Jarosław Kaczyński: to strajk o nic
Formalnie jest to strajk o podwyżki, o 11 miliardów złotych. Znaczy o jedenaście, jeśli liczyć wszystkie konsekwencje, bo to jest strajk lekarzy. (...) To jest zupełnie nierealne i w tym sensie jest to strajk o nic. Sądzę, że to jest bardzo ryzykowny sposób zwracania uwagi - powiedział w audycji "Sygnały Dnia" premier Jarosław Kaczyński, prezes PiS.
22.05.2007 | aktual.: 22.05.2007 12:35
Jacek Karnowski: Panie premierze, przed nami drugi dzień strajku w służbie zdrowia. „Zawiesimy strajk, jeśli rząd obieca podwyżki w przyszłym roku i zmianę sposobu finansowania służby zdrowia”, tak deklaruje Krzysztof Bukiel, szef Związku Zawodowego Lekarzy. Szczegóły mają paść dziś. To zadowalająca, interesująca propozycja?
Jarosław Kaczyński:To jest lepsze niż to, co nie tak dawno padło, który mówił, że mianowicie strajk jest po to, żeby zwrócić uwagę, choć formalnie jest to strajk o podwyżki, o 11 miliardów złotych. Znaczy o jedenaście, jeśli liczyć wszystkie konsekwencje, bo to jest strajk lekarzy. Nie bierze pod uwagę interesów innych pracowników służby zdrowia, ale podwyżki dla lekarzy muszą prowadzić także do tych innych podwyżek i razem wziąwszy byłoby to 11 miliardów. To jest zupełnie nierealne i w tym sensie jest to strajk o nic. Sądzę, że to jest bardzo ryzykowny sposób zwracania uwagi.
Ja mówiłem wczoraj na konferencji prasowej, że pensje będą rosły, bo taki jest w tej chwili mechanizm ekonomiczny i taki mechanizm planujemy, jeśli chodzi o reorganizację służby zdrowia. Na przykład sieć szpitali bardziej racjonalna niż dziś będzie prowadziła do tego, że te dobre szpitale będą miały więcej pieniędzy, a więc i więcej pieniędzy na podwyżki.
Natomiast jeżeliby chodziło o taką umowę, w ramach której my się zobowiązujemy do tego, że podwyższymy o ileś tam miliardów, to nie, dlatego bo to byłoby sprzeczne z tym wszystkim, co jest w tej chwili celem naszej polityki, także jeżeli chodzi o służbę zdrowia, to znaczy z pewną racjonalnością wydatków. Ta racjonalność dzisiaj jest na słabym poziomie, a jeżeli jej nie poprawimy, to nie utrzymamy szybkiego wzrostu, nie wykorzystamy tej dużej szansy, jaka jest przed nami na takie mocne pchnięcie Polski do przodu, przy czym przez Polskę rozumiem tutaj po prostu wszystkich obywateli, bo to może dotyczyć w każdym razie bardzo, bardzo wielkiej części społeczeństwa, której się po prostu poprawi, ale od warunkiem, że będziemy prowadzić racjonalną politykę.
Czyli ogólna deklaracja w ramach, jak rozumiem, szerszych struktur tak, natomiast konkretna umowa z lekarzami, obietnica podwyżek od 1 stycznia nie.
- Nie no, takiej możliwości w tej chwili nie ma. To by oznaczało po prostu zupełną zmianę polityki. Znów uderzyłoby to w te wszystkie plany racjonalizacyjne. Nam chodzi o to, żeby lepiej, nawet dużo lepiej płaciły dobre szpitale. No, dzisiaj jest tak, że dobry szpital ma znaczną część łóżek wolnych, bo po prostu kontrakt uniemożliwia zajęcie wszystkich, a zły szpital dostaje pieniądze właściwie nie bardzo wiadomo, dlaczego. To trzeba zmienić, ale tego się nie da zmienić w ramach takich przedsięwzięć jak to, które być może nam dzisiaj będzie zaproponowane. Ale szczegółów nie znam. Kiedy będą szczegóły, będziemy się nad tym zastanawiać.
Na argument, że nie ma pieniędzy, lekarze wypominają pańskiemu rządowi, że na przykład postulat „taniego państwa” nie jest realizowany czy nie jest realizowany z taką dynamiką, jakiej można by oczekiwać.
- Ja mogę odpowiedzieć na to tak – my mamy dzisiaj tanie państwo, bo jest mało urzędników i oni są bardzo słabo opłacani. Te wszystkie demonstracje, bo w gruncie rzeczy chodzi o demonstracje, chodzi o działania spektakularne, ale bez większych efektów finansowych, o których na przykład mówił Jan Rokita, mogłyby dać łącznie kilkadziesiąt milionów złotych, a tu chodzi o miliardy. Więc żyjemy tutaj w sferze pewnego nieporozumienia. Krok po kroku będą realizowane reformy państwa, w tym przede wszystkim wielka reforma finansów publicznych, która ma racjonalizować, a więc także potaniać, ale jeżeli ktoś sądzi, że dzisiaj w środku Europy można mieć państwo praktycznie za darmo i można na dłuższą metę urzędnikom płacić pieniądze jeszcze znacznie gorsze niż lekarzom, to się po prostu myli. Tak się nie da. To jest oczekiwanie cudu. My cudów my nie jesteśmy w stanie sprawić.
Mówiąc krótko, nie ma tutaj żadnego rezerwuaru, do którego można na większą skalę sięgnąć i z tego sobie po prostu trzeba zdawać sprawę. Można zabrać ministrom samochody, można odebrać urzędnikom komórki, ale to naprawdę będą bardzo niewielkie pieniądze, a trudności w tym, co i tak dzisiaj jest trudne, to znaczy ze znalezieniem ludzi, którzy są dobrze przygotowani do pełnienia funkcji, będą jeszcze większe.
Pan wspomniał o wypowiedziach, panie premierze, związkowców. Jedna taka wypowiedź Krzysztofa Bukiela wspomnianego: „Liczymy na to, że doprowadzimy do takiego niepokoju społecznego, który zmusi władze, żeby zajęły się służbą zdrowia”. Czy dostrzega pan w proteście lekarzy taki podtekst próby sił, sprawdzenia rządu?
- Nie chciałbym tego komentować. To bardzo niefortunne wypowiedzi, a były inne jeszcze bardziej niefortunne. Jeżeli ktoś z ludzkiego zdrowia robi rozgrywkę polityczną, to naprawdę niczemu dobremu nie służy. A pomysły typu na przykład prywatyzacyjnego jako element sporu pracowniczego to już jest mocna przesada.
A odpłatność za usługi medyczne, usługi zdrowotne? Ten wczoraj 61% za w sondażu Rzeczpospolitej?
- Za, tylko proszę pamiętać, że z usług medycznych korzystają wszyscy, ale z nasileniem z tych usług korzystają przede wszystkim dwie kategorie – ludzie starsi i małe dzieci. Otóż należałoby te grupy zapytać. Sądzę, że tutaj wynik badań byłby zupełnie inny, a to o tych ludzi chodzi. My w żadnym razie nie godzimy się na to, by bardzo dużej grupie ludzi, którzy mieli nieszczęście urodzić się dość dawno temu i którzy w związku z tym ogromną część życia spędzili w PRL-u i którym dzisiaj jest naprawdę ciężko, bardzo ciężko, było jeszcze ciężej i żeby nie mieli także zapewnionej opieki medycznej, a nawet niewielkie opłaty dla biednych emerytów oznaczają po prostu brak tej opieki w wielu wypadkach. Krótko mówiąc, to nie ma nic wspólnego z naszą linią, z linią solidarnego państwa i po prostu zwykłej przyzwoitości w życiu społecznym.
Z analiz służb społecznych zakres tego strajku jest taki, że rzeczywiście grozi niepokojem, paraliżem tej bardzo istotnej przecież sfery życia?
- W tej chwili nie. Oczywiście, jesteśmy przygotowani na wszystkie ewentualności. Są odpowiednie kroki zaplanowane. Gdyby działo się coś niebezpiecznego, to odpowiednie projekty będą wcielane w życie. (js)