Jarosław Kalinowski: nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody

(RadioZet)

Obraz
© (RadioZet)

Panie Prezesie, co ma zrobić Sojusz Lewicy Demokratycznej, żeby Polskie Stronnictwo Ludowe zechciało wrócić do rządu? To nie takie proste. Jeśli chodzi o bycie w rządzie, patrzymy tylko w taki oto sposób, że rząd rozwiązuje konkretne, zresztą bardzo trudne, problemy. Tej determinacji nie było głównie ze strony SLD. Dziś jesteśmy w opozycji, nawet jeżeli ktoś dziś apeluje, mówi o tym, że trzeba zrobić rząd większościowy, to trzeba zapytać, jaki ten rząd ma być, kto do tego rządu miałby wchodzić i jakimi sprawami konkretnie miałby się zająć i w jaki sposób. To nie ktoś apeluje, tylko apeluje prezydent Aleksander Kwaśniewski. To dobrze, że prezydent apeluje - bądź co bądź jest pierwszą osobą w państwie, a w państwie mamy bardzo duży bałagan i wiele problemów. I to jest pewnym paradoksem, że my dzisiaj i pan prezydent również - a może przede wszystkim - mówi Polakom w tej kampanii referendalnej, co będzie z Polską, z Polakami za dwa, pięć, dziesięć lat, a my nie wiemy, co będzie w Polsce za dwa tygodnie. W
pewnym sensie tak to oceniam, że Polska jest dzisiaj zakładnikiem ambicji jednego człowieka. Polska jest zakładnikiem kongresu jednej partii, na którym nie wiadomo, co się stanie i w jaki sposób to ugrupowanie będzie widziało rozwój sytuacji. To jest bardzo źle, to jest bardzo niedobrze, bo te miesiące, które pozostały nam do członkostwa, powinniśmy wykorzystać bardzo intensywnie do naprawy sytuacji, do wzmocnienia siły naszej gospodarki, bo przecież zwłaszcza pierwsze lata dla polskich przedsiębiorców łatwe nie będą, będą trudne. Panie Prezesie, czy pan sobie wyobraża rząd większościowy z premierem Leszkiem Millerem na czele, w którym byłoby Polskie Stronnictwo Ludowe? Do tej samej wody nie wchodzi się drugi raz. Ale z tym samym człowiekiem, czy... Do tej samej wody się drugi raz nie wchodzi. To nie jest tak, że - nawet to, co gazety dzisiaj piszą - naszym warunkiem podjęcia jakiś rozmów o koalicji jest dymisja premiera. Owszem, to jest fakt. Ale przecież, co jeszcze raz powtarzam, to nie jest tylko kwestia
bycia i objęcia jakiejś funkcji. Co ten rząd i w jaki sposób ma czynić? Zresztą my wolelibyśmy widzieć, jeżeli już mówimy o takich rozwiązaniach, rząd szerszy, a nie ograniczony tylko do dwóch ugrupowań. Bo po swych doświadczeniach bycia w koalicji przecież jeszcze niedawno... Dwóch i pół, bo jeszcze Unia Pracy. Powiedzmy. Mamy takie doświadczenia i refleksje, że SLD nie jest chyba formacją zdolną do funkcjonowania w koalicji. Jeżeli ktoś chce być w koalicji, to musi być zdolny do osiągania kompromisów. Wręcz powiem, że większy udziałowiec, jak jest w koalicji, powinien troszczyć się o mniejszego, wtedy mniejszy odpłaca się podobnym, wtedy skuteczność całej formacji jest większa. SLD dla mnie w pewnym sensie - już to kiedyś mówiłem - jest takim ugrupowaniem, które potrafi albo słuchać, albo rozkazywać. Tak się nie da funkcjonować w koalicji. Dobrze, rząd większościowy nie tylko z SLD, ale z kim jeszcze? Jesteśmy ugrupowaniem otwartym na różne strony sceny politycznej. Jesteśmy otwarci, z nami niemalże
wszyscy chcą rozmawiać, ale nie wszyscy - jak to dzisiaj też wiemy - chcą rozmawiać o tworzeniu większości dzisiaj w parlamencie, w takiej większościowej formule ponad jakimiś podziałami. To jest niezwykle trudne. Tak, PiS nie wyobraża sobie udziału w rządzie z SLD, Platforma Obywatelska też nie wyobraża sobie udziału w rządzie z SLD, PSL też nie wyobraża sobie udziału w rządzie z SLD, a z kolei nie można sobie wyobrazić rządu bez SLD. Cóż, ostatecznym rozwiązaniem problemu, jeżeli nie dojdzie do jakichś rozmów i do osiągnięcia kompromisowych rozstrzygnięć, są prawdopodobnie wcześniejsze wybory parlamentarne. Pan powiedział, że najważniejsze są ambicje jednego człowieka. Bo dzisiaj tak jest - tego nawet nie trzeba tłumaczyć. Przecież wiemy, że niezależnie od sytuacji obecny premier mówi: no, spróbujcie mnie odwołać. Ale przecież nie można, taka jest moja ocena... Porównywałem to kiedyś do 1995 roku, kiedy w nieporównywalnie lepszej sytuacji gospodarczej ówczesny premier Pawlak, w trakcie kryzysu
politycznego, zrezygnował. Był jakiś oddech polityczny, była nowa nadzieja, były rozwiązywane problemy. Myślę, że dziś jest to bardzo potrzebne, jeszcze bardziej niż wtedy. Myśli pan, że błąd tego rządu tkwi w Leszku Millerze? Nie, to nie jest tylko problem jednej osoby, bo przecież cała formacja chyba popełniła błędy. Z jednej strony negocjacje, zakończenie negocjacji, doprowadzenie do pomyślnego końca tych naszych starań o członkostwo, to trzeba przyjąć za plus. Z drugiej strony zabrakło woli determinacji do realizacji programu wewnętrznego, dla kraju. Przecież to, że kilka miesięcy temu minister Hausner powiedział, że program rządowy się rozsypał, coś znaczy. A dlaczego się rozsypał? Przypomnę: rozsypał się dlatego, że podstawowy warunek realizacji tego pozytywnego programu gospodarczego, walki z bezrobociem, wsparcia przedsiębiorstw, ochrony najsłabszych, rozsypał się, bo klub SLD de facto nie poparł rządu w sprawie polityki pieniężnej. Czyli pan nie wyobraża sobie powrotu PSL do rządu, nawet gdyby był
inny premier? To wszystko jest za mało. My w tej chwili mówimy o pewnych symbolach, natomiast musimy mówić o treści. Jest tyle problemów w kraju i musi być, zwłaszcza w tym najbliższym okresie, jednoznaczna decyzja i determinacja tych stron, które miałyby się umówić, że skutecznie walczymy z korupcją, z tym złodziejstwem, z którym mamy do czynienia wokół nas, z tymi powiązaniami polityki z biznesem - już się okazuje, że nawet nie z największym, ale z innym również. Trzeba też bardzo szybko podjąć działania, żeby wesprzeć naszych przedsiębiorców, a z drugiej strony chronić tych, którzy są w najtrudniejszej sytuacji, bo przecież rozmiary biedy i beznadziei w Polsce są straszne. A czy prezydent namawiał Jarosława Kalinowskiego do tego, żeby wrócić do rządu? Ostatnio panowie się spotykali? Nie, nie namawiał. Nie rozmawiali panowie na temat powrotu? Nie, nie namawiał. Byłem z prezydentem na kilku spotkaniach przedreferendalnych, ostatnio w niedzielę, może bardziej ja do pana prezydenta zwracałem się, i to
publicznie, żeby jako pierwszy gospodarz Rzeczypospolitej wykazał się inicjatywą zrobienia porządku w naszym domu. Bo nie można mówić o naszym miejscu w Europie, jeżeli nie uporządkujemy naszych spraw tu, w Polsce. Dopiero wtedy można skutecznie budować naszą drogę w Europie. Ale pierwszy gospodarz mówi, że popiera rząd Leszka Millera, więc to nie jest impuls dla SLD, że prezydent chciałby żeby nastąpiła zmiana na szczytach władzy. Tym samym potwierdza pani, że to nie jest problem tylko samego pana Leszka Millera, tylko problem całej formacji no i w pewnym sensie też braku możliwości - tak to chyba trzeba określić - aktywnego wyjścia z tej sytuacji też przez pana prezydenta. A premier Leszek Miller mówi, że poda się do dymisji, ale pod warunkiem, że Kongres nie wybierze go na przewodniczącego. To jest właśnie to, że jesteśmy zakładnikami – dosłownie wszyscy, cała gospodarka - tego, co zrobi SLD na kongresie. To jest nieprawdopodobne, żeby do takiej sytuacji dopuścić. Nieprawdopodobne, ale jest to partia,
która wygrała wybory. Ale przecież ja nie jestem w SLD, ja nie będę na kongresie SLD i nie będę rozstrzygał o tym, co zrobi SLD na swoim kongresie. Mam nadzieję, że ta formacja - mieniąca się formacją bardzo nowoczesną, odpowiedzialną za to, co jest dzisiaj, a jeszcze bardziej za to, co w przyszłości - stanie powyżej swoich bieżących problemów i znajdzie rozwiązanie, bo przecież tu nie chodzi o SLD, tu chodzi o Polskę. A jaki impuls powinien być ze strony prezydenta? Myślę, że po referendum coś usłyszymy, będzie jakiś impuls - nie wiem, jaki. Będąc ostatnio na spotkaniu widziałem transparenty SLD, które mówiły „SLD - partia prezydencka”, nie wiem, może to jest jakiś impuls. Tak, ale nie uważa pan, że potrzebny jest jakiś impuls przed referendum, żeby to zniechęcenie, jak się patrzy na wyniki sondaży, nie przełożyło się na wynik referendalny? Jest taka próba. Wczorajszy dzień to były może nie takie bardzo jednoznaczne, ale jednak propozycje hasła, żeby myśleć zaraz po referendum o rządzie większościowym,
opartym na rzeczywistej większości, a nie takiej egzotycznej, jaką ostatnio mieliśmy. Natomiast odzew tych, którzy mieliby rozmawiać ewentualnie o takiej większości, jest, póki co, negatywny. To rzeczywiście nie napawa optymizmem tych, którzy mają iść do referendum i tych, którzy nie mają pracy - nie myślą o tym co będzie za rok, za dwa, tylko myślą o tym, co będzie jutro w ich domu, w ich rodzinie. A nie obawia się pan, że wybory wygra Andrzej Lepper i Andrzej Lepper zostanie premierem? Dzisiaj mamy sytuację taką, że wielu Polaków na znak protestu przeciwko temu, co się dzisiaj w kraju dzieje, nawet nie dlatego, że chcą popierać konkretnie pana Leppera, tylko na znak protestu przeciwko temu, co się dzieje, wyrażają poparcie dla tej formacji. Oczywiście ja bym chciał, żeby jak najszybciej ci ludzie, którzy myślą, że to coś pomoże, jednak utwierdzili się w przekonaniu, że to nie jest droga, która prowadzi do jakiegokolwiek rozwiązania. A boi się pan rządów Andrzeja Leppera? To tak naprawdę oni jeszcze
bardziej na tym przegrają. Nie ma dzisiaj w Polsce łatwych rozwiązań, choć trzeba ich szukać, ale nie w taki sposób, jak wielu się wydaje. Boi się pan rządów Leppera? To nie jest kategoria boję się - nie boję, to jest rozwiązanie na pewno złe dla Polski. A Lepper mówi o PSL: „To nie jest żadna partia chłopska, to są zdrajcy Polski, sprzedali ojczyznę w Kopenhadze”. W Kopenhadze osiągnęliśmy wynik o wiele lepszy niż wielu politykom się wydawało - i pewnie Lepperowi też się wydawało, że takiego nie będzie. Odnoszę wrażenie, że dla pana Leppera im gorzej, to tym lepiej. Natomiast nikt nie zaprzeczy, że to, że dzisiaj wielu polityków w Polsce mówi, że w wielu fragmentach negocjacji mieliśmy sukces, to ten sukces zawdzięczamy naszemu udziałowi w koalicji, w negocjacjach i mojej obecności w rządzie. I Leszkowi Millerowi? Mojej obecności w rządzie i w Kopenhadze również. I Leszkowi Millerowi? Leszek Miller wykazał się w tamtym okresie zimną krwią. I to, że wytrzymał to ciśnienie, sprawiło, że rzeczywiście w wielu
obszarach jest lepiej i możemy dzisiaj mówić, że ten wynik jest dobry, pozwalający sprostać konkurencji w pierwszym okresie. Dziękuję bardzo. Gościem Radia Zet był Jarosław Kalinowski, prezes PSL. Napisał o panu Adam Michnik „godny następca Wincentego Witosa”. A jakie koszule nosił Wincenty Witos? Bez krawata.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)