistą. Ale, jak mówię, na te tematy rzadko rozmawiamy. Bo to by wyglądało, że ingeruję w jakieś jego wewnętrzne sprawy. Jesteśmy bardzo starym małżeństwem i cenimy sobie własne poglądy. Proszę nie dorabiać jakichś historii, że Matka Boska wisiała nad głową. I co, że wisiała? Daj Boże, niech wisi. Jak długo ludzie potrzebują Boga, to nie wolno im go zabierać.
A generał potrzebuje Boga?
– Nie wiem. Proszę go zapytać, bo mnie nie wypada.
Nie zauważyła pani w nim jakiejś przemiany?
– Mnie to nie interesuje. Ja z Kościołem nie walczę, ale jest mi obojętny.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Jaki rząd po wyborach? Premier Kaczyński, wicepremier Gowin czy...