Jarosław Kaczyński szykuje się na wewnętrzne wybory. Prezes PiS może już w tym roku oddać władzę w partii
Po wyborach prezydenckich w obozie Zjednoczonej Prawicy szykują się duże zmiany. Nie tylko w rządzie, ale także w partii rządzącej. Jak słyszymy, coraz poważniej o rezygnacji z ponownego ubiegania się o funkcję prezesa Prawa i Sprawiedliwości myśli Jarosław Kaczyński. Ale większość naszych rozmówców w taki scenariusz nie wierzy. - Bez prezesa jedność naszego obozu się nie utrzyma - twierdzą politycy PiS.
- Co zrobi ostatecznie? Nie wiadomo. Ale faktem jest, że prezes z decyzją o rezygnacji nosi się od dłuższego czasu - przekonuje kilku rozmówców z formacji rządzącej. Jak dodają, Jarosław Kaczyński mógłby oddać władzę w partii jeszcze w tym roku, po wyborach prezydenckich.
To wtedy - późnym latem lub wczesną jesienią - mają odbyć się wybory zarządów powiatowych, gminnych, a także zarządów okręgowych PiS. Zorganizowany ma zostać kongres wyborczy, na którym - jak zaznaczają rozmówcy Wirtualnej Polski - zostaną wybrane nowe władze centralne Prawa i Sprawiedliwości. Zapowiadał to już w styczniu tego roku przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski.
- To może być moment, kiedy prezes Kaczyński przekaże schedę młodszemu liderowi - uważa część przedstawicieli formacji rządzącej.
Wybory w Prawie i Sprawiedliwości. Kaczyński zapowiada "zmiany w szeregach"
Ale zdecydowana większość partii w taki scenariusz nie wierzy. - Na to jest za wcześnie - uważa jeden z posłów PiS. - Dopiero przeszliśmy okres wewnętrznych turbulencji, a jeszcze wszystko przed nami - mówi enigmatycznie.
Według naszych informacji, lider obozu Zjednoczonej Prawicy - niezależnie od tego, kiedy odda władzę w PiS - ma już plan: chce być prezesem Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. Siedziba Instytutu mieści się tuż przy domu szefa PiS na Żoliborzu. Oczywiście Jarosław Kaczyński pozostałby honorowym prezesem PiS, ale nie kierowałby już formalnie tym ugrupowaniem.
Kto mógłby zastąpić Kaczyńskiego na stanowisku szefa PiS? To najciekawsze pytanie w kontekście zmian we władzach partii, na które dziś nikt nie zna odpowiedzi. Niektórzy w PiS twierdzą, że prezes mógłby wskazać swojego następcę jeszcze w tym roku, a do prawdziwie demokratycznych, wyrównanych wyborów w partii mogłoby dojść za dwa lata. Na zasadzie: władza z nieba nie spada, trzeba sobie ją wywalczyć.
Zmiany zasygnalizował już na początku czerwca w liście do członków PiS sam Kaczyński: "Zmiany są potrzebne w wielu dziedzinach. Potrzeba ich - nie ukrywam tego - także w naszych szeregach. Ale podstawowym, koniecznym warunkiem, który musimy spełnić, by do tych zmian doprowadzić, jest wygranie wyborów prezydenckich" - napisał lider Zjednoczonej Prawicy.
Po wyborach prezydenckich: rekonstrukcja rządu pewna, przyspieszone wybory parlamentarne - nie
Wcześniej - zanim dojdzie do wyboru władz centralnych PiS na partyjnym kongresie za kilka-kilkanaście tygodni - premier Mateusz Morawiecki (który może zostać wiceprezesem PiS) przeprowadzi rekonstrukcję rządu. Ta jest już przesądzona - twierdzą nasi rozmówcy, zarówno z Rady Ministrów, jak i centrali PiS na Nowogrodzkiej. - Reorganizacja jest konieczna, ale to nic nadzwyczajnego - przekonują.
Jak dowiaduje się WP, o rekonstrukcji po wyborach prezydenckich mówił niedawno na jednym ze spotkań w siedzibie partii sam Jarosław Kaczyński. O zmianach w rządzie pisała też "Rzeczpospolita".
Jak głęboka będzie rekonstrukcja? Wiele zależy od wyniku drugiej tury wyborów i rezultatu Andrzeja Dudy. Jak przyznał niedawno w "Gazecie Polskiej" sam szef rządu Mateusz Morawiecki, "bez zwycięstwa pana prezydenta nie wyobraża sobie możliwości dalszego reformowania kraju".
Przyspieszone wybory parlamentarne? O tym nie ma mowy - słyszymy od polityków PiS. Mimo że o takim scenariuszu pisały niedawno niektóre redakcje.
- Faktycznie taki scenariusz pojawiał się w nieoficjalnych rozmowach w siedzibie partii, ale większość uznaje wariant przyspieszonych wyborów do Sejmu i Senatu za zbyt ryzykowny - przekonują nasi rozmówcy.
Jeden z nich dorzuca: - Wariant szybszych wyborów, o którym pisano, to był straszak na naszych koalicjantów. Prezes wysyłał sygnał: wszyscy mają zasuwać w kampanii, zwłaszcza nasi mniejsi "bracia" z Solidarnej Polski i Porozumienia. Chyba podziałało.
Jeszcze inny z polityków PiS przekonuje jednak, że nic nie jest wykluczone. - Wszystko zależy od wyniku Andrzeja. Jeśli prezydent przegra z Trzaskowskim, to stracimy Pałac, a nie mamy już Senatu. To będzie administrowanie, a nie rządzenie, a prezesa administrowanie nie interesuje. Dlatego Kaczyński w przypadku czarnego scenariusza może wywrócić stolik, zrobić nowe wybory parlamentarne i zdecydować o oddaniu całej władzy opozycji - twierdzi nasz rozmówca. Inny zaprzecza: - To political fiction, a nie realny wariant. Żadnych wcześniejszych wyborów nie będzie.
Wybory prezydenckie. PiS liczy na zwycięstwo, ale rozliczenia i tak będą
W obozie Zjednoczonej Prawicy dojdzie po wyborach prezydenckich do podsumowań i analiz, a w konsekwencji - do rozliczeń. Na pierwszy ogień pójdą partyjne struktury PiS w całej Polsce; ocenie zostanie poddane także zaangażowanie w kampanii koalicjantów, czyli Solidarnej Polski i Porozumienia.
Dziś nikt nie chce mówić o podziałach i silnych konfliktach w obozie władzy, jakie obserwowaliśmy jeszcze kilka miesięcy temu, gdy ważyły się losy koalicji Zjednoczonej Prawicy. Wszystko przez niezgodę koalicyjnego Porozumienia Jarosława Gowina na przeprowadzenie wyborów prezydenckich w maju. Pretensje do byłego wicepremiera i ministra nauki słychać w szeregach PiS do dziś.
Nikt jednak póki co o wykluczeniu Gowina z koalicji głośno nie mówi. Bez Porozumienia PiS straciłoby i tak kruchą większość. Priorytetem dla obozu władzy jest zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach. Jeśli prezydent przegra 12 lipca, Zjednoczoną Prawicę - a w konsekwencji całą scenę polityczną w Polsce - czeka trzęsienie ziemi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl