Jarosław Kalinowski: nie ma na co czekać
Żałuję, że takie spojrzenie ugrupowań politycznych jest, że z jednej strony mówią, dostrzegają te problemy, a z drugiej strony nie widzą możliwości, żeby te różnice, które są między tymi ugrupowaniami nie przysłaniały tego, co jest najważniejsze. Ktoś powie: poczekajmy. A ja pytam, czy bezrobotni mogą czekać? - powiedział lider PSL Jarosław Kalinowski, komentując reakcję na wysłany przez niego list w sparwie stworzenia ponadparyjnego gabinetu.
29.05.2003 | aktual.: 29.05.2003 10:41
Sygnały Dnia: Do Prezydenta, Marszałków Sejmu i Senatu i do szefów ugrupowań parlamentarnych we wtorek wystosował Pan list, gdzie zawarte jest m.in. to cytowane przeze mnie zdanie, że "Polska jest zakładnikiem ambicji jednego człowieka". Skąd się wziął ten pomysł, żeby taki list wysyłać?
Jarosław Kalinowski: Akurat to sformułowanie o tym, że dzisiaj, no, można odnieść wrażenie, że rzeczywiście jesteśmy zakładnikami czy jednego człowieka, czy kongresu, który ma się odbyć, to jest sformułowanie, które akurat nie jest zawarte w liście, ale rzeczywiście wypowiedziane przeze mnie. Zdecydowałem się na wysłanie tego listu ponieważ uważam, że mamy w kraju sytuację nadzwyczajną, stoimy przed nadzwyczajnymi wyzwaniami, bo przecież za chwilę będziemy po emocjach referendalnych i wszyscy będziemy po jednej stronie z problemami, które Polska ma. Potrzebne jest nadzwyczajne działanie. Ktoś powie, że niemożliwe jest wzniesienie się ponad podziały polityczne. Ja uważam, że jest możliwe, bo skoro dzisiaj większość polityków apeluje do całego społeczeństwa, żeby poszli do urn, żeby głosowali na "tak", bo jest to ważne, odpowiedzialne, no to ja próbuję apelować do wybrańców narodu w Parlamencie, żeby zechcieli wznieść się ponad podziały i zajęli się skutecznie rozwiązywaniem najbardziej palących problemów.
Sygnały Dnia: Ale z opinii, które napływają, z opinii polityków, do których ten list był skierowany, to raczej szanse na powołanie rządu, który uzyska poparcie większości ugrupowań parlamentarnych są niewielkie, żeby nie powiedzieć, że żadne.
Jarosław Kalinowski: E, no to szkoda, że takie reakcje są. Ja żałuję, że takie spojrzenie ugrupowań politycznych jest, że z jednej strony mówią, dostrzegają te problemy, a z drugiej strony nie widzą możliwości, żeby te różnice, które są między tymi ugrupowaniami nie przysłaniały tego, co jest najważniejsze. Ktoś powie: poczekajmy. A ja pytam, czy bezrobotni mogą czekać? A czy te 60% ludzi, o których przed chwilą słyszeliśmy, że żyje w ubóstwie może czekać? A czy polscy przedsiębiorcy, właściciela małych i średnich firm, które za chwilę zderzą się z wielką konkurencją na jednolitym rynku unijnym, mogą czekać na działania rządu, które pozwolą im sprostać konkurencji?
Sygnały Dnia: A to Pan myśli, że premier o tym nie wie? Nie wie o tym, o czym Pan mówi, o tych problemach?
Jarosław Kalinowski: Panie redaktorze, ja wczoraj oglądałem również i reakcję pana premiera między innymi. Pan premier wydaje się być zadowolony. Ja uważam, że nie ma się z czego w Polsce dzisiaj cieszyć i trzeba szukać nadzwyczajnych rozwiązań. Taką ofertę czy taką propozycję przedłożyłem. Jeżeli nie dojdzie do takiego porozumienia, consensusu, no to podejrzewam, że nie będą rozwiązywane problemy, a przynajmniej nie na tyle skutecznie, żeby rzeczywiście można by powiedzieć, że idziemy w dobra stronę. Być może wtedy czekają nas wcześniejsze wybory, a wcześniejsze wybory to kolejne miesiące marazmu, braku decyzji, które by przygotowywały polską gospodarkę do członkostwa.
Sygnały Dnia: Przecież jest zapowiedź wcześniejszych wyborów na wiosnę przyszłego roku.
Jarosław Kalinowski: No to właśnie o tym mówię. Jeżeli będą się spodziewać...
Sygnały Dnia: Musimy się spodziewać wcześniejszych.
Jarosław Kalinowski: Ale nawet jeżeli wcześniejsze wybory będą, to co? To teraz będziemy czekać do wcześniejszych wyborów i te najbliższe miesiące będą tracone? Teoretycznie mamy rząd, nawet większościowy, przecież ostatnie głosowania w Sejmie pokazały, że rząd ma większość, tylko że niewiele z tej większości wynika. Trzy miesiące minęły od momentu, kiedy koalicja się rozstała, trzy miesiące trwają dyskusje, czy program naprawy finansów Rzeczypospolitej będzie autorstwa Grzegorza Kołodki czy ministra Hausnera. Tracimy po prostu czas, taka jest moja ocena. Jeżeli ktoś uważa inaczej, no to jest mi przykro.
Rozmawiali: Krzysztof Grzesiowski i Henryk Szrubarz